#40

37.7K 2.2K 368
                                    

Wstałam trochę późno, bo niedane mi było spokojnie pójść spać. Tegan jest tak samo niewyżyty seksualnie, jak reszta wilkołaków. Jeżeli większość dni będą takie, jak poprzedni to chyba nie dam rady.

Nadal ospała, udałam się do łazienki i wykonałam większość porannych  czynności. Wyszłam do pokoju, a Tegan czekał przy drzwiach.

-Ubierz się, niedługo wyjeżdżamy.

-Gdzie?

-Na spotkanie z moim ojcem, Mefisto też tam będzie, a także jego syn Aleksander. - mówił, ale ja zatrzymałam się na pierwszym imieniu wampira.

Moje ciało automatycznie skierowało się do garderoby, a umysł mi zamarł do pewnego momentu.

Tegan

Widziałem, jak wolnym krokiem kieruje się do garderoby, po czym zamyka drzwi. Słyszę także przekręcanie kluczyka w drzwiach.

-Co ty robisz?

-Nigdzie Nie Jadę!- słyszę, jak krzyczy.

-Co?-  pytam lekko zdezorientowany.

-Nie jadę!- jej głos jest lekko przepełniony złością? Nie jestem pewien.

-Nie wygłupiaj się, tylko ubierz się i wyjdź. To tylko zwykłe spotkanie.- spojrzałem na zegarek.- pospiesz się, nie mamy czasu.

-Nie!- znowu krzyknęła.

Właśnie straciłem cierpliwość, otworzyłem szufladę przy biurku i wyciągnąłem zapasowe klucze. Z głośnym trzaskiem zamknąłem szufladę. Wsunąłem klucz do zamka i go obróciłem. Nie tak, żeby otworzyć zamek, ale tak by nie mogła wyjść.

-Nie będę się z Tobą teraz bawił.- syknąłem, byłem pewny, że mnie słyszała.- Posiedzisz tam sobie do wieczora, aż nie wrócę.

Ruszyłem na dół i prosto do samochodu, byłem wściekły. Nie dość, że będę spóźniony, to jeszcze miałem przedstawić moją mate. Nie miałem już ochoty targać ją na siłę.

Przez całą drogę, byłem zły i w ogóle nie rozmawiałem z chłopakami. Ze mną pojechali Dante, Kade i Nico.
Droga zajęłam nam i tak sporo czasu, pomimo iż jazda Dantego nie należy do wolnych.

Zaparkował pod starym zamkiem, który był miejscem naszego spotkania. Znajdował on się kilkadziesiąt kilometrów od granicy i był na naszym terytorium.

Ledwie samochód stanął, a ja już otwierałem drzwi i szybkim krokiem maszerowałem w stronę głównej sali.
Otworzyłem ciężkie, drewniane drzwi i ujrzałem już mojego ojca, Mefista i Aleksandra.

-To już mamy komplet.- stwierdził Mefisto.

Zasiadłem zaraz obok ojca, a naprzeciw wampirów.

-Możemy zaczynać spotkanie.- odezwał się mój ojciec.

-Oczywiście, ale myślałem, że poznamy dzisiaj Twoją partnerkę Teganie.- powiedział wampir, dziwnie się uśmiechając.

Zawsze był trochę dziwny, ale zdążyłem się już przez tyle spotkań przyzwyczaić.

-Może innym razem.- mruknąłem, a ojciec obdarzył mnie gniewnym spojrzeniem.- Czy przejdziemy do konkretów?

-Tak, tak. Dostaliśmy wasze raporty, ale nie za bardzo mam się jak do nich odnieść. Na moim terytorium również ginie wiele wampirów i tropy prowadzą, właśnie do waszej rasy.

-Ten sam problem mamy my, ale w porównaniu z waszymi raportami i statystykami to u nas jest to zdecydowanie większy problem, Mefisto.- ojciec, zawsze prowadził z nim rozmowy.

Płomień LunyWhere stories live. Discover now