-Wiem, ale wszystko się dobrze goi, jeszcze parę dni i wyjdziesz ze szpitala.

-Psychiczne nie jest ze mną najlepiej.- powiedział i przeniósł wzrok na mnie.- Ja widzę zmarłych Tess.

W tym momencie Tess ledwie powstrzymując śmiech, spojrzała na mnie. Podeszłam do Kade'a i złapałam go za dłoń, jedną z reakcji było przyspieszone bicie serca, widoczne na ekranie monitora, a oczy mu się rozszerzyły.

-Ja żyję, nie umarłam.- posłałam mu uśmiech.

-Jak?- spytał, szukając wzrokiem pomocy u blondynki.

-Okazało się, że Eliza jest żywiołakiem ognia, ale i tak odniosła trochę obrażeń przez zawalony dom.

-Więc kim była ta osoba, którą znalazłem?

-Jedna z panienek Nico.

-Masz gości.- powiedział lekarz, wchodząc do sali.

Do pomieszczenia weszli wszyscy przyjaciele Kade'a wraz z Teganem. W pomieszczeniu zrobiło się trochę tłoczno, więc wyszłyśmy z Tess na korytarz i usiadłyśmy na krzesełkach.
Zza drzwi było słychać śmiechy i krzyki, spojrzałyśmy z blondynką porozumiewawczo po sobie.

Po chwili z sali wyszedł Tegan i Dante. Mój mate stanął przy mnie i przygarnął ręką do siebie.

-Załatwiłem Ci nauczyciela.

-Nauczyciela?- spytałam zdziwiona, o co mu chodzi.

-Żebyś nauczyła się panować nad swoim żywiołem. Miał przyjechać najlepszy żywiołak, ale nie może ze względów zdrowotnych. Przyśle więc swojego najlepszego ucznia, będzie jutro lub pojutrze.

-W końcu się czegoś nauczysz.-stwierdziła Tess.

Ona i kilku innych żywiołaków próbowało mnie uczyć, ale nie robiłam żadnych postępów. Ich rady nie współgrały z moim żywiołem. Co prawda trochę jednak coś umiałam, bo gdy raz się skusiłam i wsadziłam rękę pod płomień świecy, to nie oparzyłam się. Czułam jakby lekkie łaskotanie, tak jakbym dotykała dłonią jakiegoś przedmiotu.

-Czas coś zjeść, a ty musisz jeść za dwóch.- powiedział Dante ciągnąć Tess za rękę.

Tegan spojrzał na mnie i złapał moją dłoń. Szliśmy razem z przyszłymi rodzicami na stołówkę.
Jak zawsze zajmowaliśmy ten sam stolik, ale rzadko zdarzało się, abyśmy jedli w pełnym składzie.
Ledwie zdążyliśmy usiąść, a dziewczyny już wiozły z kuchni dla nas obiad.

-Cześć, sprawdziliśmy to miejsce, o którym wspomniał ten złapany wilkołak, niestety nie za wiele tam znaleźliśmy. Za późno o nim powiedział, poza tym musieli opuścić tę kryjówkę zaraz po pożarze, ale jeden z naszych informatorów ma jakieś nowe informacje dotyczące tej sprawy.- powiedział Nico, dosiadając się do stołu.

-Kiedy je przekaże?- spytał Tegan, przerywając jedzenie.

-Umówiliśmy się za trzy dni, w mieście Dresdon, chyba że coś by poszło nie tak, to dostaniemy nowe wytyczne.

- Jadę z Wami.- twardo powiedział Tegan.

-Ja też.- odezwał się Dante.

-Nie ty zostajesz.- powiedział alfa i nim mate Tess mu odpowiedział, dodał.- Ktoś musi zostać na miejscu, a tylko Ty potrafisz tu wszystko ogarnąć.

-Jasne.- mruknął niezadowolony Dante.

Resztę dnia z Tess i Evą prawie nic nie robiłyśmy. Nie było nawet nic, czym można by się zająć na dłuższy czas.

Pokój, który teraz zajmowaliśmy, był mniejszy niż poprzedni, ale również przytulny. Całe pomieszczenie utrzymane było w jasnych i ciepłych odcieniach.

Wczesnym wieczorem wzięłam prysznic, potem usiadłam na kanapie, okrywając się dużym puchatym kocem. Co prawda nie był mi on potrzebny, bo ostatnio nie odczuwałam zimna, jednak był przyjemnie miękki. Tess załatwiła mi książkę o żywiołakach,  było tam sporo informacji, które powinnam przyswoić.

Drzwi się otworzyły z cichym skrzypienie i do środka wszedł mój mężczyzna, uśmiechając się do mnie. Zamknęłam i odłożyłam książkę w momencie, gdy Tegan wszedł pod drugi koniec mojego koca.

-Przestań!-krzyknęłam pomiędzy napadami śmiechu, gdy zaczął mnie niespodziewanie łaskotać.

-Przestanę, jeżeli mnie pocałujesz.- uśmiechnął się cwaniacko.

-Nie można było tak od razu.- jęknęłam.

-Można było.- odpowiedział, zbliżając swoja twarz do mojej.

Nasze usta już prawie się połączyły w pocałunku, gdy gwałtownie mnie obrócił, żebym leżała centralnie pod nim. Dopiero po tym ruchu pocałował mnie. Najpierw delikatnie z czułością i delikatnością, lecz po chwili zdominowała wilcza natura i pocałunek stawał się bardziej zaborczy. Po chwili przeniósł pocałunki na szyję i zjeżdżał coraz bardziej w dół. Wyciągnęłam dłonie do jego koszulki, aby ją zdjąć, lecz mnie ubiegł. Zaraz potem dobrał się do mojej, która wylądowała na podłodze.

-Mało Ci koszulek.- spytałam zaraz po tym, jak zdjął moją.

-Jestem szybszy.

-Ta.- mruknęłam.

Szybko wyciągnęłam rękę i rozpięłam mu pasek od spodni, a on w tyn czasie zajął się moimi ustami.

-Ta kanapa jest zdecydowanie za mała.- powiedział jakby do siebie.

Wziął mnie na ręce z taką łatwością, jakby moja waga nie miała dla niego znaczenia. Poczułam pod sobą miękki materac łóżka, oczy Tegana pociemniały, a może to przez światło.

Po godzinie ciężkiego wysiłku fizycznego, bo inaczej nie można nazwać seksu z wilkołakiem, byłam strasznie wymęczona. Przytulona do boku mojego mate kreśliłam zarys jego mięśni na brzuchu.

-Jeszcze niecałe dwa tygodnie i będzie można zacząć prace wykończeniowe w głównym domu. Czyli za jakiś miesiąc będzie można się wprowadzić.

-mmm.- mruknęłam, a zaraz po tym ziewnęłam.

Nawet nie wiem, czy coś jeszcze do mnie mówił. Jeżeli tak to już go nie słuchałam, tylko zatopiłam się w odprężający i błogi sen.

:)

Płomień LunyWhere stories live. Discover now