...

501 29 30
                                    

Promienie Słońca powoli wkradały się do sypialni. W końcu zaczął się nowy dzień. Ale nie dla niego. Chłopak przebywał w świecie sennych mar i ani myślał wstawać.

-Feliks! Wstawaj natychmiast! Szkoła czeka! Ileż można się obijać?!

Dziewczyna otrzymała w odpowiedzi jedynie niewyraźny pomruk, który w zamyśle samego autora brzmiał ,,Daj mi spokój".

Nie minęła minuta, a drzwi Felkowego pokoju niemal wyleciały z zawiasów. W wejściu stała rozzłoszczona Czeszka.
Jej brązowe włosy sterczały we wszystkie możliwe strony, a w oczach widniała żądza mordu.

-Dobra braciszku. Doigrałeś się.- warknęła, lecz po chwili na jej twarzy wykwitł perfidny uśmieszek.
Błyskawicznie zawinęła chłopaka w kołdrę tak, że wyglądał jak ogromny naleśnik dla kanibali. Następnie bez najmniejszych oznak wysiłku podniosła go i skierowała się w stronę wejścia. Ale nie do pokoju, nie nie. Ona kierowała się w stronę drzwi prowadzących na zewnątrz.

Dopiero wtedy blondyn zrozumiał, w jak gównianej sytuacji się znalazł.

-No dobra siostruś, powygłupialiśmy się, ha ha ha ale śmieszne. Ale m-może mnie już tak jakby puścisz?

- O! Tak nagle otrzeźwiałeś? No przykro mi, ale nie ma bata. Cóż. Bywa. - odpowiedziała.

W tym czasie zdążyli znaleźć się na dworzu. Dreszcze przeszły jego ciało na wskroś. Po pierwsze z zimna. W końcu był tylko w kołdrze, cienkim T-shirtcie i krótkich spodenkach.
Po drugie, jego własna siostra przypominała właśnie mordercę-psychopatę. Ewentualnie wkurzonego Iwana. Jeden pies.

- I uwaga! Pobijamy rekord świata w rzucie bratem! I raz!- krzyknęła biorąc mocny zamach.

-Siostra, proszę...

-I dwa!- kolejny zamach.

- Odłóż mnie!

-I trzy!

- O boże...

- Rzucamy!!- wydarła się Czeszka jednocześnie sprawiając, że blondyn poleciał szybciej niż Berwald, na którego horyzoncie przemknął Tino.

Zatrzymał się na pobliskiej jabłonce, przy okazji nabijając guza wielkością bliskiego do owocu, który rośnie na wcześniej wspomnianym drzewie.

Polak westchnął. Dzień pięknie się zapowiada...
Wziął kołdrę i powlókł się w kierunku drzwi.

- No jasne! Najlepiej zamknąć drzwi na klucz! Dzięki!- krzyknął rozjuszony chłopak.
Czyli pozostała jedna droga. Powoli okrążył dom. Okno w kuchni było dzięki Bogu otwarte.
Najpierw przerzucił kołdrę, a następnie sam wdrapał się na parapet pokoju.

- Jesteś w końcu. Radzę ci się pospieszyć. Jest 7:40. - mruknęła szatynka, nawet nie zaszczycając brata wzrokiem.

-Już?!

Nie było na co czekać. Feliks w ekspresowym tempie pobiegł do pokoju i ubrał mundurek. Na szczęście wczoraj go wyprasował. Wziął telefon oraz plecak, a następnie popędził w kierunku drzwi wejściowych.
Po drodze chwycił jabłko, przez co Czeszka posłała mu mordercze spojrzenie.

,,Nie mogę się spóźnić pierwszego dnia!"-myślał Polak, pokonując kolejne ulice.
W końcu dotarł na miejsce. Zegarek wskazał 7:57.
Uff, zdążył.
Myślał, że odetchnie, jednakże dzisiaj personifikacją jego losu był chyba jakiś wredny Rusek.

- Kesesesese~ Coś taki zmachany Felek? Biegłeś tak, bo chciałeś jak najszybciej zobaczyć Zagilbistego mnie? Ach, nikt nie potrafi się mi oprzeć!

- Faktycznie ciężko by było oprzeć się takiemu debilowi. Twój poziom intelektualny jest tak niski, zadaje takie cierpienia moralne, że się aż ludzie słaniają, co-dodatkowo ukazując twe odmóżdżenie-odbierasz jako pokłon.
Hasta luego! - krzyknął Feliks na odchodnym, zostawiając Gilberta, aktualnie zbierającego swoją szczękę z ziemi.

Blondyn ustawił się przed klasą. Akurat miała być historia. Obserwował, czy jego przyjaciel idzie.  I przyszedł. W tym samym momencie, gdy nauczyciel otwierał salę.

-Cześć Toris!- zawołał uradowany Łukasiewicz- Bałem się, że już nie przyjdziesz!

-Witaj Feliks i przepraszam. Pewne osobniki, są bardzo powolni jeżeli chodzi o szkołę- zirytowany spojrzał na ziewających kuzynów.

-Totalnie nic się nie stało! To co? Gdzie siadamy?

Przez długie rozważanie Feliksa, ostatecznie wybrali jedną z ostatnich wolnych ławek. Mieściła się ona przy oknie i była druga od końca.
Brunet rozejrzał się, by sprawdzić, jakie towarzystwo jest dookoła.
Nie było źle. Za nimi siedziały rozgadane Elizabeta i Olena. Przed nimi natomiast usadowili się Roderich i... Wróć, jednak było źle. Obok Edelsteina siedział nie kto inny jak Gilbert.
Po minie Polaka stwierdził, że on również nie jest zadowolony z tego stanu rzeczy. Już miał zobaczyć, czy nie została gdzieś jeszcze wolna ławka, gdy... Przyszła.
Piękna i tajemnicza. Ta której oczy mienią się blaskiem Księżyca, jak to ją Litwin często w myślach nazywał.

Natalya.

Usiadła w ławce po jego prawej stronie.
- Już t-trudno, z-zostajemy tutaj Feliks...-wyszeptał Toris.

-No pięknie- mruknął Feliks.

Nauczyciel zaczął sprawdzać obecność.
Oczywiście Gilbert musiał powiedzieć ,,Zagilbisty ja jestem obecny jak zawsze!", za co dostał patelnią (skąd ona się tam wzięła?!) od Węgierki.
Antonio się śmiał, Lovino wnerwiał, Felciano tulił do Ludwiga, przez co ten się mocno czerwienił, Kiku składał origami, Yao rysował, Alfred zresztą też. Arthur pisał jakieś opowiadanie, Eduard i Raivis trzęśli się ze strachu, bo zagadał do nich Ivan, w którego wpatrywała się Natalya, w którą wpatrywał się Toris. Elizabeta pisała liściki do Rodericha, Olena słuchała muzyki, a Gilbert się popisywał. Feliks natomiast spał. Tak po prostu.
W końcu zadzwonił dzwonek.
- W końcu mogę odetchnąć od tych dziwactw!- przeciągnął się Polak- Co nie Lie...- Nie dane mu było dokończyć, gdyż wszyscy wpatrywali się w Matthiasa przebranego za zielonego Trolla, ciągnącego za sobą zażenowanego Lucasa.

- Boże gdzie ja żyję..- Litwin przewalił oczyma.

Minęło kilka lekcji.
Ale nie takich zwyczajnych!
No chyba że walka Ivan vs Natalya na kran i noże są normalne. Wtedy nie było tematu.
Młodemu Łukasiewiczowi już było wszystko jedno. Za dużo wrażeń. Przywlókł się do domu i nie zważając na pytające spojrzenia brata i groźby siostry, padł ciężko na łóżko.

- Taak. Ten rok szkolny będzie naprawdę ciekawy...

************************************

I to koniec!
Mam nadzieję, że się podobało!
No i powodzenia w roku szkolnym!

A teraz Hasta la Pasta i do miłego!

One shoty: HetaliaWhere stories live. Discover now