...

645 33 9
                                    

Feliciano spoglądał ze spokojem na ulicę. Podobno jego ofiara miała przyjechać właśnie tu. Kto to był? Szczerze nie miał pojęcia.

Miał przyjechać czarnym Audi około godziny 21:00. Podobno aby dotrzeć do celu, mieli przejść przez ciemną, przeludnioną uliczkę.
Idealne miejsce, by kogoś zdjąć.
,,Widzisz Doitsu? Jestem w mafii! I jestem silny! Nie jestem taką łamagą i mazgajem!"-pomyślała personifikacja Włoch.

-Veneciano, musimy już iść. To prawie czas- szepnął Lovino. Tak, on też tu był.

Dlaczego?

Bo wszyscy zaczęli traktować ich jak bezmózgie zwierzaki. Zamachy stały się tu normalne, a bieda zaczęła powoli pustoszyć państwo.
Jak powszechnie wiadomo, dzięki mafii można zdobyć niezłą sumkę. Ci z zagranicy to są jednak bogaci. Ale wracając
Mafia=szmal, a szmal=możliwość odratowania ojczyzny!

Feliciano otrząsnął się i po cichu ruszył za bratem. Przemykali sprytnie po dachach i balkonach, dzięki czemu mieli dużo lepszy widok.

W końcu znaleźli się na miejscu. Była już 20:45. Więc cel niedługo tu będzie.

-Sprawdzę jak otoczenie, a ty się nie ruszaj. - Rozkazał najciszej jak się dało Romano.

,, Braciszek poszedł. Ale widzisz Doitsu, jestem silny!" Włochy uśmiechnął się pod nosem ,,Mogę zabijać! Nie jestem mięczakiem! Daję sobie radę! Ha ha! I co teraz Anglio? Zrobisz mi coś?!"

Jego rozmyślania przerwał Lovino:
- Idą tu!

Veneciano zbliżył się do krawędzi dachu. Faktycznie ktoś się zbliżał. Nie było widać twarzy. Za ciemno. Ale to nic nie szkodzi.Byli ubrani jak wysokiej rangi urzędnicy. Czyli całkiem ciekawe zlecenie.

- Ja biorę tego wysokiego- szepnął z zadziornym uśmieszkiem.

- Dobra braciszku, zabaw się- odpowiedział mu równie cicho starszy.

Feli ze spokojem wycelował. Był już po tylu zleceniach przyzwyczajony. Położył palec na spust. Jeszcze sekunda...

Strzał.

Potem drugi.

Obu mężczyzn runęło na ziemię.
Bracia natychmiastowo zsunęli się na dół. Nie będą marnować amunicji, a w razie czego trzeba dobić.

Lovino podbiegł do niższego i zaczął zadawać mu śmiertelne ciosy nożem.
W tym samym czasie młodszy podbiegł do drugiej ofiary. Już z daleka widział, że nie miała szans na przeżycie. Zbyt celnie strzelił.
I wtedy go zamurowało.

- Veneciano, co jest? Musimy iść! Veneciano! Vene...Veneciano?

Feli przypatrywał się zwłokom w osłupieniu. Po chwili po jego policzkach zaczęły płynąć gorące, słone łzy.

-...D-Doitsu....


************************************
Na zamówienie Atlantyda_aph.

Mam nadzieję, że się podoba.

Coś czuję, że mi nie wyszło xD

One shoty: HetaliaWhere stories live. Discover now