Rozdział #1

1K 39 3
                                    

Ze snu wyrwał mnie dźwięk budzika, co niestety dało mi jasno do zrozumienia, iż nadszedł kolejny dzień w tej pieprzonej szkole. Podniosłam się z łóżka, wyłączyłam budzik i przeciągając się wstałam. Wzdychając cicho podeszłam do stojącej pod ścianą komody, z której  wyciągnęłam ubrania. Następnie skierowałam się do łazienki, która umiejscowiona była na przeciwko mojego pokoju, tam wykonałam poranną toaletę, zrobiłam makijaż, by potem zejść na dół do kuchni, gdzie byli moi rodzice i jeden z moich starszych braci. Przywitałam się ze wszystkimi, po czym zajęłam miejsce przy stole.

– Jak się spało? – Spytał tata, odrywając się na chwilę od gazety, którą akurat przeglądał.

– Dobrze. – Mruknęłam w odpowiedzi.

– Raphael nadal śpi? – Rzuciła mama w stronę mojego brata, wchodząc za wyspę kuchenną, która oddzielała owe pomieszczenie od jadalni.

– Stwierdził, że pośpi dłużej, skoro ma lekcje na późniejszą godzinę. – Odpowiedział jej mój brat, Miles.

Miles jako jedyny z naszej trójki odziedziczył ciemne włosy po tacie, chłopak posiada również dość nie typowy kolor tęczówek, są one zielone z brązowymi plamami. Takie oczy odziedziczył po naszym dziadku, mogłam zresztą śmiało stwierdzić, iż charakter też ma po nim. Bowiem w przeciwieństwie do drugiego z moich braci, Raphaela, Miles nie traktował mnie z góry i nie okazywał mi dziwnej, bezsensownej z resztą niechęci. Był on po prostu spokojny i przyjacielski, a bycie pilnym uczniem sprawiało, że był pupilkiem nauczycieli. Jego totalnym przeciwieństwem był nasz brat. Raphael tak jak ja miał brązowe włosy i piwne oczy, z charakteru można było go śmiało nazwać okropnym. Jest zadufanym w sobie dupkiem, który uważa, że wszystko mu wolno, traktuje wszystkich z góry i ma się za najlepszego. Książkowy przykład rozpieszczonego gówniarza.

– Smacznego. – Rzekła mama, która nawet nie wiem kiedy podstawiła mi talerz z jedzeniem pod nos. Podziękowałam i zabrałam się za jedzenie.

Po śniadaniu wraz z bratem wróciliśmy do swoich pokoi, aby zabrać rzeczy, których potrzebowaliśmy w trakcie zajęć, niedługo potem trzeba było się już zbierać na autobus. Pożegnaliśmy więc rodziców i ruszyliśmy na przystanek. Zaledwie dwie minuty później pojawił się charakterystyczny żółty autobus, gdy drzwi stanęły otworem z cichym westchnieniem weszłam do środka i zajęłam miejsce, obok mnie usiadł Miles, za co podziękowałam mu w duchu, nie zniosłabym, gdyby na jego miejscu był ktoś inny, zwłaszcza ktoś z mojej klasy. Już po paru minutach autobus zatrzymał się pod szkołą, więc wysiadłam i udałam się w stronę budynku. Weszłam do środka i poszłam w stronę swojej szafki. Kiedy już byłam obok niej, to klasycznie włożyłam do środka nie potrzebne mi rzeczy i czekałam na dzwonek. No przy okazji starałam się olewać ludzi i ich ploty na mój temat...

"O nie, to znowu ta wieśniara"

"Ja pierdole, jak ona się ubiera"

I tak dalej...

Można się przyzwyczaić choć to trudne, ja już przywykłam bo słyszę to od kilku lat... Po paru minutach zadzwonił dzwonek, więc poszłam do klasy, weszłam do środka i zajęłam miejsce. Po chwili zobaczyłam że do klasy wchodzi jakiś chłopak, widocznie był nowy bo nie widziałam go tu wcześniej. Zaraz za nim wszedł nauczyciel.

- Dzień dobry wszystkim, na dobry początek chce wam przedstawić nowego ucznia - rzekł nauczyciel i spojrzał na chłopaka, który wszedł do klasy wraz z nim - to jest James i od dziś będzie uczęszczał do naszej szkoły. Mam nadzieję, że wykażecie się i pomożecie mu odnaleźć się w nowym miejscu.

Mój wzrok, jak i pozostałych osób z klasy, padł na chłopaka. James był zielonookim szatynem, był wysoki, miał cztery kolczyki w prawym uchu i jeden w lewym. Na jego twarzy dostrzegłam bliznę, przecinała prawą część dolnej wargi i ciągnęła się aż do podbródka.

- Dobrze, usiądź. - Rzekł nauczyciel do nowego.

Szatyn poszedł w kierunku pustej ławki i tam też usiadł.

Lekcja jakoś szybko minęła. Kiedy zadzwonił dzwonek wszyscy wyszli z klasy, ja klasycznie stanęłam z boku. Potem zobaczyłam nowego, byłam pewna że zaraz pójdzie i zakumpluje się z bandą debili z mojej klasy, ale ku mojemu zdziwieniu wcale tego nie zrobił, a co jeszcze dziwniejsze podszedł do mnie...

- Hej - powiedział - zdaje się, że chodzimy do tej samej klasy. A tak w ogóle jestem James, a ty?

- Rozalia. Wiesz? To trochę dziwne, że ze mną gadasz. Inni raczej trzymają się z daleka. - Mruknęłam, na co chłopak popatrzył na mnie nieco zdezorientowany.

- Wole się trzymać ze swoimi niż... z ludźmi. - powiedział nieco ciszej.

- A więc też jesteś... No wiesz. - zapytałam zdziwiona

- Zgadza się. Dziwne, że nie wyczułaś mojego zapachu. - Odpowiedział równie zdziwiony, co ja.

Choć muszę przyznać mu rację. To faktycznie trochę dziwne, że nie wyczułam jego zapachu. Moje roztargnienie najwyraźniej weszło na wyższe stadium.

- Ktoś gada z tą idiotką? Niesamowite. - Usłyszałam nagle.

Gdy spojrzałam w stronę tego, od kogo padły te słowa zobaczyłam wysokiego chłopaka o jasno brązowych włosach i oczach w kolorze bursztynu. Mojego starszego brata, Raphaela.

- Weź sie odczep. - Starałam się bronić, mimo tego, iż czułam, że jak zwykle to nic nie da, tak było i teraz.

- Przymknij się kretynko. - Warknął Raphael.

Zabolało. Niby to nic nowego, ale każde przezwisko jakie padało z jego ust bolało tak samo mocno. W końcu to mimo wszystko był mój brat. James odwrócił głowę w stronę mojego brata i warknął cicho.

- Odwal się od niej, chyba, że mam Ci pokazać, gdzie jest miejsce dla palantów twojego pokroju. - Warknął ponownie szatyn.

Raphael popatrzył na niego przez chwilę, najwyraźniej dostrzegając, iż ma przed sobą kogoś, kto nie pozwoli na takie traktowanie innych. Jednak nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że nie tylko to sprawiło, iż Raphael sobie odpuścił. Prychnął i zwrócił się do swojej paczki.

- Idziemy stąd.

Po tych słowach ruszyli w nieznanym mi kierunku, już po chwili zniknęli w tłumie ludzi.

- Dzięki... - Powiedziałam dość cicho.

- Nie ma za co. - James uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco.

Widząc jego uśmiech, sama uśmiechnęłam się delikatnie.

- No nic, lepiej idź za nim ktoś jeszcze cię ze mną zobaczy. Wtedy zapewne z marszu dorobisz się słabej opini w tej szkole, przynajmniej wśród uczniów. - Westchnęłam. James popatrzył na mnie przez chwilę i pokręcił głową.

- Jeśli wszyscy zachowują się choćby podobnie do tego gościa, który przed chwilą o mało nie dostał ode mnie w twarz to mało mnie oni obchodzą. - Zaśmiał się cicho chłopak.

Uśmiechnęłam się lekko poraz kolejny, co James również uczynił. Nie wiem dlaczego, ale zrobiło mi się cieplej na sercu. Po prostu poczułam się lepiej.

PrzeklętaWhere stories live. Discover now