Rozdział 12

1.4K 83 35
                                    

Spałam bardzo twardo tej nocy. Ta noc była wyjątkowa. Obyło się bez koszmarów, dziwnych wspomnień i traumatycznych zjawisk we śnie. Tak naprawdę miałam materiał z wczorajszego wieczoru. Śpię w swoim łożu, czując miękką poduszkę, ugniatającą się pod ciężarem mojej głowy. Czuję agresywny uścisk ramienia pod wpływem nacisku czyjejś dłoni. Jest środek nocy. Przekładam się na drugi bok, czując pulsacyjny ból spowodowany szarpnięciem mnie. Słyszę czyiś głos, przykładając poduszkę do uszu:
-Lethien, pobudka.

Legolas.

-Co tu robisz w środku nocy, książę?
Spytałam dość głośno. Legolas przyłożył palec do buzi na znak ciszy.

-Nie krzycz. Ubierz się, jeżeli chcesz ze mną jechać.

-Jechać? Gdzie?
Nagle poczułam mieszankę dwóch uczuć. Strachu i podekscytowania.

Isengard.

-Ty już dobrze wiesz, gdzie.
Odpowiedział, podając mi rękę.

-Mówmy cicho, by nie obudzić Diany.

Legolas przytaknął. Zaczęłam przebierać się za parawanem. Legolas stał tyłem, pomagając mi spakować niezbędne rzeczy.

-Lethien, mam rozkaz dla ciebie. Nie możesz się odzywać w czasie podróży.
Rzekł. Rozszerzyłam nerwowo oczy. Mimo furii w głosie, starałam się szeptać:

-Słucham?!

Legolas podszedł bliżej parawanu. Zrzuciłam na niego swoją sukienkę, którą złapał.

-Posłuchaj mnie. Nikt nie wie, że jedzie z nami kobieta.

Do moich oczu zaczęły napływać łzy. Przebrana w zwiewną, ciemnozieloną suknię i ciemne, płaskie buty, wyszłam zza parawanu. Legolas patrzył na mnie z politowaniem.

-Będziesz tak stać czy możemy jechać?
Wyprostowałam się. Mam nadzieję, że nie wkopię księcia. Mam nadzieję, że nikt nie ujawni tego, że jestem kobietą. Mam nadzieję, że Legolas nie dowie się o Elarenie.

Elf przytaknął, mierząc wzrokiem moją suknię. Pochwalił mój wygląd, na co machnęłam ręką, chwyciłam małą torbę i wyszliśmy z komnaty. Przedtem zostawiłam na naszej toaletce list skierowany dla Diany. Nie chcę, by się martwiła. A już napewno nie o mnie. Jest wspaniałą przyjaciółką, a ona i Legolas to najbliższe mi osoby.

_________________________
Legolas ciągnął mnie po schodach, widząc czyiś cień. Usłyszeliśmy kroki strażników. Przemknął przez wąski korytarz, ciągnąc mnie za rękę.

-Lethien, obiecaj mi, że się nie odezwiesz.

-Dobrze, już raz usłyszałam polecenie!
Warknęłam. Legolas zaśmiał się:

-Ale nie słyszałaś jeszcze, że pojedziesz w torbie. Przepraszam...

Słuchałam ciągnących się bzdur. Podniosłam ton głosu:
-Żartujesz sobie?! Jakim cudem mam przeżyć przez tyle tygodni w marnej, ciasnej torbie?!

-Lethien, wybacz. Nie zdążyłem zaplanować wygodniejszego transportu przez te pare godzin.

Zaczęłam się głośno śmiać. Wyszeptałam, że wchodzę w ten układ. Jestem silna, a więc może być zabawnie. Pobiegliśmy z Legolasem w miejsce zbiórki. Kilkadziesiąt koni było przygotowanych do wyjazdu. Prawie połowa z nich niosła ciężkie torby i różnorodne bagaże. Legolas podszedł do swojego rumaka, mówiąc:
-To Arod, będzie niósł torbę z tobą.

-Legolas, ten pomysł jest kretyński!...
Krzyknęłam tak głośno, że Legolas zasłonił mi buzię ręką.

-A masz lepszy?
Spojrzał mi w oczy. Wydawały się jaśniejsze niż były w rzeczywistości.

-Nie pojadę zamknięta w takiej małej torbie. To ciasny worek, nie zrobisz mi tego!

-Dobrze, zaryzykuję. Pobiegnij się przebrać w inny strój. Może z kapturem na głowie nikt nie rozpozna twojej tożsamości.
Posłuchałam słów elfa i pobiegłam do swojej komnaty. Diana słodko drzemała, przekładając się co chwilę z boku na bok. Chyba spała niespokojnie, może pod władaniem złego snu. Nie przyglądałam się przyjaciółce dłużej niż kilka sekund. Przebrałam się w spodnie, a na górę zarzuciłam grubą pelerynę z jasnym kapturem. Postanowiłam się nie wyróżniać. Opuściłam komnatę. Delikatnie zamknęłam drzwi. Ktoś chwycił mnie za ramię.
_______________________

To był Elaren.

Be my princessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz