day 6

3.4K 230 89
                                    

25.05.2016

Dzień wcześniej, po tym kiedy oboje obudzili się wtuleni w siebie postanowili cały dzień przesiedzieć w domu grając w stare gry planszowe Harry'ego i pijąc kakao. Burza za oknem nie pozwoliła im na pójście do pracy, z powodu braku prądu o czym poinformował ich Mark. I jakie było jego zdziwienie, kiedy podczas rozmowy z Louisem usłyszał krzyk Stylesa.

-Czy to Harry?

-Nie?

-Słyszałem go! Matko boska dziękuję, nareszcie!

Tego dnia były urodziny szatyna a Harry nie byłby sobą gdyby czegoś z tej okazji nie zrobił. Z samego rana, kiedy Louis jeszcze spał, wyplątał się z jego uścisku (nie było to łatwe) i poszedł do najbliższej cukierni by móc kupić mały torcik i kilka kolorowych babeczek. W drodze powrotnej kupił szampana truskawkowego dla dzieci, bukiet róż i świeczki w kształcie "24". Kiedy wrócił Louis ns szczęście dalej spał i mógł na spokojnie wszystko przygotować. Róże wstawił do wazonu, który postawił na stole obok tortu do którego wbił świeczki a szampana postawił po drugiej stronie razem z dwoma ozdobnymi szklankami. Zrobił jeszcze dwie kanapki na śniadanie dla Louisa zanim będzie mógł zjeść ciasto.

Kiedy uznał, że wszystko jest gotowe, ruszył do sypialni i po cichu położył się na przeciwko szatyna, który zaczął się przebudzać. Uśmiechnął się widząc jak starszy próbuje odtworzyć oczy i marszczy brwi, kiedy zauważa, że Harry jest ubrany.

-Wszystkiego najlepszego, kochanie - szepnął, ściągając z jego twarzy kilka luźnych pasm włosów. Pochylił się i pocałował go w zarumieniony policzek, jednak za chwilę poczuł jak chłopak go odepchnął i zakrył twarz poduszka.

-Nienawidzę cię - wymamrotał w poduszkę, Harry zaśmiał się głośno i odsunął przedmiot od jego twarzy. Louis mruknął niezadowolony i na ślepo rzucił się na bruneta wtulając się w jego klatkę piersiową.

Harry był szczęśliwszy niż kiedykolwiek.

Wplątał palce w jego włosy i zaczął delikatnie za nie ciągnąć, jednak kiedy zauważył, że starszy zaczął znowu zasypiać gwałtownie wstał sprawiając, że Louis prawie upadł na podłogę.

-Mam coś dla ciebie.

-Nie, Harry wiesz, że tego nie lubie.

-To polubisz.

~*~

Dwadzieścia minut później, kiedy połowa tortu wraz z szampanem zniknęła ze stołu a Harry rozśmieszył Louisa do łez śpiewając mu sto lat, osiedli na tapczanie zawinięci w koce. 
-Wiesz, nie potrafię w to uwierzyć, że przez tyle czasu, żaden z nas nie wykonał żadnego kroku a w zaledwie kilka dni zdążyliśmy zrobić tyle rzeczy. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić siebie przez następne lata uciekającego od ciebie i chowającego swoje uczucia gdzieś w środku.

-Koszmar.

-Przestań się śmiać, naprawdę się bałem, że mnie nie lubisz i uważasz za dziwnego.

-Nie uważałem, to było w jakiś sposób uroczę. -  Harry uderzył go w rękę pocałować krótko w czoło zanim powrócił do oglądania wszystkich jego tatuaży z bliska.

-Pamiętasz Harry, jak zapytałeś mnie jakie jest moje marzenie a ja ci nie powiedziałem? - zapytał, patrząc z czułością w zielone tęczówki.

-Tak? Jak mógłbym zapomnieć? - zaśmiał się.

-Spełniło się, dalej się spełnia. - odpowiedział, Harry zmarczył brwi mocniej wtulając się w małą dłoń szatyna.

-Jak?

-Siedzę tu teraz z tobą, to było moim marzeniem. Być z tobą, oświadczyć się, założyć rodzinę i zestarzeć się razem. To wszystko czego chcę.

-Kocham cię, bardzo. - szepnął ze łzami w oczach Harry.

-Też cię kocham, jeszcze mocniej.

KONIEC

zrabalam końcówkę i wiem ze miały być jeszcze dwa ale nie wiedziałam co mogę napisać wiec postanowiłam to zakończyć

możecie wejść na mój profil i poczytać inne moje "pracę"

dziękuję za każdy komentarz, gwiazdkę, cokolwiek.

Xx

you still got time l.s Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz