Rozdział 16 - Porozumienie

Start from the beginning
                                    

Wzięła głęboki oddech i szła dalej. Jednak nie potrzebnie się bała. Droga była tak naprawdę prosta, nie było żadnych rozgałęzień czy ślepych uliczek.

Nagle usłyszała jakiś dziwny szum. Coś jakby... morze? Ale tu przecież nie było...

Wyszła z labiryntu i nie mogła uwierzyć. Przed nią rozprzestrzeniała się kilkumetrowa murawa, która sięgała aż do granic lasu, po jednej i po drugiej stronie. Trawnik jednak kończył się ostrym białym klifem, co przypominało trochę Dover. Ściana klifu była wysoka na jakieś sto metrów i kończyła się wąską linią brzegową.

Jednak to nie klif tak oszołomił Gemmę.

Morze było w kolorze błękitu, a jego tafla była gładka jak lustro. Za horyzontem stykało się z jasnym niebem.

Gemma usiadła na trawie i przyciągnęła kolana pod brodę. Zamknęła oczy. Wreszcie mogła chwilę sama pomyśleć.

Ten dzień był jedną wielką katastrofą. Najpierw nocny koszmar, później spotkanie z Megarą, a teraz słowa Jasona. Doskonale zdawała sobie sprawę, że nie nadaje się na Trzynastą Władczynię. Nie dorasta swojej matce nawet do pięt. A oni wymagają od niej, aby pokonała Władcę Śmierci.

- Tak sądziłem, że cię tu zastanę - usłyszała za sobą głos Jasona. Nie odwróciła się jednak. Nie chciała na niego patrzeć.

Chłopak usiadł obok niej, zachowując lekki dystans.

- Wiesz, byłem pierwszym Władcą z nowego pokolenia, który tutaj przybył. Profesor wtedy ćwiczył ze mną godzinami, zachęcał, abym się nie poddawał. Przez trzy pierwsze miesiące nie potrafiłem opanować ognia. Za każdym razem, kiedy próbowałem, parzył mnie. Pomimo tego, że czytałem masę ksiąg o władaniu ogniem i ćwiczyłem bez wytchnienia... nie wychodziło mi. Czułem się okropnie, a wtedy przychodziłem tutaj i rozmyślałem, co robię nie tak. Po pięciu miesiącach po raz pierwszy udało mi się nie sparzyć. W tym czasie do Doliny Dwunastu przybyła Lila. Ona jako jedyna widziała mnie w stanie, gdy nie potrafiłem w pełni kontrolować ognia.

Gemma spojrzała na Jasona. Chłopak wpatrywał się w dal z nieobecnym wyrazem twarzy. Wyglądał zupełnie jak nie on - miał szerzej otwarte oczy i rozluźnione mięśnie twarzy. W jego głosie słyszała melancholię i nutkę żalu.

- Rok po moim przybyciu potrafiłem już przyzywać ogień ot tak - pstryknął i na końcówkach palców pojawił się mały płomyk. - Następnie zaczęli przybywać inni Władcy. Oni wtedy widzieli we mnie mistrza, zapewne nadal uważają mnie za ich przywódcę.

Jason zaśmiał się gorzko.

- Ale, będąc szczerym, nie nadaję się na przywódcę - westchnął i spojrzał na nią ze skruchą w oczach. - Przepraszam cię za to, co powiedziałem wcześniej. Zachowałem się jak świnia.

Gemma przysunęła się do niego, że prawie stykali się ramionami.

- Nie mogę powiedzieć, że twoje słowa mnie nie zraniły - zaczęła - ale wybaczam ci. Pewnie sama bym się nieźle wkurzyła, gdyby trafiła mi się tak beznadziejna uczennica. - zaśmiała się.

Jason nie odpowiedział. Wpatrywał się w morze, jakby wyczekiwał, że zobaczy coś za horyzontem.

- Zazdroszczę ci - powiedział cicho.

- Niby czego? - zdziwiła się.

- Ty masz swojego ojca, może nie pamiętasz matki, ale na pewno miałaś masę jej zdjęć. A ja nie znam swoich rodziców. Żadnych zdjęć czy pamiątek po nich. W rezydencji jest jedynie obraz mojej matki, gdyż ojciec nie był Władcą.

Trzynasta WładczyniWhere stories live. Discover now