30 Epilog 2

311 10 2
                                    

Po tygodniu Lisa wyszła ze szpitala. Szpitala w budynku rzecz jasna. Od razu pojechała do swojej przyjaciółki, która prosiła ją o kontakt.

-Jestem. Żyje! -wskoczyła przez okno.

-Lisa! Wreszcie! Patrz co dla nas mam! -Chae pokazała dziewczynie pizze.

-Zajebiścieee. Mów co tam u Ciebie -Lisa usiadła na łóżku i wzięła kawałek pizzy.

-No słuchaj. Mam ploteczki. Ji-hyo jest w cionszy!

Lisa odłożyła pizze i wybuchła śmiechem tak, że aż spadła z łóżka.

-Lisa debilko! Dopiero co wyszłaś ze szpitala a ty już spadasz mi łóżka! Jeszcze znowu się połamieszi co! Chuja będą Ci prostować!

-Sory sory, ale nie mogłam. Mów dalej.

-No to tak. Mamy nowego wychowawce na następny rok. Podobno ma długiego i zgrywa niedostępnego.

-Normalne. Co dalej?

-Lecimy za dwa tygodnie do Tajwanu. Ja, ty, Jiwon, Hanbin. Wszystko załatwili. Gdyby ten hajs był chociaż nie kradziony... ale Jebać. Teraz ty mów jak z Jiwonem.

-Zjem pizze i do niego idę -powiedziała Lisa.

I tak zrobiła. Poszła do budynku z buta, bo motor w naprawie. Wjechała na piętro, na którym trenował teraz Jiwon.

Weszła do sali.

Chłopak walił w worek.

-Jiwon -powiedziała Lisa.

Bobby odwrócił się.
Po jego ciele spływal pot, który opływał umieśniony brzuch chłopaka. Usta miał rozchylone, a włosy potargane.

Serce Lisy zatrzymało się. Na chwilę. Długą chwilę. Bardzo długą chwilę. Parę sekund.

-Hm...?

-Chciałam tylko... -szepnęła.

Podeszła do chłopaka i pocałowała go. To był długi, namietny i pełen tęsknoty pocałunek.

-To znaczy...że znów będziesz moją dziewczyną? -spytał chłopak.

-Zawsze nią byłam.

-Idziemy na kebsa?

-Jasne.

Young WolvesWhere stories live. Discover now