36. „Jeszcze jeden i dobije do czterdziestki"

Start from the beginning
                                    

— Katie! — zawołałam i podbiegłam do dziewczyny. — Masz może wolny czas?
— Cześć Alex, o co chodzi?
— Pomyślałam sobie, że może chciałabyś pograć ze mną w quidditcha.
— Jasne — odpowiedziała zadowolona. — Dasz mi dziesięć minut? Pójdę się tylko przebrać i będziemy mogły iść.
— Nie ma sprawy, poczekam.
Katie posłała mi uśmiech i pobiegła w stronę Wieży Gryffindoru.
Usiadłam na schodku i z nudów zaczęłam nucić sobie piosenkę.
— Alex, właśnie cię szukałem!
Spojrzałam na Harry'ego pytająco.
— Syriusz napisał — wyjaśnił. — Chce, żebyśmy byli w pokoju wspólnym dwudziestego drugiego listopada o pierwszej w nocy.
— Nie ma sprawy, będę.
— Chciałem jeszcze poprosić cię o...
— Już jestem — Pojawiła się Katie. — Możemy iść?
— Tak już idziemy — Wstałam z miejsca. — Porozmawiamy później, Harry.
Harry tylko kiwną głową i odszedł.
Ruszyłyśmy do wyjścia z zamku, kierując się na boisko.
— Dawno nie rozmawiałyśmy. Co tam u ciebie? Słyszałam, że kręcisz z Cedrikiem.
— Co!? Nie! Nic nas nie łączy z Cedrikiem. Zaprzyjaźniliśmy się, nic więcej. Skąd te plotki? Już któraś z kolei osoba zadaje mi to pytanie.
— Wiesz... podobno przytulaliście się na środku korytarza...
— Dużo ludzi się przytula. Od kogo się dowiedziałaś?
— Emm... Od Alicji i Angeliny — wyznała.
— Aha... Co właściwie rozpowiadają? — zapytałam zirytowana.
— Że zmieniasz chłopaków jak rękawiczki. No i że robisz nadzieję chłopakom, a potem i tak lecisz do innego...
— Miałam tylko jednego chłopaka! — powiedziałam.
— Uważają, że robisz z siebie księżniczkę...
— Też tak uważasz? — zapytałam, starając się nie okazywać smutku w głosie.
— Nie! Oczywiście, że nie! Zazdroszczą ci, dlatego tak mówią.
— Miło z twojej strony, że tak mówisz. Choć nie rozumiem, czego one mogą mi tak zazdrościć.
— Angelina zazdrości ci, że masz taki kontakt z Fredem. Choć w sumie obie zazdroszczą ci, przyjaźni z bliźniakami i Lee.
— Przecież one też się z nimi przyjaźnią, a Fred nawet umawia się z Angeliną.
— Przyjaźnią się to prawda, ale to nie jest taka przyjaźń jak twoja i chłopaków. Wy jesteście jak takie Best Friends Forever.
— No tak — uśmiechnęłam się. — A co z tą Angeliną i Fredem?
— Ach tak. Pamiętasz, jak na początku roku wybiegłaś ze szkoły? Nie wiem, co się stało, ale wyglądało na to, że byłaś smutna. Gdy Fred się o tym dowiedział, zostawił Angelinę, by pobiec do ciebie.
— Potem na niego nakrzyczałam. Trochę głupio mi było, że ją zostawił tylko dlatego, że ja miałam gorszy dzień.
— Troszczą się o ciebie, to dobrze.
— Właśnie mi o czymś przypomniałaś! — zawołałam.
— O czym?
— Miałam się na nich zemścić! Jak ja mogłam o tym zapomnieć...
— Powiedziałam ci, że oni się o ciebie troszczą, a ty przypomniałaś sobie o zemście? — zapytała zaskoczone Katie.
— Tak jakoś wyszło... No, w każdym razie wiem, jak się zemszczę.
— Chyba nie chce być w to zamieszana.
— Nie ma sprawy — uśmiechnęłam się. — Chodźmy zagrać.





— Alex! — krzyknął Lee, gdy zabrałam mam kanapkę z talerza, którą przed chwilą sobie zrobił.
— Przepraszam Lee, ale jestem głodna, a ty możesz sobie zrobić jeszcze jedną kanapkę.
— Ehh... Wiewióreczko?
— Hm? — zapytałam i odwróciłam się w jego stronę.
— Mam do ciebie pytanie, takie czysto teoretyczne... — urwał na chwilę i przygryzł wargę, jakby się nad czymś zastanawiał. — Gdyby było dwoje przyjaciół i jedno z nich, zakochałoby się w tym drugim. Czy ten zakochany powinien powiedzieć temu drugiemu, co czuje?
— Wiesz... — zastanowiłam się. — Myślę, że tak. Znaczy, to też zależy od tego, co czuje ta druga osoba. Powiedzmy, że tą osobą z uczuciami będzie chłopak, dobrze? — Lee przytaknął. — Gdy on wyzna swoje uczucia do przyjaciółki i ona czuje to samo, to wręcz wspaniale. Jednak jeśli ona nie czuje tego, co on, to pewnie powie mu to łagodnie, tak, żeby nie urazić przyjaciela.
— Okej...
— Zakochałeś się w przyjaciółce? — zapytałam.
— Nie — powiedział szybko.
Nie kłamał...
— Okej, rozumiem.
Wzięłam ze stołu artykuł o Turnieju Trójmagicznym i zobaczyłam na okładce zdjęcie Harry'ego. Podniosłam brwi ze zdziwienia i z zaciekawieniem zaczęłam czytać.
— Ten artykuł to jakiś żart? — zapytałam Harry'ego, który dosiadł się do stołu.
— To wszystko jest zmyślone, prawie żadne zdanie z tego artykułu nie jest prawdziwe — odpowiedział.
— Ta kobieta ma coś z głową — stwierdziłam. — A tak w ogóle to, gdzie zgubiliście Rona?
— Nie odzywa się do mnie — powiedział Harry z nutką złości w głosie.
— Pokłóciliście się?
— Tak — przyznał. — Nie wierzy, że to nie ja wrzuciłem kartkę do czary. Myśli, że go oszukuje, mówiąc, że nie wiem, jako ona się tam znalazła.
— Jeśli chcesz, to mogę z nim porozmawiać? — zaproponowałam.
Ron dla Harry'ego jest jak brat. Dobrze wiem, że są najlepszymi przyjaciółmi i zdaję sobie sprawę, że Harry'emu wcale nie jest lekko ze świadomością, że jego przyjaciel mu nie wierzy.
— To nic nie da, Alex. Uparł się jak osioł i nie mam zamiaru go prosić, żeby mi uwierzył.
— Jakbyś potrzebował pomocy, to wiesz, gdzie mnie szukać — uśmiechnęłam się do niego i wstałam ze swojego miejsca.





W sobotę, przed pierwszym zadaniem Turnieju Trójmagicznego, nauczyciele zorganizowali wyjście do Hogsmeade. Razem z Fredem, George'em i Lee udaliśmy się do Trzech Mioteł.
— Wreszcie tylko we czwórkę, przy kremowym piwie — powiedział Fred. — Uwielbiam to.
— Przecież często jesteśmy we czwórkę — powiedziałam z lekkim rozbawieniem.
— Racja, ale to nie to samo co usiąść w Trzech Miotłach, napić się kremowego piwa i porozmawiać.
— Masz minę jak Alex, gdy zobaczy mój tors — zaśmiał się Lee.
— Bardzo śmieszne — powiedziałam i przekręciłam oczami.
— Prawdy nie ukryjesz, słońce — wyszczerzył się Lee i zarzucił rękę na moje ramiona.
— Mogłam cię udusić, jak miałam okazję — mruknęłam, a bliźniacy się zaśmiali.
— To nie było miłe — powiedział i zabrał swoją rękę. — Foch!
— Daje mu pięć minut — powiedziałam.
— Dwie — stwierdzili zgodnie bliźniacy.
Do naszego stolika podszedł Ron.
— Hej! Co tam u was?
— Nic ciekawego — odpowiedział George.
— Mogę się dosiąść?
— Dlaczego? — zapytał Fred.
— Tak po prostu — odpowiedział i usiadł obok Freda.
— Mówiłem już, jak bardzo lubię, gdy siedzimy we czwórkę? — zapytał Fred z lekkim rozdrażnieniem.
— Daj spokój — powiedział Lee — w końcu to twój brat.
— Rozmawiajcie sobie — uśmiechnął się Ron. — Nie będę przeszkadzał.
— W porządku — powiedziałam lekko zażenowana.
Nie chodziło tu o to, że Ron się do nas dosiadł. Po prostu próbuje udawać, że jest w porządku i pokazać Hermionie i Harry'emu, że ich nie potrzebuje. Skąd to wiem? Bo mój brat i Hermiona siedzą od nas parę stolików dalej.
— Dlaczego nie spędzasz dzisiejszego dnia z Angeliną? — zapytałam Freda.
— Umówiliśmy się na jutro — powiedział, popijając kremowe piwo. — Powiedziałem, że chce się spotkać z wami, bo jak już mówiłem, uwielbiam takie spotkania.
— To miłe — powiedziałam. — A co z tobą, George? Jakoś mało się odzywasz.
— Wszystko w porządku — uśmiechnął się. — Zerwałeś w końcu z tą dziewczyną, Lee?
— Tak, ale i tak problemu się nie pozbyłem.
— Jak to? — zapytał Ron.
— Do niej, to chyba nie trafiło. Nadal za mną łazi — powiedział Lee.
— Powiedz jej, że masz inną — powiedział Fred.
— Tylko wymyśl taką, która istnieje — rzekł George. — I żeby nie było tak, że ona do niej pójdzie i zapyta się, czy naprawdę jest twoją dziewczyną.
— Musisz znaleźć taką, która potwierdzi twoją wersie — dodał Fred.
— To dość okrutne — stwierdziłam — ale w tej sytuacji, to chyba niegłupi pomysł.
— Dobra zmieńmy temat — powiedział George.
— Jak ty ich odróżniasz? — odezwał się Ron, patrząc na mnie.
— To jest dobre pytanie — powiedział Fred.
— Sami się nad tym zastanawiamy — dodał George.
— Normalnie, choć pomaga mi w tym fakt, że jestem tym, kim jestem — odpowiedziałam z uśmiechem. — Na przykład George pachnie mieszanką pomarańczy, grejpfruta, cytryny, imbiru, szałwii i czymś jeszcze, a Fred jabłkiem, ananasem, melonem, cynamonem i czymś jak bazylia. Jak się dobrze wsłucham, to nawet ich ton głosu lekko się różni. No i jak odchyl się kołnierz koszuli George, zobaczycie, że ma tam pieprzyk, którego Fred nie ma.
— Skąd o nim wiesz? — zapytali jednocześnie bliźniacy.
— Zauważyłam to, gdy weszłam do waszego pokoju, a wy byliście bez koszulek.
— Czego ja się tu dowiaduję — powiedział Ron.
— Zauważyłaś taki szczegół? — zapytał zdziwiony George.
— Najwyraźniej tak — uśmiechnęłam się szeroko.
— A ja jak pachnę? — zapytał Lee. — Jestem ciekawy czy dasz radę wyczuć.
— Okej, pachniesz jabłkiem, jaśminem, taką świeżą trawą i... sosną.
— Też chce mieć taki nos — naburmuszył się Lee.
— Mogę cię przemienić — powiedziałam z poważną miną.
W oczach Lee zobaczyłam nutkę przerażenia, przez co się roześmiałam.
— Żartowałam. Nie mogę tego zrobić, to by było niezgodne z prawem.
— Ale mogłabyś? — zapytał Fred.
— Raczej nie, to jest jakiś rytuał czy coś. W każdym razie nie znam się na tym — Wzruszyłam ramionami. — Zresztą to niebezpieczne.
— Ale... — zaczął George.
— Nie rozmawiajmy tutaj o takich rzeczach, każdy może nas podsłuchać — powiedziałam.

Czarownica z Wilczym SercemWhere stories live. Discover now