Rozdział 22

1.1K 88 16
                                    

Pov.Melissa

Naprawdę nie wiem czy dobrze zrobiłam ulegając mu po raz kolejny. Powinnam być ostrożna, bo miłość nie jest prosta, jednak dla niego jest tak łatwo stracić głowę. To szalone, ja wiem, ale on jest moją ucieczką. Kiedyś nie wierzyłam w to, że miłość potrafi zmienić świat w kilka chwil, a teraz? Teraz jestem zakochana jak głupia nastolatka w chłopaku, który nawet nie mam pojęcia czy traktuje mnie na serio. Serce mówi żebym zaryzykowała, a głowa, że będę tego żałować.

Pov.Leondre

-To co, jedziemy do mnie?- pytam wkładając kluczyki do stacyjki samochodu.

-Do szpitala- jeszcze tam mnie brakuje.

-Po chuj?- patrzę się na nią nie rozumiejąc sensu jechania właśnie tam.

-Nie przeklinaj, nie lubię gdy to robisz- dobrze, że jestem chodzącą oazą spokoju bo już dawno bym się wkur...wkurzył.

-Dobra, więc po co mamy tam jechać?- mówię najspokojniej jak tylko potrafię.

-Odebrać Suz.

-To ona w ogóle żyje?- parskam śmiechem, lecz natychmiast przestaję widząc minę brunetki- Znaczy całe szczęście, że żyje- drapię się po karku.

-Leondre, jesteś idiotą- przyznaje.

-Dzięki, a ty jesteś niesamowicie...-urywam, kiedy widzę jej karcący wzrok- Może lepiej już jedźmy.

*****

-Zaraz ją walne!- trzymam dziewczynę w pasie starając się, żeby nic nie zrobiła tej kobiecie z recepcji.

-Kochanie, uspokój się- śmieję się nerwowo.

-Wpuść nas, bo inaczej sobie porozmawiamy- nie powiem lekko mnie śmieszy złe wcielenie Mel.

-Odejdź wariatko- odpowiada kobieta.

-Nie, no teraz to przesadziłaś!- mówi z zaciśniętymi zębami- Puszczaj- macha rękami na wszystkie strony próbując uwolnić się z moich objęć.

-Idę po ochronę- informuje nas, a w mojej głowie rodzi się plan.

-Dalej, chodź- ciągnę ją w stronę windy, do której następnie wsiadamy wciskając losowy przycisk.

-Myślałam, że ją tam rozszarpie- warczy.

-Spokojnie, przecież każdy boi się dziewczyny z metr sześćdziesiąt-pięć- wybucham śmiechem.

-Ciebie to bawi?!- krzyżuje ręce.

-Nie no coś ty- mówię, po czym po raz kolejny wybucham śmiechem- Wyglądałaś jak taki wściekły chomik- kiedy przypominam sobie tamtą sytuację zaczynam śmiać się jeszcze głośniej.

Gdy w miarę jestem już opanowany, drzwi od windy rozsuwają się, a naszym oczom ukazują się dwaj ochroniarze i kobieta z recepcji.

-Dzień dobry- głośno przełykam ślinę.


Przepraszam was za wszystko

So open up to me || L.D ZAWIESZONEWhere stories live. Discover now