Chapter Two

213 19 0
                                    

Wkrótce po tym jak się obudziłam wylądowałam. Byłam niesamowicie podekscytowana. Wstałam ze swojego siedzenia i udałam się w stronę wyjścia. Gdy wydostałam się z samolotu, poczułam przypływ nowej energii i powiew świeżego powietrza, mimo że jestem w jednym z ogromnych i najbardziej zatłoczonych miast.

Na hali panował tłok. Wszędzie było pełno ludzi, mimo że nie leciałam dużym samolotem. Wszyscy byli skupieni w trzech grupach, co mnie lekko zastanawiało, ale postanowiłam nie zaprzątać sobie tym głowy i ruszyłam między ludźmi w stronę wyjścia póki mogłam się jeszcze przecisnąć.

Gdy w końcu wyszłam na zewnątrz, zamówiłam taksówkę, podając pani w centrali wszystkie niezbędne dane. Jak na Londyn pogoda była wyjątkowo ładna. Stałam oparta o kolumnę z ogromną walizką przy boku. Była naprawdę ciężka i samo targanie jej męczyło mnie. Na parkingu stały dwie taksówki, ale żadna nie przyjechała po mnie. Kierowcy stali przed czarnym pojazdami z kartonowymi prostokątami, na których były wypisane imiona i nazwiska. Po chwili przez drzwi wypadł tłum ludzi i mogłam ujrzeć ochroniarzy. Byłam zaskoczona i lekko przestraszona, gdyż myślałam, że coś się stało. Cały tłum ze środka przyszedł za mną i czułam się  w tej chwili jak zwierzę w klatce. Zaczęło się robić duszno, przynajmniej dla mnie. Nie lubię przebywać w dużych grupach ludzi, bo dostaję wtedy ataku duszności i mam zawroty głowy. Na szczęście z tej sytuacji wybawiła mnie taksówka, która dopiero co przyjechała. Nie widziałam dokładnie napisu, który trzymał kierowca, ale było tam napisane imię 'Hope', więc nie zastanawiając się ani chwili dłużej chwyciłam za rączkę mój bagaż i podeszłam do pojazdu. Wsiadłam do taksówki, uprzednio powierzając walizkę taksówkarzowi, który schował ją do bagażnika samochodu. Uprzejmie podałam adres pod który zmierzałam i oparłam się wygodnie na siedzeniu.

Po niecałych piętnastu minutach byliśmy na miejscu, lecz to nie był adres, który uprzednio podałam. Stałam po wielkim hotelem zbudowanym z kamienia, wyglądającym zjawiskowo. Mogłabym co najwyżej pomarzyć o mieszkaniu w nim. Patrzyłam na niego ze zdumieniem przez kilka minut, aż w końcu postanowiłam odwrócić się i powiadomić kierowcy o pomyłce, lecz niestety już go nie było, tak jak i pojazdu, którym tu przyjechałam. Musiała nastąpić jakaś pomyłka.

Ostatecznie postanowiłam, że wejdę do hotelu i zapytam o wolny pokój, ale bałam się tego, że cena będzie trzykrotna niż w miejscu, które zarezerwowałam. Zostawiłam walizkę tuż przy sofach stojących po lewej stronie, po czym podeszłam do recepcji.

- Dzień dobry, w czym mogę pomóc?

- Dzień dobry. Czy jest może wolny pokój jednoosobowy?

- Tak, ale niestety musiałabym sprawdzić wszystkie pani dane i powód pobytu w tym miejscu, gdyż hotel w czasie najbliższych dwóch miesięcy jest podjęty szczegółową ochroną.

- Przepraszam, ale co to znaczy?

- To, że... - zaczęła recepcjonista, lecz w tym samym czasie zadzwonił telefon, który była zmuszona odebrać. Z rozmowy wynikało, że nie będzie ona krótka. Na dodatek głos kobiety z miłego i przyjemnego zmienił się w poddenerwowany, więc odpuściłam sobie dalsze pytania.

Podeszłam do lokaja i zapytałam czy nie byłby to problem gdybym poczekała w holu na taksówkę, na co się zgodził, więc po chwili siedziałam na kanapie. Uważnie przyglądałam się obrazom wiszącym na ścianach. Od zawsze uwielbiałam oglądać wszelkie dzieła czy też chodzić po muzeach. Sztuka była jedną z nielicznych rzeczy, która mnie interesowała. Złote ramy, w których oprawione były malowidła zdobiły każdą ze ścian pokrytych beżowo-szarą tapetą, co sprawiało, że pomieszczenie wydawało się bardziej gustowne i luksusowe.

Z myśli wyrwał mnie mój telefon, który nagle wydał dźwięk, oznajmujący przychodzącą wiadomość. Zamierzałam ją sprawdzić, gdy w tym samym momencie do hotelu wbiegła sześcioosobowa grupka. Mieli za sobą ogromne walizki, wręcz większe niż moja i prawdopodobnie instrumenty. Wyjrzałam przez okno i ujrzałam zbliżających się ludzi i mogłam przyrzec, że to te same osoby, które były na lotnisku. Przy chodniku stała taksówka, która prawdopodobnie czekała na mnie, więc w ułamkach sekundy zerwałam się z niewiarygodnie wygodnej sofy. Zarzuciłam torbę na ramię, chwyciłam walizkę i jak najszybciej próbowałam opuścić budynek, ale dzisiejszy dzień nie należał do mnie. Będąc o kilka kroków od drzwi potknęłam się, gdyż kółka mojego bagażu zablokowały się, co spowodowało, że z impetem runęłam na ziemie. Leżałam twarzą do ziemi, lecz gdy tylko dotarło do mnie co właśnie się stało podniosłam się do pozycji siedzącej. Z zewnątrz doszły mnie śmiechy a ludzie przebywający w środku wydawali się być zszokowani i byłam im szczerze wdzięczna za to, że nawet się nie uśmiechnęli na mój widok, gdyż byłam już i tak wystarczająco zażenowana. Po chwili usłyszałam obok siebie nieznajomy, męski głos.

- Wszystko dobrze? Nic ci się nie stało? - po jego tonie mogłam stwierdzić, że był przejęty. Spojrzałam w kierunku z którego dochodził i zobaczyłam przed sobą klęczącego bruneta, który patrzył mi prosto w oczy. Byłam po raz kolejny wdzięczna, że jednak leżę na ziemi, bo pod wpływem jego czekoladowych tęczówek nie byłabym w stanie ustać na nogach.

- Tak, wszytko dobrze. To wszystko wina tej walizki, ponieważ jest cholernie ciężka, co jest już moją sprawką - po moich słowach chłopak obok mnie roześmiał się, po czym pomógł mi wstać.

- Jesteś pewna, że nic ci nie jest?

- Tak, bardziej pewna nigdy nie byłam. Dziękuję ci za pomoc - uśmiechnęłam się lekko, po czym strzepałam niewidzialny kurz z moich spodni i koszuli. Nie byłam w stanie spojrzeć mu w oczy, nie dlatego, że powodowały u mnie uderzenia gorąca, a raczej z powodu, że czułam się niewyobrażalnie zażenowana - Przepraszam, ale muszę już iść, taksówka na mnie czeka - ostateczny raz obdarzyłam go spojrzeniem i wyszłam przez drzwi bez przykrych niespodzianek.

Muszę przyznać, że brunet był przystojny a skórzana kurtka ze zwyczajną białą koszulką pasowały do niego idealnie. Całą drogę do hotelu nie mogłam wyrzucić go z mojej pamięci. To, kim jest, pozostanie dla mnie zagadką.

Droga do mojego tymczasowego miejsca zamieszkania zajęła dłużej niż się spodziewałam. Zapłaciłam kierowcy i podziękowałam za pomoc z bagażem, po czym ruszyłam już do właściwego budynku. W środku ani na zewnątrz nie wywarł na mnie tak wielkiego wrażenia jak poprzedni, ale nawet niczego podobnego nie oczekiwałam. Gdy stałam pośrodku korytarza podszedł do mnie lokaj.

- Pani Edwards? - odpowiedziałam przytaknięciem - Pozwoli pani, że wezmę pani torbę. - podziękowałam bezgłośnie i udałam się w kierunku biura obsługi po klucze od pokoju.

Na szczęście hotel miał windę i nie musiałam taszczyć ogromnej walizki po schodach. Lokaj pomógł mi trafić do przypisanego mi pokoju i wnieść wszystkie moje rzeczy, za co byłam mu bardzo wdzięczna, więc podziękowałam mu po raz kolejny i wręczyłam napiwek. Co prawda hotel wyglądem nie dorównywał do poprzedniego, ale za to przemiłą obsługą nadrabiał wszelkie zaległości. Nie twierdzę, że osoby pracujące w tamtym luksusowym budynku były nieuprzejme ani nic z tych rzeczy, ale tutaj zdecydowanie czuję się lepiej.

Mój pokój był ładniejszy niż mi się wydawało. Może nie był ogromny z królewskim łożem i przeszkloną ścianą z widokiem na nocne miasto, ale był przytulny. Posiadał duże dwuosobowe łóżko i balkon. Miał ściany w beżowym kolorze i białe meble co wywoływało uśmiech na mojej twarzy, gdyż zawsze o takim marzyłam. Łazienka była mała, ale zupełnie wystarczająca jak dla mnie. Po krótkim zwiedzaniu wiedziałam, że będę się tutaj czuła dobrze i najbliższe dwa miesiące będą wręcz cudowne.

Po zamknięciu drzwi pierwsze co zrobiłam to rzuciłam się plecami na łóżko. Jedyne czego teraz potrzebowałam był odpoczynek. Nie było późno, ale powoli zbliżał się wieczór, więc postanowiłam zostać ten dzień w hotelu, gdyż po dzisiejszych przeżyciach nie miałam siły na nic innego. 

Otworzyłam walizkę w poszukiwaniu luźnych ubrań do spania, ale z racji, że dopiero co był zachód słońca, który było widać wręcz idealnie z mojego okna to rozpakowałam ją w połowie, gdyż miałam jeszcze trochę czasu do zapadnięcia całkowitego zmroku i postanowiłam go wykorzystać. Następnie wyjęłam wszystkie niezbędne rzeczy i poszłam wziąć prysznic. 

Po dwudziestu minutach powróciłam do pokoju i położyłam się na łóżku uprzednio chwytając pilot i włączając telewizor. Akurat leciał jakiś amerykański serial, więc pozostawiłam obecny kanał, oglądając go.  W międzyczasie sprawdziłam swoje social media i napisałam kilka Tweetów, po czym odłożyłam telefon na szafkę nocną i przy włączonym świetle zapadłam w sen.



Summer Love {Blake Richardson}Kde žijí příběhy. Začni objevovat