Stay 'til the A.M.

En başından başla
                                    

Olivia dwa razy w tygodniu miała popołudniową zmianę. Harry przychodził do domu po pracy a ona w tym samym czasie wychodziła. To były ulubione dni Harry'ego i Lou. W tym czasie mogli oczywiście się spotykać. Rzadko kiedy był to dom Harry'ego ponieważ nie chcieli by nakrył ich któryś z sąsiadów, dlatego najczęściej widywali się u Louisa albo wychodzili na kawę. Dziś planowali pójść do malutkiej restauracji na obrzeżach Londynu. Harry szybko przebrał się w wygodniejsze ciuchy, roztrzepał włosy i od razu wsiadł w samochód, aby jak najszybciej dotrzeć do domu szatyna.

Znał go na pamięć. Sam go w końcu zaprojektował i był przy urządzaniu go. Pomagał Louisowi dobierać meble do koloru ścian i różne dodatki. Namówił go na wnętrze w stylu skandynawskim, jego ulubionym. szatyna była piękna, na poddaszu; małżeńskie łoże stało pod ścianą zewnętrzną, z którą rozchodził się widok na okolicę, okno posiadało cudną okiennicę z ciemnego drewna (jak każde inne okno w tym domu), którym była również wyłożona ściana oddzielającą sypialnię od łazienki. Drzwi nie było, jedynie szara zasłona przepasana sznurem. Po środku łazienki na białej podłodze mieściła wanna wolnostojąca mieszcząca ich obu. Na przeciwko była z drewna szafa mieszcząca wszystkie kosmetyki Louisa, a po drugiej stronie mała biała toaletka, pisuar i dwa duże lustra.

Na przeciw łóżka znajdował się fotel z pufą pod nogi, niska szafeczka, gdzie Louis trzymał swoje ulubione książki i pomiędzy tym wszystkim wysoka lampa. W rogu, przy wejściu do łazienki wbudowana była szafa zawierająca pozostałe książki i płyty najróżniejszych zespołów, z muzyką na każdą okazję. Jedyne co w tym pokoju było nowoczesne to wieża na drewnianym stoliku przy łóżku. Po przeciwnej stronie natomiast stał gramofon z tubą, jeszcze po dziadku Louisa. Harry zdecydowanie kochał ten pokój. Mimo, że kolory to głównie szary i brąz, to w pomieszczeniu było cholernie miło. Może dlatego, że sypialnia była mała. Ale za to okropnie przytulna.
Wszedł do środka wcześniej odkluczając drzwi po dwudziestominutowej jeździe. Odwiesił swój płaszcz na czarny wieszak i po białych panelach skierował się do salonu gdzie na pewno znajdował się Louis. Na białej kanapie, przy kominku, leżał ten śliczny chłopak okryty kocem we wzór norweski i wyglądał jakby spał. Harry podszedł do kominka i wrzucił kilka klocków drewna. Wyłączył telewizor, zgasił małą lampkę stojącą przy grzejniku i w pomieszczeniu od razu zrobiło się ciemniej. Był listopad, na zewnątrz zaczęło mżyć i Harry nagle stracił ochotę na wyjście. Louis smacznie sobie spał, więc nie chciał go budzić. Podszedł do okna i zamknął okiennicę. Z małego barku wyjął białe wino i dwa kieliszki. Wszystko ustawił na jasnym drewnianym stoliku i przysiadł na końcu kanapy kładąc sobie okryte puchatymi skarpetkami stopy Louisa. Nalał sobie odrobinę alkoholu, zsunął buty, by móc je wcisnąć pod koc i oparł się wygodnie. W domu było cicho, ciepło, ciemno i przyjemnie. Właśnie tak lubił spędzać popołudnia a nie na jedzeniu obiadków z Olivią, oglądaniu filmów i wspólnym rozwiązywaniu krzyżówek. Chciał się z nią rozwieźć. Naprawdę chciał, ale nie miał odwagi przyznać się do tego, powiedzieć jej prawdy i zobaczyć zranioną minę. Nie chciał skrzywdzić jej ani swojej mamy, której też musiał powiedzieć. Zresztą, wszystkim chciał powiedzieć, że kocha Louisa. Nie lubił ukrywania swojej orientacji seksualnej i miłości swojego życia. Chciał cieszyć się ze swoimi bliskimi swoim szczęściem, chciał przedstawić Louisa rodzicom. To wszystko co robił z Olivią, chciał robić z Louisem i o wiele więcej.

Spojrzał na niego i uśmiechnął się widząc, jak chłopak słodko oddycha przez rozchylone usta. Jedną dłoń miał wciśniętą pod policzek a druga wyciągnięta na koc ułożona była na jego biodrze. Harry postanowił trochę wybudzić Louisa i połaskotał jego stopy. Szatyn poruszył się lekko, a kiedy Harry nie przestał, wymamrotał coś przez sen i kopnął stopą udo Harry'ego wywołując u niego chichot. Louis uchylił powieki, przekręcił się na plecy i dostrzegł swojego kochanka trzymającego jest stopy. Loki związane były w uroczego koczka a koszula i spodnie od garnituru zostały zamienione na szarą bluzę. Wyglądał tak bardzo domowo i przytulnie, że Louis nie był zły za obudzenie go. Uśmiechnął się sennie i wyciągnął do niego ręce.

- Dzień dobry, mój królewiczu - zaśmiał się Harry i pochylił do chłopaka. Wcisnął się pomiędzy niego a oparcie kanapy i objął mocno ucałowawszy jego czoło.

- Uhh. Przysnęło mi się trochę - westchnął Louis w szyję Harry'ego i złożył na niej mokrego buziaka. - Musimy się już zbierać, nie? - mruknął chcąc się obrócić i wstać ale brunet go zatrzymał.

- Nie. Nigdzie nie idziemy. Rozpadało się i wolę spędzić ten dzień z tobą na kanapie przytulając się i pijąc wino.

- Wino? - zdziwił się Louis i od razu spojrzał na stolik gdzie stała butelka pełna białego alkoholu i dwa kieliszki, jeden zapełniony i drugi pusty. -Mmm - mruknął i uniósł się. Sięgnął po butelkę i nalał sobie odrobinę.

- Podoba ci się ten pomysł?

- Bardzo - upił kilka łyków i ułożył się z powrotem na kanapie, głowę kładąc na szerokiej piersi chłopaka. Harry od razu objął go w pasie i złączył razem ich czoła.

- Tak długo na to czekałem - westchnął Harry. Niestety na weekend nie udało im się spotkać a wczoraj Louis miał popołudniową zmianę. Wpadł tylko na chwilę do biura Harry'ego, tak by nie tworzyć podejrzeń. Harry widział, że jego znajomi dziwnie patrzyli się na dwudziestoletniego chłopaka która co najmniej raz w tygodniu przychodził do niego do pracy, jednak nikt nic nie mówił, nikt nie pytał.

- Ja też. Po prostu leżmy i nic nie róbmy.

- Nawet tego? - wymamrotał Harry składając lekkie pocałunku na policzkach Louisa wywołując u niego lekki chichot i uroczy rumieniec.

- To możemy robić - odparł szeptem. Harry uniósł się nad nim i usiadł na jego udach. Przyjrzał się chwilę chłopakowi pod nim, jego rumieńcom i święcącym się oczom i pomyślał jak wiele by dla niego zrobił i jak mocno go kochał.

- Kocham cię. - wyszeptał prosto w wargi Louisa i tylko pozwolił, by szatyn westchnął, że to odwzajemnia i złączył razem ich usta. Na początku byłby to zwykłe muśnięcia wywołujące przyjemne dreszcze u obu. Później przeobraziły się w namiętne pocałunki pełne westchnięć i jęków przyjemności. Dłonie Harry'ego wsunęły się pod cienki sweterek Louisa i zaczęły masować jego mięciutki brzuszek. Chłopak pisnął na tę przyjemność, uwielbiał kiedy Harry to robił. Czuł się wtedy taki piękny, bo starszy wręcz czcił jego ciało. Zawsze powtarzał, że jest niesamowite, a jeszcze rok temu szatyn miał okropne kompleksy z tego powodu. Teraz czuł się świetnie we własnej skórze.

Swoje dłonie położył na pośladkach starszego wywołując u niego przyjemne warknięcie. Ścisnął je lekko kiedy Harry zaczął wysysać malinkę na jego szyi pod uchem a potem na obojczyku. Przymknął oczy i pozwolił, by Harry robił z nim to co chciał, by zdjął jego sweterek i zaczął suwać językiem po jego piersi. Cmokał jego brzuszek i w międzyczasie delikatnie drapał jego boki. Zanurzył nos w jego pępku, który pachniał malinami a Louis zaśmiał się czując łaskotanie. Później Harry przesunął nim pod delikatnych włoskach, które znikały pod bawełnianymi bokserkami i ucałował miękką skórę. Louis uchylił oczy i zaczął przyglądać się poczynaniom chłopaka. Niestety jedyne co widział to burza czekoladowych loków wysunięta spod gumki. Jęknął i jedną dłonią chwycił włosy Harry'ego by móc zobaczyć jak ten przygryza delikatnie jego skórę na biodrze.

- Harry - szepnął i pociągnął jego loki. Chłopak uniósł na niego spojrzenie po czym z lekkim uśmiechem podsunął się do góry, szturchnął nosem o nos Louisa wywołując u niego kurze łapki przy oczach i ponownie złączył ich usta.

Chwycił jego biodra, rozsunął je i usiadł pomiędzy nimi naciągając je na swoje nogi. Louis od razu zacisnął jego wokół pasa Harry'ego a ich miednice zderzyły się. Obaj westchnęli czując przyjemne tarcie jednak nie tego dziś chcieli. Harry złożył ostatni mokry pocałunek na spuchniętych wargach Louisa i odsunął się ze szczęśliwym uśmiechem.

- Lubię to - mruknął po chwili wpatrywania się w błękitne oczy.

- Mmm. Wiem, ja też. Całowanie cię jest jak podróżowanie po nieznanych terenach. Za każdym razem czuję i uczę się czegoś innego.

- Harry - westchnął Louis na te urocze porównanie. Zaczął skakać wzrokiem po zarumienionej twarzy starszego z lekko rozchylonymi wargami. Przez kilka sekund podziwiał jego przystojną i jednocześnie śliczną twarz. - To kochane co mówisz.

- Mówię samą prawdę - odparł po czym nachylił się i cmoknął policzek Louisa. Usiadł na swoich piętach a potem przecisnął przez głowę jego sweterek. Powrócił do swojej wcześniejszej pozycji z głową szatyna na jego piersi. Okrył ich kocem i po prostu leżeli z kieliszkami wina w dłoniach.

- Tata chce, żebym pracował w jego firmie. - mruknął Louis po długiej chwili ciszy. Przewrócił się na bok i spojrzał smutno na Harry'ego.

- A ty nie chcesz? - brunet bardziej stwierdził niż spytał. Dłonią sięgnął do policzka chłopaka a on przymknął oczy na dotyk i uśmiechnął się lekko.

- Nie. Już mu to mówiłem ale on nalega. Dał mi czas do jutra, żebym to sobie przemyślał.

- No to może jednak spróbuj hm? - Harry nie przestawał głaskać jego rumianego policzka.

- Dobrze wiesz, że nie chce. Rodzice od zawsze wszystko robili za mnie. Wszystkie decyzje, wszystko co tyczyło się mnie.. oni zawsze wybierali. Teraz chcę być samodzielny i niezależny. Chce sam nauczyć się życia. Dom to ostatnia rzecz w jakiej mnie wyręczyli. Naprawdę jestem im za to wdzięczny. Tyle razy juz im to mówiłem. A ja.. lubię swoją pracę w Starbucksie. Moja wypłata całkowicie mi starcza, nie potrzebuje niczego więcej. Rozumiesz mnie?

- Oczywiście - uśmiechnął się Harry i nachylił by cmoknąć chłopaka w czoło. Louis westchnął zirytowany i chwycił dłoń starszego głaszczącą jego twarz, jednak Styles wiedział, że to tylko udawane, a uśmiech błąkał się po tych słodkich usteczkach.

- Harry. - jęknął Louis zirytowany, ale zachichotał, gdy brunet uszczypnął lekko jego bok.
- Rozumiem to. Zawsze byłeś we wszystkim wyręczany, a teraz chcesz być samodzielny. Po prostu powiedz to tacie.

- Już mówiłem.

Louis uniósł się i usiadł. Sięgnął po kolejną lampkę wina, nogi podkurczył a Harry objął go mocno.

- Powiedz to jeszcze raz. Przecież i tak cię nie zmusi.

- Mhm - westchnął i upił kilka łyków alkoholu. Harry zaśmiał się i ucałował go w głowę.

- Zostaniesz do rana? - spytał Louis zmieniając temat. Uniósł na bruneta spojrzenie pełne nadziei.

- Kochanie.. niestety, nie mogę. Przepraszam. - odparł Harry rozżalony i wyraźnie zasmucony. Oczywiście, że chciał zostać. Bardzo chciał.. i nigdy nie wracać do żony. Zostać na zawsze z Louisem i spędzić z nim swoje życie właśnie w taki sposób jak teraz. A realia były inne.
Louis pokiwał krótko głową i ponownie przywarł ustami do kieliszka wypełnionego białym winem. Harry położył swoją dłoń na jego udzie i ścisnął je lekko w pocieszającym geście.

- Ale zostaje do dwudziestej więc może zjemy kolację a potem razem się wykąpiemy, hm? - zaproponował szepcząc do ucha szatyna. Louis od razu się ożywił, odłożył kieliszek, chwycił nadgarstek Harry'ego i pociągnął go w stronę kuchni. Dlaczego Harry dopiero teraz zauważył, że Louis miał na sobie szare legginsy? Boże, jego tyłek wyglądał cudnie. Jak słodka i jędrna brzoskwinka (pomijając już, że kolor skóry szatyna był prawie taki sam jak kolor owocu - niesamowicie rumiany). Nie powstrzymując się złapał obiema dłońmi pośladki Louisa, gdy ten zaglądał do lodówki. Wzdrygnął się czując duże dłonie wbijające się w jego tyłek.

- Harry! - pisnął rozbawiony ale nie odsunął się. Po co udawać, że mu się to nie podobało? Uwielbiał być adorowany.

- Kocham je - zawarczał cicho wprost do ucha mniejszego, a potem objął jego biodra i przycisnął swoje krocze do słodkiej pupy.

- Zboczeniec - zaśmiał się Louis wyjmując z lodówki jogurt naturalny i pomidor.

- Raczej nienasycony. - żachnął się Harry i sięgnął nad chłopakiem po tarty chrzan i parówki wiedząc co zjedzą na kolację.

- Tłumacz się.

Na stole pojawiły się jeszcze ogórek, cebula, pieprz, sól, bazylia, deska do krojenia i dwie małe szklane miseczki. Louis wziął się za krojenie składników a Harry w tym czasie przygotowywał im herbatę waniliową.

- Nie rozumiem dlaczego ale lubię tę twoją sałatkę mimo dziwnych składników. - powiedział Harry rozdzielając składniki na dwie miseczki.

- Mama zawsze nam ją robiła w ostateczności, bo to jest to co każdy na pewno ma w swojej lodówce praktycznie zawsze i wyjątkowo świetnie smakuje.

- Mmm - zgodził się Harry podjadając cebulę, swoje ulubione warzywo. Louis prychnął.

- Będziesz musiał umyć zęby.

- Ty też - burknął brunet i wystawił Louisowi język wywołując u niego kolejny chichot. Chłopak przy nim bardzo często się śmiał, w jego oczach widział jak bardzo szczęśliwy jest, gdy są razem, i to również uszczęśliwiało Harry'ego.

Przyprawili jeszcze swoje sałatki i z tym zasiedli przy drewnianym stole z kubkiem herbaty pod ręką. Zjedli w ciszy w towarzystwie ukradkowych uśmiechów i nieśmiałych spojrzeń, które wcale nie były takie nieśmiałe. Później poszli na górę do sypialni szatyna, gdzie zniknęli za kotarą w białej dużej wannie. Okiennice były zamknięte, świeczki na podłodze zapalone, z gramofonu wydostawały się melodie wszystkich ballad Beatlesów. Louis usiadł naprzeciw ukochanego i znienacka, gdy ten skupiony polewał gąbkę mydłem, chlapnął w niego cieplutką pachnącą wodę. Zaśmiał się widząc oburzoną minę Harry'ego i pianę na jego włosach.

- Nie oddam ci bo rozpęta się wojna - zaśmiał sie Styles.

- I słusznie - odparł z uśmiechem Louis i sięgnął po gąbkę z rąk starszego po czym zaczął nią myć pierś chłopaka. Harry zamruczał i chętnie pozwolił się wyszorować. Nie protestował gdy Louis szorstką stroną pocierał jego stopy.

Później ułożył się tak, że jego plecy opierały się wygodnie na umięśnionym ciele bruneta. W odwecie Harry umył jego karmelowe kosmyki a potem dokładnie jego całego, ale delikatnie, tak, że Louis myślał iż uśnie w jego silnych i bezpiecznych ramionach.

Wyszli gdy ich skóra zaczęła się śmiesznie marszczyć i powoli zbliżała się godzina ósma. Louis pożyczył ukochanemu swoje białe bokserki. Harry założył swoje poprzednie ubrania, w których czuł się dziwnie po kąpieli a Louis na nagie ciało zarzucił satynowy szlafrok powodując, że Harry coraz bardziej pragnął zostać i nie przejmować się konsekwencjami. Jednak Louis nie chciał ryzykować.

W trochę przygnębionych humorach znaleźli się w korytarzu, gdzie Harry włożył na siebie buty i płaszcz a Louis zawiązał mu szczelnie szalik. Z uśmiechem uniósł się na placach i pociągnął Harry'ego za ciepły materiał. Ich usta spotkały się w delikatnym pocałunku. Harry trącił nosem o ten Louisa a potem cmoknął go jeszcze w czoło. Pożegnania były najgorszą częścią ich związku. Trudno im było się rozstać a potem czekać kilka dni na kolejne spotkanie. Ale dawali radę. Kochali się i to na razie wystarczało dopóki Harry się nie rozwiedzie, działało dla nich obu.

- Pa, kochanie. Będę tęsknił - szepnął Louis w wargi Harry'ego. Starszy zauważył łzy w jego oczach. Nie potrafił patrzeć na smutnego Lou więc przymknął powieki i złączył razem ich czoła, w dłoniach ściskając te mniejsze Louisa.

- Wiem, słońce. Ja też. Niedługo się zobaczymy. Zadzwonię do ciebie później, jeszcze dzisiaj. - ostatni raz ucałował chłopaka, kiedy ten ostatecznie się uśmiechnął i wyszedł z kującym sercem.
Z rana obudził go zapach mocnej, czarnej kawy i świeżego chleba. Pomimo tych cudnych aromatów wolał obrócić się na drugi bok, zaciągnąć kołdrę na głowę i spać dalej. Gdzieś w oddali usłyszał rozbawiony śmiech Olivii i mimowolnie skrzywił się. Z dnia na dzień było mu coraz trudniej z nią żyć, oszukiwać ją od ponad dziewięciu miesięcy i udawać kochającego męża. Louis prosił już tyle razy, by w końcu powiedział prawdę. Wiedział, że był już coraz bliżej.
Olivia odsłoniła okna i przysiadła na brzegu łóżka po stronie Harry'ego i sięgnęła drobną, gładką dłonią do jego loków. Harry prychnął wywołując u żony kolejny chichot. Uchylił jedno oko i pierwsze co zauważył to tacka na szafce nocnej z dużym kubkiem jego porannej kawy i kanapkami z sałatą, szynką i pomidorem. Jednak wiedziała co najbardziej lubi na śniadanie, ale zdecydowanie preferował naleśniki Louisa z jogurtem naturalnym.

- Wstawaj, śpiochu - szepnęła mu do ucha i ucałowała go w skroń. Było kochana. I nic poza tym.

- Zaraz - mruknął Harry porannym, brzęczącym głosem.

- Zaraz to taka duża bakteria. Wstawaj, jest dziesiąta, a chciałam spędzić razem trochę czasu, bo później jadę do mamy. - ta wiadomość spowodowała, że Harry od razu otworzył oczy i uniósł się do pozycji siedzącej. Spojrzał znacząco na Olivię.

- Do mamy? Po co? - spytał tak, by brzmiał na zawiedzionego.

- Dawno się nie widziałyśmy więc zaprosiła mnie na nockę. Pójdziemy do SPA i takie tam.

- O której wyjedziesz? - spytał dociekliwie i sięgnął po kawę, upił kilka dużych łyków.

- Coś koło czternastej. A teraz jedz i pomiziamy się trochę - zagruchała po czym wyszła kręcąc swoim nagim tyłkiem zakrytym przez cętkowaną halkę. Harry westchnął ciężko i odłożył filiżankę. Pomiziamy? Nie miał na to najmniejszej ochoty, zresztą jak zawsze, ale teraz to już w ogóle. Myślał tylko o tym, że za kilka godzin spotka się z Louisem, spędzi z nim noc i nie będzie musiał wychodzić o szóstej nad ranem.

Sięgnął po swój telefon, by poinformować o tym szatyna. Odblokował urządzenie i zauważył, że dostał wiadomość. Od niego. Treść brzmiała: "Dzień dobry, kochanie. Daj znać kiedy będziesz miał dla mnie czas xxxxx". Zachichotał na ilość iksów i odpisał: "Witaj, kochanie. Miłego dnia :) xxx". Zdecydował nie mówić nic chłopakowi o dzisiejszej randce, chciał zrobić mu miłą niespodziankę. Odłożył telefon i wziął się za pałaszowanie kanapek kiedy do sypialni weszła Olivia w białej koszulce i jasnych jeansach wkładając do uszu brylantowe kolczyki. Jej włosy były uczesane w niedbałego koczka.

- Smakuje? - spytała z uśmiechem i zajrzała do szuflady w poszukiwaniu białych skarpetek. Harry tylko pokiwał głową zajadając się kanapką. - Wiesz, jednak nie będę miała czasu. Może tylko coś obejrzymy bo o dwunastej umówiłam się do fryzjera.

- Iść z tobą? - spytał z grzeczności, jak przystało na dobrego męża. Olivia spojrzała na niego rozbawiona. Uff.

- Przestań. Od razu jadę do mamy. Nie musisz. Zostań w domu i odpocznij. - posłała mu ostatni uśmiech i nie pozwalając mu odpowiedzieć wyszła z sypialni. Harry nie protestował. - Ale obejrzymy jakiś film! - krzyknęła będąc prawdopodobnie w kuchni. Harry pominął to i jedynie czekał aż Olivia pojedzie do matki a on od razu pogna do Louisa. Nie mógł się doczekać.
Boleśnie długo kończył swoje śniadanie. Jego kawa zrobiła się już zimna ale skończył ją, bo Olivia nie lubiła gdy zostawiał w połowie niedopitą kawę. Wyszedł z łóżka i nawet się nie przebierając zszedł na dół. Tam zastał swoją żoną siedzącą przy stole i poprawiającą rzęsy pewnie po raz piąty tego ranka. Przed nią stała szklanka pełna kawy z mlekiem, za pewne okropnie słodka. Usiadł naprzeciw niej i sięgnął po gazetę leżącą po środku stołu. Ledwo zdołał przeczytać tytuł kiedy Olivia gwałtownie wstała i wręcz niczym sarenka podreptała do salonu.

- Wybrałam Kocha, lubi, szanuje! - krzyknęła lądując na kanapie. Harry skrzywił się. Sięgnął do swojej kieszeni po telefon. Nie miał żadnego smsa od Louisa, więc wstał i szurając nogami dotarł do salonu. Usiadł a Olivia przylgnęła do niego całym ciałem. Po chwili namysłu objął jej biodro i wyłączył się kiedy ona zachwycała się filmem z Emmą Stone.

Myślami był oczywiście z Louisem. Chłopak pewnie czytał jedną ze swoich książek. O ile dobrze Harry pamiętał był to Sklepik z marzeniami Stephena Kinga. Louis lubił thrillery i wszystkie książki podczas których skakało ciśnienie i człowiek nie potrafił się oderwać dopóki nie skończy. Harry też zdecydowanie wolałby czytać książkę, z nim, niż oglądać kolejne romansidło z żoną, której nie kochał tak jak powinien. Życie było okrutne. Tego był pewien. Wszyscy mieli swoje problemy, jasne, dla niektórych te kogoś wydawały się błahe, ale każdy przeżywał swój koniec świata. Harry właśnie miał swój nie mogąc być w pełni z ukochanym. Musiał w końcu powiedzieć o wszystkim Olivii.

W połowie filmu dziewczyna gwałtownie odsunęła się od Harry'ego i bez słowa pobiegła na górę. Harry spojrzał na zegarek, który wskazywał godzinę za piętnaście dwunastą i zrozumiał. Z uśmiechem wyłączył telewizor i wrócił do kuchni, by zrobić sobie herbatę. Sprawdził telefon czy czasem nie miał jakichś wiadomości od Louisa ale nie miał. Olivia wróciła na dół z małą cętkowaną walizką już ubrana w kremowy płaszczyk i dopasowanych botkach. Nachyliła się nad siedzącym Harry i złożyła buziaka na jego czole.

- Widzimy się jutro po południu, tak? - zaświergotała czochrając jego loki.

- Mhm - westchnął z uśmiechem, obiema dłońmi chwycił biodra dziewczyny i przyciągnął do siebie, tak że usiadła mu na kolana. Olivia wybuchła śmiechem na co Harry uśmiechnął się. Lubił widzieć ją szczęśliwą dlatego tak ciężko było mu wyznać prawdę, bo Olivia była dla niego ważna i wiedział, iż zrani ją tym, że zdradza, że jej nie kocha.

- Do zobaczenia - wyszeptała w jego wargi i ucałowała go ponownie.

- Pa. - odparł i pozwolił jej odejść. Jeszcze chwilę słyszał stukot jej obcasów a potem dźwięk zamykanych drzwi. Siedział przez kilka sekund w miejscu dopóki z szerokim uśmiechem nie pognał do swojej sypialni. Tam małą torbę wrzucił ubrania na zmianę, bieliznę i szczoteczkę. Pozamykał jeszcze okna, zarzucił płaszcz na bluzę i wyszedł z domu. Zamknął go na trzy spusty, wsiadł w samochód i w końcu pojechał do Louisa; na resztę dzisiejszego dnia, noc i połowę dnia następnego. Dwa dni i noc. Cudownie. Będzie idealnie.

Tym razem zapukał, tak by Louis się nie spodziewał go, bo Harry nigdy nie pukał - miał klucze więc po prostu wchodził. Czekał chwilę zanim otworzył mu widocznie zszokowany Louis. Uśmiechnął się do niego i sam wszedł do środka. Zamknął za sobą drzwi jednocześnie przyciągnął do siebie chłopaka za jego biodra i złączył ich usta. Młodszy z ogromną ochotą odwzajemnił pieszczotę i objął Harry'ego za szyję. Styles zaśmiał się po czym chwycił chłopaka z uda i posadził go na sobie.

- Nie mówiłeś, że przyjedziesz - westchnął Louis zaczesując jego loki za ucho. Harry cmoknął jego nos.

- Olivia pojechała do mamy - odparł wymijająco i zaniósł chłopaka do jego sypialni. Ułożył go na łóżko i przyssał się do jego szyi wydobywając ciche westchnięcia.

- Na jak długo?

- Wraca dopiero jutro. - odparł dopiero kiedy skończył wysysać malinkę na piersi Louisa. Chłopak powoli przestawał normalnie myśleć.

- Czyli.. zoo-zostaniesz? do rana?

- Mmm - przytaknął przygryzając skórę na szczęce Louisa. Szatyn już przestał pytać. Pozwolił, by Harry robił z nim co tylko chciał. A chciał bardzo dużo.

Rozpiął jego bluzę i zaraz po niej zdjął szarą koszulkę. Od razu przywarł wargami do stwardniałego sutka. Louis pisnął zaskoczony i wplótł palce w loki starszego, nie protestował. Wzdychał i zaczął cicho jęczeć gdy udo Harry'ego przycisnęło się do jego krocza sprawiając mu przyjemność. Jego penis był już twardy, czuł też erekcje bruneta na swoim biodrze. Obaj byli spragnieni siebie co niestety zaniepokoiło Louisa. Niechętnie chwycił ramiona chłopaka i zaczął go od siebie odsuwać. Harry zdezorientowany uniósł się i spojrzał na Louisa. Jego oczy błyszczały, wyglądał na lekko spanikowanego.

- Harry - zaczął powoli obserwując jego reakcje. Harry pokazał mu, że słucha. - Nasz związek polega tylko na seksie? - spytał spanikowanym głosem. Oczy Stylesa rozszerzyły się.

- Co? Nie, słonko. Dlaczego tak pomyślałeś?

- Bo prawie zawsze kiedy się spotykamy to się kochamy.

- Ja.. nie. Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi. Spotykamy się, bo mi na tobie zależy. Kocham cię, Louis. Zdradzam żonę z miłości do ciebie. Seks jest dodatkiem. Jesteś po prostu piękny, pociągasz mnie i chcę ci sprawić przyjemność - uśmiechnął się a kiedy Louis odwzajemnił gest ucałował jego policzek.

- Ja też cię kocham - odparł z wypiekami na twarzy.

- A jeśli nie chcesz to nie musimy się teraz kochać.

- Nie! Chcę, bardzo. Tak. Taaak bardzo.

Harry zaśmiał się na słodką reakcję ukochanego. Ucałował jego usta i wrócił do sprawiania mu przyjemności. Z powrotem zaczął się o niego ocierać kiedy ich języki się splątały i spijał z niego jęki. Louis nie wiedział co miał robić z rękami. Palce u jego nóg już zaczęły się zwijać, a nie miał czego się chwycić. Ostatecznie wbił paznokcie w nagie boki Harry'ego i po prostu leżał. Styles nie potrafił oderwać swoich ust od brzoskwiniowej skóry Louisa; pachniała i smakowała tak dobrze, a sine malinki pięknie się z nią komponowały.

Zdjął z siebie bluzę co spotkało się z zadowolonym uśmiechem Louisa. Od razu sięgnął do jego spodni dresowych, zsunął je bez problemu razem z puchatymi skarpetkami. Louis tylko chichotał, sam nie wiedział z czego. Ale Harry uśmiechał się. Byli szczęśliwi razem. Wokół nich wytworzyła się taka przyjemna aura w której byli w stanie tylko uśmiechać się do siebie i po prostu dotykać. Czuć skórę tego drugiego pod palcami. To jak leżeć na chmurze wypełnionej tęczą, przynajmniej tak mówił Harry.

Pozbył się też swoich spodni i w końcu obaj mieli na sobie tylko bokserki, które Harry i tak zdjął; najpierw te Louisa a potem swoje. Byli nadzy. Louis dyszał cały rumiany i wielkimi oczami obserwował swojego kochanka. Kochał go cholernie mocno i był też pewien, że on odwzajemnia jego uczucia. Sięgnął dłońmi do jego loków i uformował koczka, zabrał gumkę z nadgarstka chłopaka, którą związał fryzurę. Harry podziękował mu pocałunkiem w brzuch. To właśnie te miejsce było jego ulubionym, to tam uwielbiał zostawiać purpurowe znaki. Kochał jego brzuszek, a najbardziej to, że nie był urzeźbiony tak jak jego, że nie był twardy a mięśnie nie przebijały miękkiej skóry. To było w nim najcudowniejsze.

Zsunął się z pocałunkami na biodra Louisa, a potem na jego miękkie uda. Dłoń wsunął pod kolano i uniósł jego lewą nogę do zgięcia. Louis westchnął pięknie kiedy Harry zaczął obcałowywać jego pachwinę. Kochał być tu pieszczonym. Uczucie śliskiego i miękkiego języka w tym miejscu doprowadzało go do szaleństwa. To było tak dobre, że wręcz wygiął się z przyjemności a jego penis zaczął ociekać na jego brzuchu.

- Harry - westchnął, czując, że dłużej już nie może. Styles przerwał pieszczotę wywołując lekki uśmiech u Louisa, ale po chwili przeniósł sie na drugą pachwinę. Louis zassał głośno powietrze, bo nie o to mu chodziło, i chciał już skarcić chłopaka kiedy poczuł, że ten wsuwa palec w jego dziurkę. Nienawidził tego. Nie to, że nie lubił seksu analnego, bo kochał, a zwłaszcza z Harrym (Styles był jego pierwszym), ale chodzi o to, że.. o sam fakt. Że palec Harry'ego jest w jego tyłku. To było dziwne. I mimo, że uczucie było całkiem przyjemne to nie potrafił sie nim cieszyć, skupiając się tylko na tym, że Harry rozciąga go swoim palcem. Niestety było to nieuniknione więc już nawet się nie odzywał. Harry wiedział o wszystkim, dlatego właśnie starał się rozproszyć chłopaka swoim językiem na jego udach. Louis nie wyglądał na zbytnio zadowolonego.
- Szybciej - mruknął Louis chcąc, by to czym prędzej się skończyło. Zerknął na Harry'ego z ustami przyssanymi na jego podbrzuszu i jęknął na ten cudny widok, głowę odrzucił na poduszki.

- Chwilka - odparł brunet pracując już trzema palcami. Pozwolił Louisowi wydawać niezadowolone dźwięki, które ignorował. Po chwili wyjął palce a potem do pierścienia mięśni przycisnął lekki pocałunek.

- Harry, ty głupku - westchnął Louis ledwo słyszalnie. Styles zaśmiał się cicho i uniósł nad chłopakiem, dłońmi podpierając się po obu stronach głowy.

- Gotowy? - spytał nosem szturchając szczękę chłopaka, następnie obdarzył go eskimoskim pocałunkiem. Louis zamrugał na niego i znów się zarumienił. Objął twarz mężczyzny i przyciągnął do swojej.

- Bez prezerwatywy - warknął czule w jego wargi. Harry zachichotał.

- Bez. Oczywiście, że bez.

Złączył razem ich usta, a Louis objął nogami jego pas. Harry wcisnął poduszkę pod jego pupę dla lepszego dostępu i nakierował siebie na milutkie i wilgotne wejście (zawsze trafiał). Przymknął oczy kiedy jego główka spotkała się z różowym pierścieniem, przycisnął usta do szyi Louisa i wszedł w niego powoli. Louis stęknął zacieśniając ucisk wokół pasa Stylesa i kurczowo objął go swoimi ramionami. Harry podsunął się z nogami, tak by było mu wygodniej i oparł czoło o ramię Louisa. Przez krótką chwilę leżeli w taki sposób, by przyzwyczaić się do miłego uczucia. Harry aż roztapiał się w środku na uczucie mniejszego szatyna wokół siebie, na uczucie jego ciepła i ciasnoty. A Louis chciał piszczeć wręcz, bo Harry tak dobrze go wypełniał, tak przyjemnie.
Mniej więcej pięć minut później Harry wysunął się i wsunął z powrotem wywołując u Louisa głośne westchnięcie. Opadł na niego swoim ciężarem i w końcu zaczął wykonywać równomierne pchnięcia a Louis nie potrafił zamknąć ust. Wzdychał kiedy Harry po prostu się w nim poruszał w tył i w przód, jęczał kiedy Harry chciał wejść głębiej i zaczął kręcić swoimi biodrami, a krzyczał gdy Harry przyśpieszył tempo i za każdym razem uderzał w jego prostatę. Te trzy kroki powtarzał około czterech razy powodując, że Louis z całych sił starał się nie dojść, by sprawić przyjemność Harry'emu. Jego penis bolał i chciał już skończyć a kiedy usłyszał jak Harry warczy przy jego uchu wiedział, że to już. Westchnął jeszcze jego imię, by ten wiedział. Styles zrozumiał i jego ruchy stały się okropnie niechlujne i mocno doprowadzając Louisa na skraj. Sam doszedł zaraz po nim.

Leżał na nim bardzo długi czas dochodząc do siebie. Louis pod nim oddychał głośno i równomiernie, jedynie jego dłoń głaszcząca plecy Harry'ego upewniała go, że chłopak nie śpi. Miękki wysunął się z niego i ułożył na boku. Czuł jakby całe jego ciało zdrętwiało. Louis jęknął i obrócił się na bok. Przyjrzał się Harry'emu, który ułożył dłoń na jego biodrze a potem podsunął się głowę kładąc na jego piersi. Styles objął go i zaciągnął na nich kołdrę, która była skopana w nogach łóżka. Ucałował go w czoło i zasnął pierwszy.

Yayımlanan bölümlerin sonuna geldiniz.

⏰ Son güncelleme: Aug 16, 2022 ⏰

Yeni bölümlerden haberdar olmak için bu hikayeyi Kütüphanenize ekleyin!

Stay 'til the A.M.Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin