Codzienna niecodzienność

2.5K 196 56
                                    

Sherlock wkroczył do salonu ze złością potrząsając głową, otrzepując loki z kropel wody. Pomimo jego stanowczego tonu pani Hudson nie zamierzała wystawiać nawet nosa za drzwi w taką pogodę. Zmuszony więc był osobiście udać się do pobliskie apteki po lekarstwo dla Amber.

Kiedy wrócił jego asystentka wciąż spała w fotelu. Zamarł w połowie kroku, przyglądając się jej rumianym policzkom delikatnemu uśmiechowi na twarzy. Jakby śniło jej się coś miłego.

Wpatrywał się w Amber przez jakiś czas, sam nie wiedząc dlaczego. Czyżby ta drobna istotka roztopiła trochę jego lodowego serca? Był rozgoryczony i bardziej agresywny gdy John nie miał z powodu rodziny już dla niego tyle czasu, ale wtedy pojawiła się ona... Wspierała go, zawsze pogodna i uśmiechnięta.

Sherlock uśmiechnął się pod nosem. Nigdy nie wierzył w aniołów stróżów, ale gdyby tak było, na pewno to Amber byłaby jego. Zmarszczył brwi, zastanawiając się, jak to możliwe, że w jego głowie pojawiły się takie myśli.

Zamknął na chwilę oczy, ale wciąż widział przed sobą te krótkie lekko kręcone włosy i orzechowe oczy.

- Zastanawiasz się dlaczego? - spytała Amber z jego głowy - Zmieniłeś się, Sherlocku Holmesie. Jesteś teraz bardziej... ludzki.

- To nieprawda... - mruknął, ale dziewczyna dalej stała przed nim z lekkim uśmiechem na twarzy przekonana do swoich racji i wyraźnie zadowolona z tego faktu. - Wyjdź z mojej głowy... - powiedział cicho, ale dobitnie i znowu otworzył oczy.

Podszedł do okna, wyglądając na ciemną ulicę rozświetloną tylko przez wąski pas światła latarni, który przecinały strugi deszczu.

Myśli detektywa krążyły wokół Amber. Czy naprawdę się zmienił? Czy byłby kimś innym, gdyby po odejściu Johna nie znalazł sobie asystentki? Czy historia mogłaby potoczyć się Inaczej?

Cóż, Sherlock nie chciał znać odpowiedzi na te pytania. Ale mimo wszystko, nie mógł powstrzymać drobnego uśmiechu, gdy znowu odwrócił się do Amber. Tak, zdecydowanie był zadowolony, że siedzi właśnie na tym fotelu. W fotelu, który tak długo należał do Johna, a na którym śpi teraz osoba, którą Sherlock Holmes zalicza do wąskiego grona swoich przyjaciół.

***

Mijały dni, podczas których Amber - uwięziona na Baker Street z powodu przeziębienia - uczestniczyła w śledztwach tylko na odległość. Nie mogła badać z Sherlockiem miejsc zbrodni, ale chętnie pomagała mu w szukaniu prawdy.

Rozwiązali razem dwie niezbyt ciekawe zagadki i Amber z powodu nudy zajęła się czytaniem grubej księgi o wierzeniach starożytnych Greków. Przeczytała ją już nie raz, o czym świadczyły popodkreślane ołówkiem cytaty oraz wykonane jej ręką zapiski na marginesach, ale zdecydowała się na to znowu. Mitologia grecka zawsze ją interesowała.

Sherlock nie skomentował jej nowej lektury, chodząc po salonie i rozmyślając. Nad czym? Tego Amber nie powiedział, co było powodem niewielkiej kłótni, której skutkiem była panującą obecnie cisza. Dziewczyna wiedziała, że to coś ważnego. Tylko dlaczego nie chciał jej powiedzieć? Czy może chodzić o Moriarty'ego?

Przewróciła kartkę, łypiąc gniewnie na detektywa.

- Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć?

Nie odpowiedział, jakby w ogóle nie usłyszał jej pytania.

Zacisnęła wargi, po czym wstała, odłożyła książkę i ruszyła do kuchni z zamiarem zaparzenia herbaty. Zatrzymała się jednak w połowie drogi, znowu odwracając się do detektywa.

Jak słońce i księżyc | SHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz