Rozdział III

269 20 25
                                    

        Clark i Roberts udali się do jednej z dzielnic Waszyngtonu, gdzie znaleziono ostatnie ciało. Postanowili przejść się po sąsiadach, aby dowiedzieć się, czy aby nie widzieli niczego podejrzanego w okolicy. Kate udała się na sama górę, zaś David zaczął od dołu. Mieli spotkać się na czwartym piętrze budynku. Po przesłuchaniu kilku staruszek i małżeństw, dziewczyna zapukała do ostatnich drzwi. Otworzył jej młody mężczyzna. Nie miał na sobie koszulki, na jego szyi wisiał srebrny łańcuszek z krzyżykiem.

- Dzień dobry. Agentka Roberts, FBI- Kate pokazała swoją legitymację.- Czy mogę zająć chwilkę?

- Jasne...Proszę. - Sean zmierzył dziewczynę wzrokiem. - w czym mogę pomóc?

- Chciałabym zapytać, czy nie zauważył Pan w ostatnim czasie czegoś dziwnego. Czy nie zaniepokoiło coś Pana tu, na dzielnicy?

- To znaczy?

- Może ktoś zachowywał się podejrzanie?

- Chodzi Pani o śmierć tej kobiety...

- Tak. Prowadzimy śledztwo i...- Zdanie przerwał jej widok nagiego Willa wychodzącego z łazienki. Był kompletnie nagi. I wydawał się niezbyt przejęty faktem, że Kate na niego patrzy.

Roberts na chwile zdębiała. Zarumieniła się i szybko odwróciła wzrok. Sean uśmiechnął się pod nosem.

- Will. mamy gościa, na Boga ubierz się!

Po chwili wrócił już ubrany w koszulkę i jeansy.

- Witam, William Parker. Skinął głową brunet.

- Agentka Katherine Roberts, FBI.

- FBI? Co może chcieć od nas FBI? - Zapytał zdziwiony. W ustach trzymał zapalonego papierosa.

- Chodzi o zabójstwo tej kobiety...- Wtrącił Sean.

- Aaaaa, no tak....straszna zbrodnia. Ale przykro nam, nic nie wiemy w tej sprawie.

- Rozumiem, tu jest jednak moja wizytówka. Na wypadek jakbyście sobie jednak coś przypomnieli.

Sean nadal patrzył się na Kate. Trudno się dziwić. Dziewczyna była bardzo atrakcyjna. Kiedy spojrzała na niego, on uśmiechnął się łagodnie. Roberts zarumieniła się. Była lekko speszona, ale musiała przyznać przed sobą samą, że całe to wpatrywanie się w nią, strasznie jej się podobało. Odgarnęła włosy i odwzajemniła uśmiech.

- Do widzenia

- Do zobaczenia- Sean wyszczerzył zęby.

Gdy zamknęły się drzwi William podszedł do brata i zabrał mu wizytówkę z ręki

- Niedobrze...FBI zaczęło interesować się tą sprawą...

- Widocznie morderstw musiało być więcej. - Odpowiedział blondyn.

- Dlatego musimy jak najszybciej znaleźć tego sukinsyna, zanim zrobią to federalni.

- Dzisiaj odwiedzimy tego faceta, o którym mówił Mark. Może dowiemy się czegoś interesującego.- Blondyn odebrał wizytówkę bratu.

- Na co ci to?

- Może się przydać...

- Znam cie...ta dziewczyna wpadła ci w oko. - Will pokręcił głową

- A jeśli nawet, to co?

- Jesteś kretynem. Mamy teraz inne sprawy na głowie. A poza tym to Agentka FBI! Jeśli odkryje, że planujemy na własna ręke wymierzyc sprawiedliwość, to myślisz, że poklepie nas po plecach? Nie! Wsadzi nas do puszki...Myśl trochę.

Sean zdawał się nie słuchać brata. Wizytówkę, którą dała mu Kate schował do portfela.

        Po przesłuchaniu sąsiadów nie udało się niczego ustalić. David miał jeszcze jeden trop, który może okaząć się pomocny.

- Tak jak myslałem nikt nic nie wie. A nawet jeśli by wiedzieli, to nie pisnęli by słowem. Za bardzo się boją o swoje życie.

- I co teraz?

- Mam pomysł. Czesto u nas na przesłuchaniach bywał niejaki Sam Nelson.

- Kto to?

- To taki łącznik ze świdkiem przestepczym. Chłopiec na posyłki. Sprytny sukinsynek...Ponieważ nie ma na niego konkretnych dowodów zwykle wychodzi za kaucją. Nie jest żadną gruba rybą. Załatwia różne sprawy dla gangsterów. Nieraz pomagał policji, ale niechętnie to robi. On może wiedziec coś ta temat zabójstw. Jedziemy...

Robiło się juz ciemno, kiedy pod Klub Red lantern podjechało czarne audi. Agenci wysiedli z samochodu i weszli do przybytku. Kate nigdy nie była w takim miejscu. Nagie tancerki, obściskujący je mężczyźni...Niektórzy patrzyli się na Kate porządliwym wzrokiem, co wzbudzało w niej odraze.

- Nie zwracaj na nich uwagi...- David uspokił partnerke. Podszedł do barmana i zapytał - Gdzie on jest?

- Nie wiem o kim Pan mówi...- Barman odwrócił się

Clark chrząknął. Barman znów spojrzał na agenta. David uchylił marynarkę i oczom barmana ukazała się legitymacja FBI.

- Pokój nr 3...- Westchnął mężczyzna.

- Dzięki. - Clark uśmiechnął się tryjumfalnie. - Chodź...- razem z Roberts udał się do pokoju nr 3. Nie pukając Agent pociągnął za klamkę i wszedł do środka, Roberts była tuż za nim.

Naga tancerka wykonywala właśnie swój taniec wijąc się na kolanach na wpoł rozebranego mężczynzy.

- Co do kurwy! - Krzyknął Sam.

- Wynocha- Clark skinął głową na streaptezerke. Kobieta zabrała ubrania i uciekła przerażona.

- O co chodzi? Nie widzicie, że jestem zajęty? - Przestepca spojrzał na Katherine i usmiechnął się - Może ty dla mnie zatańczysz skarbie?

- Zamknij się. To agentka Roberts. Pomaga mi w  śledztwie.

- Po co te nerwy? O co chodzi agencie Clark? Przecież ostatnio niczego nie prezskrobałem. Obiecaliście, że jeśli wam pomoge w kilku sparwach to dacie mi spokój. A teraz nachodzicie mnie podczas mojego czasu wolnego! Nie ładnie...Nie tak się umawialiśmy...

- Wiesz dokładnie po co tu jestem.

- Hehe domyslam się, ale przykro mi...Nic nie wiem o tej sprawie. - Mężczyzna spuścił wzrok i zapiął koszule.

- Sam...Znamy się nie od dziś. Przestań chrzanić. Chyba nie chcesz, żeby Federalni dokładniej zainteresowali sie twoja działalnością?

Nelson popatrzył na agenta wzrokiem pełnym nienawiści - Chyba coś jednak mi się przypomniało- Usmiechnął się ironicznie.

- Nie wiem dokładnie, co to za gość. Nigdy nie widziałem go na oczy. Nie jest zbyt skory do pokazywania się publicznie. Ściąga długi. To znaczy najpierw wyszukuję naiwniaków, którzy potrzebują kasy, a później, jesli taki idiota nie ma jak oddać pieniędzy to...chyba sami już wiecie. Nikt nie wie jak sie nazywa. Ma jednak swoich ludzi, którzy nie kryją się zbytnio ze swoim fachem. Nie znam wszystkich zbyt dobrze. Pare razy łatwiłem im jakieś dziewczynki, czy jakiś inny towar, ale to było tylko na zasadzie kupno-sprzedaż. Nigdy się z nimi nie spoufalałem. Jesli chodzi o ich szefa to mówią na niego "Trash". Tylko tyle wiem.

- Gdzie możemy znaleść tych gości? - Spytała Roberts

- To wszystko, co wiem...

- Napewno? - Zapytał Clark, patrząc swoim przenikliwym wzrokiem.

- Kurwa! Chcecie mnie wpędzić w kłopoty?

- Będziesz miał kłopoty jesli nie będziesz z nami współpracował.

- Wiem, że jeden prowadzi lombard na Sinstreet, to tam się z nim widywałem. Serio, to wszystko co wiem. - widac było, że Sam boi sie powiedzieć cokolwiek więcej. Agenci postanowili dac mu spokój na tę chwilę. Postanowili, że udadzą się do lombardu jutro z samego rana.

Never let goWhere stories live. Discover now