• 13 •

884 52 9
                                    


- Kurcze, Ambar, to nie jest śmieszne! - krzyczę oburzona, próbując się zatrzymać. - Gdzie mnie ciągniesz?!

Smith nie odpowiada. Gromi mnie wściekłym spojrzeniem i uparcie stawia kroki naprzód. Nerwowo rozgląda się na boki. Boi się. Boi się, że ktoś nas zauważy, podsłucha. Dawno nie zachowywała się w ten sposób. Powoli dociera do mnie waga sytuacji.

- Wsiadaj - warczy, niemal wpychając mnie do samochodu. Gaston spogląda w tylne lusterko i zaciska dłonie na kierownicy. Czuję się jak w jakimś głupim filmie sensacyjnym. Spędzam miły czas z kolegą, kiedy nagle podbiega do mnie jakaś wariatka, ciągnie do samochodu, gdzie czeka na nią jej wspólnik i porywa. Oryginalnie.

- No? - ponaglam ich. - O co chodzi? Dlaczego jesteś taka przestraszona?

Ambar milczy. Nerwowo zaciska dłonie i spogląda na Gastona, niemo błagając o pomoc. Brunet posyła jej delikatny uśmiech, chcąc najprawdopodobniej dodać jej otuchy. Mam wrażenie, że zaraz nie wytrzymam i eksploduję. Ta sytuacja naprawdę mnie nie bawi.

- Ona cię znalazła, Luna - odpowiada płaczliwie. Nieruchomieję. Cierpliwie czekam, aż któreś z nich zacznie się śmiać i powie, że to żart. Ale nic takiego się nie dzieje. Oczy zachodzą mi mgłą, nogi stają się ciężkie. Gdyby nie to, że siedzę, pewnie już dawno bym zemdlała. Robi mi się duszno. Potrzebuję powietrza. Gwałtownie szarpię za klamkę i wychodzę z samochodu.

- C-co? - Nie jestem w stanie nic z siebie wykrztusić. Wplatam palce we włosy i kręcę głową. Oczy napełniają się łzami. - Nie, nie, to niemożliwe. - Ogarnia mnie panika. Oddycham coraz szybciej. Umęczona upadam na kolana i szlocham. To musi być sen.

- Cii, nie pozwolę, żeby cię skrzywdziła. Nigdy więcej. - Ambar tuli mnie do swojej piersi i uspokajająco głaszcze po włosach. Nie mogę tego słuchać. Nie mogę słuchać tych kłamstw, pustych obietnic, które nie mają prawa zostać spełnione. Trzęsę się. Nie potrafię powstrzymać napływających do głowy bolesnych wspomnień. Chcę uciec, zaszyć się gdzieś głęboko w miejscu, w którym nikt mnie nie znajdzie. Nie skrzywdzi.

Rozpływam się we własnych łzach i pozwalam bólowi zawładnąć moim ciałem. Widzę ją. Pochyla się nade mną i śmieje z mojej głupoty. Z mojej naiwności. Słyszę co mówi. Nie powinnaś była się urodzić, głupia szmato. Gdyby nie fakt, że jesteś córką mojej siostry, już dawno wywaliłabym cię za drzwi. Skąd masz te pieniądze? Pewnie znowu dałaś dupy jakiemuś kretynowi. Każde słowo, niczym sztylet wbija się w moje serce. Serce, które krwawi. Serce, które pragnie jedynie czułości.

R E T R O S P E K C J A

Minuta po północy. Ostrożnie przekręcam klucz w zamku i próbuję wślizgnąć się do środka. Serce wali mi w panice, jakby miało zaraz eksplodować. Czuję, jak pocą mi się ręce. Modlę się, żeby nikogo nie obudzić. Podłoga skrzypi. Nie oddycham. Cholera. Już po mnie. Rozglądam się histerycznie w ciemności. Kilka minut stoję nieruchomo, uważnie nasłuchując czyichś kroków. Cisza. Wszyscy śpią.

Na palcach przemykam do swojego pokoju i szybko zamykam drzwi. Udało się. Z uśmiechem na ustach rzucam się na łóżko i zasypiam. Śnię o nim. Idziemy wolno, trzymając się za dłonie. Jestem szczęśliwa. W moim sercu budzi się nadzieja. Nadzieja na lepsze jutro. Wierzę, że dzięki niemu jestem w stanie stawić czoło złym demonom. Nicolas. Promyk szczęścia, rozświetlający każdy ponury dzień. Brzmi tandetnie. Ale jest prawdziwe.

I wtedy silne szarpnięcie za włosy gwałtownie sprowadza mnie na ziemię. Uderzam czołem o podłogę. Ostry ból przeszywa moją głowę. Z trudem powstrzymuję się przed jęknięciem. Rozmywa mi się obraz, przed oczami migają mroczki. Po policzku spływa ciepła strużka krwi.

- Myślałaś, że o niczym się nie dowiem?! - Uderza mnie w brzuch. Zwijam się w kłębek i mamroczę pod nosem, niezdolna do wydania z siebie żadnego innego dźwięku. - Myślałaś, że możesz mnie przechytrzyć?! Brzydzę się tobą. Jesteś nic nie wartą szmatą. - Spluwa na mnie. Słyszę jej kroki. - Ogarnij ten bałagan. Za 5 minut widzę cię na dole.

K O N I E C   R E T R O S P E K C J I

Nienawidzę go. Nienawidzę. Podły zdrajca. Rozkochał mnie w sobie. Bawił się mną. Wykorzystywał. Manipulował. Gwałcił. O każdym nocnym wyjściu informował tą wariatkę. Dla pieniędzy. Wszystko robił dla pieniędzy. Wszystko robił po to, żeby mnie zniszczyć.

- Luna, powiedz coś. - Ambar delikatnie klepie mnie po policzku. Mrugam oczami i rozglądam się wokół. Gdzie ja jestem? To nie jest mój dom. Ani dom Ambar. Zaczynam panikować. Chcę poderwać się z miejsca, ale napotykam opór. - Spokojnie. Jesteś w domu Gastona. Uznaliśmy, że tutaj będziesz bezpieczna.

- Nigdy więcej tak nas nie strasz. - Brunet podaje mi szklankę z wodą i siada na zagłówku fotela. - Ciałem byłaś z nami, ale myślami odpłynęłaś do zupełnie innego świata. Przerażające. - Uśmiecham się lekko na jego słowa. Brzmią dziwnie. Zabawnie. Choć wtedy zapewne nie było im do śmiechu. Zamykam oczy i biorę głęboki wdech. Powoli uwalniam powietrze z płuc. Nie poddam się. Nie tym razem. Zawalczę o swoje szczęście.

- Skąd o tym wszystkim wiecie? - pytam, tłumiąc drżenie głosu. Liczę na to, że ich obawy okażą się bezpodstawne, a ulotne strzępy otulającego mnie koszmaru rozpłyną się wraz z nadejściem słońca. Ambar spogląda na Gastona, niemo prosząc o pozwolenie na poinformowanie mnie o wszystkim. Perida lekko przytakuje i chwyta ją za dłoń.

- Mój tata ich widział. Nie znają go, nie wiedzą jak wygląda, więc nie mieli też podstaw, żeby się przed nim ukrywać. Kręcili się w pobliżu szkoły. Byli też kilka razy na mieście. Musisz być teraz szczególnie ostrożna - szepcze blondynka. Kiwam głową. Nie chcę się sprzeczać. Ale wiem też, że nie będę się ukrywać. Nie będę zaszywać się w swoich czterech ścianach, w nadziei, że moje problemy same się rozwiążą. Nie. Tamta Luna Valente może by tak zrobiła. Ale nie ja.

- Pogadam o tym z tatą. - No tak. Ojciec Gastona jest policjantem. - Zobaczę, co da się z tym zrobić. - Uśmiecha się pocieszająco i gładzi mnie po ramieniu. Naprawdę doceniam, co on i Ambar dla mnie robią. Część osób z pewnością by to zlekceważyła. A druga podsumowała sprawę słowami "wszystko będzie dobrze" i przeszła do snucia opowieści o swoich problemach. Przecież ja mam gorzej od ciebie. Daj spokój.

- Kocham was. Bez was na pewno nie dałabym sobie rady.

/

No, nie podoba mi się. Taki nijaki ten rozdział, mam wrażenie, że za bardzo mieszam XD Ale cóż, opinię pozostawiam Wam. Postaram się poprawić. Dziękuję za każdy komentarz i każdą gwiazdkę. Ściskam mocno 💞🌈

Szept miłości || LutteoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz