Crownless

255 39 20
                                    

Z dedykacją dla dreamer5654

Słaby. Tak żałośne, obrzydliwie słaby.

Grimmjow splunął krwią.

A więc to tak umrze. Nie zginie w walce. Nie poświęci się dla Aizena, jak początkowo zakładał. Nie polegnie na polu bitwy, ani nie odejdzie z tego świata z godnością, niczym król. Po prostu zdechnie jak pies, ubrudzony własną krwią, potem i pyłem, z trudem walcząc o kolejny, chrapliwy oddech i wykrzywiając twarz w grymasie pełnym bólu.

To takie żałosne, że gdyby mógł, to pewnie by się roześmiał.

I on, akurat on, śmiał nazywać siebie królem. Królem! Królowie nie giną w taki sposób. Królowie nie plują krwią, odarci z dumy i chwały, w zupełnej samotności siedząc na jakiejś jebanej pustyni. Królowie nie zużywają resztek sił, aby, okryci hańbą, uciec z pola bitwy, gdzie trwa już kolejna walka i nie zastanawiają się, ile czasu im jeszcze zostało, zanim w końcu wyzioną ducha.

Grimmjow oceniał swój czas na nie więcej, niż godzinę. Może czterdzieści minut. Może kwadrans dłużej. Prawdę mówiąc, już go to nie obchodziło.

Prychnął pod nosem, a kąciki jego ust uniosły się, jakby chciał się uśmiechnąć, jednak zamiast uśmiechu wyszedł mu brzydki grymas. W gruncie rzeczy to nawet zabawne, jak nisko upadł. Kiedyś był dumny. Nie, nie dumny - pyszny. Tak się chełpił swoją siłą, tak obnosił ze swoją żądzą walki... Ostatecznie, okazał się po prostu kolejnym śmieciem. Nie panterą, lecz brudnym dachowcem, któremu ktoś kopniakiem przypomniał, gdzie jego miejsce.

Grimmjow kaszlnął, opluwając się krwią i śliną. W tej chwili, blady z powodu utraty krwi, ze skołtunionymi przez wiatr włosami i mętnym spojrzeniem, w żadnym stopniu nie przypominał tamtego pewnego siebie arrancara, który chciał ze wszystkimi walczyć, udowadniając swoją siłę.

Doprawdy, widząc go w tym stanie, nawet Ulquiorra uśmiechnąłby się z kpiną. A może z politowaniem?

- Jebany nietoperz. - mruknął pod nosem Grimmjow. - Obyś zdechł, pokurwieńcu.

Chwilę później znów zaniósł się gardłowym kaszlem, a na prawie białym piasku pojawiły się szkarłatne plamy. Arrancarowi nahwyraźniej zostało mniej czasu, niż przypuszczał.

- Pierdolcie się wszyscy. - wychrypiał, czując coraz większe znużenie. Przed oczyma świat migał mu tysiącem barw.

Espada pomyślał jeszcze, że Ichigo powinien jak najszybciej nauczyć się zabijać przeciwników z natychmiastowym skutkiem, a później wydał ostatni, chrapliwy oddech i umarł. Nie jako król. Nie w widowiskowej walce. Skonał niczym zwierzę, osamotniony i targany bólem, zamiast ciężaru korony na głowie czując smak piasku na ustach.

Grimmjow Jaegerjaques pierwszy raz odnósł tak druzgocącą porażkę.

Crownless || Grimmjow one-shotWhere stories live. Discover now