Prolog

7 0 0
                                    

Czarny samochód średniej wielkości jechał po niezbyt szerokiej jezdni. Mimo końca sierpnia, było dość chłodno. Niebo było zasłonięte ciemnymi chmurami, zwiastującymi burzę. Niebieskooki chłopak o włosach w kolorze ciemnego blondu z pozornie beznamiętnym wyrazem twarzy, patrzył przez szybę na mijane drzewa z boku drogi. Z czarnych słuchawek do jego uszu docierała ulubiona piosenka, która jednak nie dawała rady poprawić jego ponurego nastroju. Uparcie ignorował mężczyznę kierującego autem. Mężczyznę, przez którego życie Simon'a wywróciło się do góry nogami.

Przynajmniej to chłopak próbował sobie wmówić

•  •  •


Było zimno, mimo, że wcześniej przez całe dnie panowały upały. Czarne, deszczowe chmury doszczętnie zakryły wieczorne niebo. Chłopak idący chodnikiem był cały przemoczony, z przydługich kosmyków skapywały duże krople, które wcześniej zdążyły już przesiąknąć przez gruby materiał kaptura granatowej bluzy, a żaden skrawek jego ciała nie uchował się przed ulewą. Jednak Simonowi nie przeszkadzała koszulka lepiąca się do ciała ani woda spływająca po jego karku, twarzy, szyi. Deszcz był orzeźwiający. Zimno było orzeźwiające. Kiedy wszystko inne wydawało się mdłe, właśnie takie rzeczy sprowadzały go na ziemię.

Lejący deszcz utrudniał widoczność, wszystko wydawało się szare i zamazane.

Jednak scena, którą ujrzał wdarła mu się w pamięć i przez wiele lat miał jeszcze pamiętać najmniejszy jej szczegół.

Poczuł szarpnięcie. Upadł na plecy, prosto na betonowy chodnik. Poczuł coś gęstego, lepkiego na swoim policzku. Chwilę mrugał, usiłując uświadomić sobie, co się właściwie stało. Dopiero potem zauważył, że mimo tego, iż leżał na plecach, krople deszczu nie atakowały już zawzięcie jego twarzy.

Spojrzał w górę i powstrzymał odruch wymiotny. Do ziemi przygwoździła go obślizgła istota, przypominająca kobietę. Jedno jej oko całkiem wpłynęło, mieszając się z mazią pokrywającą całe ciało. Nos był zmasakrowany, a prawy policzek i kawałek ust całkiem oderwany. Na strzępach skóry dostrzegł coś zielonego. Istota charczała z rozchylonymi - o ile można to tak nazwać - wargami. Strużka śliny spływała na policzek sparaliżowanego ze strachu chłopaka.

- Po...óż... iiii... - wychrypiała. Od jej głosu, chłopaka przeszły ciarki po plecach.

- C-co...? - wyszeptał, niebędący w stanie racjonalnie myśleć.

Istota, wcześniej wygięta pod dziwnym kątem, wyprostowała się jak struna, czemu towarzyszyły dziwne chrupnięcia. Rozwarła szeroko usta i ryknęła. Pozostały kącik jej ust zaczął się rozrywać. Simonowi przeszło przez myśl, że to jego koniec, kiedy mrożący krew w żyłach wrzask urwał się równie nagle, co zaczął. Stwór osunął się bezwładnie na bok. Z jego czoła sterczał, wbity po rękojeść nóż.

Chłopak spojrzał na swojego wybawcę. Jego szafirowe oczy zarejestrowały tylko ciemne włosy i postawną sylwetkę, potem zapadła ciemność.

Obudził się na kanapie w dobrze mu znanym salonie. Co jest?, przeszło mu przez myśl. Był u siebie w domu, całkiem suchy. Nagle wspomnienia zaczęły wracać. Dziwny potwór. Jego przerażająca, obrzydliwa twarz. Resztki gałki ocznej i drobne żyły wpływające z oczodołu. Mimo bólu głowy chłopak zerwał się gwałtownie, z ręką na ustach. Nie zważając na zawroty głowy, potykając się, pobiegł do łazienki.

Nachylił się nad muszlą i zwrócił całą zawartość swojego żołądka. Ból głowy nasilił się jeszcze bardziej, blond kosmyki lepiły się mu do czoła, po którym ściekały stróżki potu. Odkaszlnął, spłukał wodę i chwiejnym krokiem podszedł do umywalki. Odkręcił kran i nabrał w usta wody. Przepłukał je. Wypluł. Powtórzył czynność jeszcze dwa razy. Odgarnął włosy z twarzy i umył ją chłodną wodą.

Cały drżący chciał wrócić na kanapę i pomyśleć, gdy dobiegły go głosy z kuchni. Gdy wszedł do pomieszczenia, ujrzał TEGO faceta. Razem z jego matką.

"Obserwowałem cię od dłuższego czasu, Simon."

"Synku, tak będzie lepiej."

"Nie masz wyboru."

"Pojedziesz do Lennox."

● ● ●

Od autorki:
Na początek krótki prolog, mam nadzieję, że się spodoba. Późniejsze rozdziały będą dłuższe i bogatsze w akcję.

caroline_judith_

Upadłe AniołyWhere stories live. Discover now