▼Sad story▼

541 48 7
                                    

Characters:
▶Sleepy Ash (Kuro) & [T/I]◀
Type:
▶x reader/shounen/drama◀

~—⏳⏰⏳—~

          Spytałam go chcąc się upewnić. — Zostaniesz ze mną na dłużej?

          — Jesteś strasznie upierdliwa... — mruknął pod nosem podrywając się z podłogi. — Brak mi słów do ciebie...

          Podszedł lekko zgarbiony do łóżka. Spojrzał leniwym wzrokiem i złożył czuły pocałunek na moim policzku.

          — Będę jutro, nie planuj niczego na wieczór, dobra? — przeciągnął nieco ospałym głosem.

          Kiwnęłam radośnie głową na znak zgody, jednocześnie szeroko się uśmiechając. Lubiłam, gdy pomagał mi we wszelakiego rodzaju problemach, czy po prostu przychodził na parę chwil. To miłe, że mimo wszystko ciągle utrzymuje spokój wobec mojej nieokiełznanej natury.

          — To leć teraz, jak ci się tak bardzo śpieszy — zachichotałam.

          Rzucił mi ostatnie spojrzenie, z lekkim uśmiechem opuścił pomieszczenie, a zaraz po chwili rozległ się odgłos trzaśnięcia drzwi. Wyszedł, ale czy na pewno przyjdzie? Mam taką nadzieję.

—***—

          Która godzina? Czy już słońce wschodzi? Do tego niestety daleko. Rosnąca we mnie ciekawość nie ustawała, ciągle czułam wewnątrz siebie nieznane mi dotąd uczucie. Ekscytacja? Może i byłam nią pogrążona, zważywszy na moją niecierpliwość wobec obiecanego spotkania. Co prawda minęło parę godzin odkąd widziałam Servampa, ale ciągle nie dociera do moich myśli fakt, że zaczynam się z nim co raz lepiej porozumiewać. Nie znaczy to tyle ile powinno, więc też na głębszego typu relacje nie mam nawet co liczyć. To tylko koleżeństwo, nic więcej.

         Usadowiłam się na parapecie okna od wschodniego horyzontu, podziwiając w międzyczasie widok promieni księżyca. Niczym najjaśniejsze smugi światła przedzierające się przez okna, oświetlając pomieszczenia budynku. Przyjazne ciepło biło już z każdej strony, przymknęłam powieki zachęcając się do uśmiechu.

          Niezwykle rzadkie chwile spędzane w samotności zawsze coś dają. Te jedynie potrafiły dołować każdą ponurą myślą. Tylko czym byłoby życie bez takich dołujących zdarzeń czy osób, które są za to odpowiedzialne? Czekałaby nas zbyt kolorowa i lukrowana przyszłość.
 

     Nagłe postukiwanie do drzwi wzbudziło we mnie ogromną ciekawość czy to wcześniej zapowiedziany gość, jak mniemam.
Poderwałam nogi do biegu, szarpiąc w oka mgnieniu klamkę drzwi.

          Uśmiechnęłam się od razu. — Jesteś później...? Stało się coś?

          Stał w bezruchu, ten sam Servamp Lenistwa z przymrużonymi oczami, charakterystycznie ubrany w odcienie niebieskiego; tym razem wyglądał nieco inaczej. Zaskoczył mnie, skąd nagle w nim taki wyraz twarzy...

          — Kuro, wszystko w porządku? — odsunęłam się od drzwi, gdy to wampir wprosił się do wnętrza budynku. — Powiedz, przecież mi możesz.

          Przystanął, lustrując krótkim spojrzeniem moją twarz. Odwrócił głowę i szedł przed siebie w głąb mieszkania.
          Ewidentnie widać, że czymś się przejmuje. Nie mogę tak tego zostawić, muszę mu pomóc, tak jak on niegdyś mnie.
          Popędziłam czym prędzej za leniwym wampirem, który w tej sytuacji okazał się być szybszy. Zasiadł na sofie wzdychając pod nosem nim zdążyłam powstrzymać go przed czymkolwiek. Kiepsko, bardzo z nim kiepsko.

          Zerknął tylko czy patrzę i uchylił usta mówiąc swoim przeciągłym głosem: — Nie musisz się przejmować...

          — Jesteś do siebie nie podobny, przecież widzę — rzekłam nieco zdenerwowana. — Nie kłam mi w żywe oczy, ty kocurze. Mów co ci jest.

          — Nic.

          Po tylu próbach otrzymałam tylko nędzne słowo, czym zadowolona nie byłam. Wściekle rzuciłam się za nim, stając i lustrując uważnie jego twarz.

          — Co ty sobie wyobrażasz, że niby to ja mam z ciebie na siłę wyciągać wszystkie problemy? — warknęłam. — Gdyby nic się nie wydarzyło przywitałbyś się inaczej, a przede wszystkim zaczął grzebać mi od razu w lodówce, a tak nie jest.

          — Nie mam nastroju by się żalić...

          — Patrz mi w oczy, jak się odzywasz!

          Rozbrzmiała cisza, jakkolwiek dziwnie to wygląda z całą pewnością byłam zła. Mógł wyjaśnić dokładnie co dręczy jego biedne myśli, uwalniając cały żal i dać upust swoim emocjom. Z drugiej strony Servamp Lenistwa nigdy tego nie robił, więc czemu miałby podjąć trud tym razem?

          Mruknęłam parę słów pod nosem, do siadając się tuż obok. — Nie chcesz, nie mów. Niepotrzebnie na ciebie naskoczyłam, wybacz–

          Stało się, właśnie się przełamał. Zostałam objęta szczelnie ramionami w silnym uścisku, z którego można było uciec dopiero po dłuższym czasie. Nie kryłam zaskoczenia na twarzy, co zresztą sam zdążył dostrzec. Wtuliłam się mimo wszystko, wiedząc, że kiedyś to powie. Te kilka męczących go słów.
          Pomogę mu... w końcu ten kocur wypełnia pustkę w mym skruszonym sercu.

          — Mój problem polega na pewnym uzależnieniu... nie mogę bez tego żyć — mruknął ciągle trzymając mnie w objęciach.

          Wzniosłam brew nie rozumiejąc. — Chodzi o ramen?

          W momencie puścił moje ramiona i spojrzał na mnie tym samym, co zawsze leniwym wzrokiem. Przez chwilę trwała cisza, lecz nie brakowało argumentów, by ją przerwać...

          Chwycił mą dłoń wplatając swoje palce między moje. — Uzależniłem się od ciebie, i to mnie boli.

~—⏳⏰⏳—~

~~~~~~
(a/n) no no, długi szmat czasu nie publikowałam czegokolwiek na wtt i jest mi wstyd. naprawdę zaniedbałam swoją pasję, jaką jest pisanie; czego żałuję.
aż mnie wzięło na takiego jakiegoś smuta z tym kotem, bo każdy się domagał tego "x reader'a", no i jest po kilku tygodniach oczekiwania.
przepowiadam, iż wezmę się w garść i skończę dotychczasowe prace tak jak obiecałam wcześniej.

❝Survival❞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz