Chapter 3

80 15 0
                                    

- Mam... Chris, musimy również z nim porozmawiać.
- Może już nie dzisiaj.- odpowiedział tata.
- Za późno.- powiedziałem, schodząc powoli.- na prawdę chcecie mnie zaprowadzić do psychologa? Macie mnie za nienormalnego?- zapytałem lekko się unosząc.
- Andy... Wiesz, że chcemy dla ciebie jak najlepiej. On ci pomoże.- odpowiedziała mama.
- Mi nikt nie pomoże, rozumiecie?- tutaj alkohol chyba dodał mi za dużo odwagi.- takie jest moje przeznaczenie. Umierać na tym chorym świecie, w którym wszystkim się z czymś udaje tylko Andy wiecznie jest pokrzywdzony. Nie wiem, co mnie tu jeszcze trzyma. Przecież gdyby nie ja, wszyscy byliby szczęśliwi... Zero mnie to zero problemów. A wiecie co jest najgorsze? Że jestem frajerem. Jestem cholernym frajerem. Gdybym się nie bał, dawno bym ze sobą skończył. Ale po prostu się boję. Każdego dnia błagam o śmierć ale ona nie chce do mnie sama przyjść... Może któregoś pięknego dnia w końcu poczuję się odważny i zrobię to, czego chcę od 3 lat.- rodzice patrzyli na mnie jak na ducha. Mama miała już łzy w oczach. Po chwili, nie zatrzymywała ich potoku.
Uciekłem do swojego pokoju. Six, ciebie całkiem pojebało?! Co ty właśnie powiedziałeś?! Właśnie po tym słowach w mojej głowie, zdałem sobie sprawę, co ja narobiłem. Czy ja właśnie powiedziałem im że gdybym mógł to bym się zabił? A nie ważne. Przecież i tak jutro to zrobię.

Było po 7 pm*, zatem to jeszcze wcześnie. Nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Dosłownie. Postanowiłem trochę popisać. Wziąłem swój czarny, gruby notes i zacząłem robić to, co zamierzałem.


Perfect Weapon.

Awake at night you focus
On everyone whose hurt you.
Then write a list of targets
Your violence lack of virtue.

Leave us alone!
You're on your own!
Go!

We are breathin',
While you're sleepin' (go! )
And leave us alone.
The liars cheatin'
Our hearts beatin' (go! )
And now you're on your own.

Here's to your perfect weapon
Crack bones with blind aggression.
Like birds whose wings are broken
You live without direction.

(Obudzony w środku nocy skupiasz się
Na wszystkich, którzy skrzywdzili Cię.
I piszesz listę celów
Twojego brutalnego braku cnót.

Zostaw nas w spokoju!
Jesteś sam!
Idź!

My oddychamy,
Kiedy ty śpisz śpisz (idź!),
I zostaw nas w spokoju.
Kłamcy oszukują,
Nasze serca biją (idź!),
Teraz jesteś sam.

To twoja idealna broń,
Łam kości ze ślepą agresją.
Jak ptaki, których skrzydła są połamane,
Żyjesz bez celu.) **

Odłożyłem długopis. Napisałem to do ludzi, którzy... byli przeciwko mnie. A ze mną, ludzie tacy jak ja. Jakby... armia. Tak. Moja armia. Może jednak to wszystko ma sens? Po tej myśli, w moim umyśle i sercu pojawiła się malutka nadzieja, na lepsze jutro. Ale wiedziałem, że to zaraz minie. Tak było. Chwilę potem zacząłem planować, gdzie to zrobię.

Pakując się do szkoły, usłyszałem pukanie do drzwi. W tym samym momencie, przypomniałem sobie że kończą mi się papierosy. Otworzyłem szafę i z jednej z wielu półek, wyciągnąłem a następnie rozpakowałem karton szlugów. Wtedy (po długim czasie pukania) tata wszedł do mojego pokoju. Zignorowałem ten fakt i nadal rozrywałem folię. Jedną z paczek schowałem do plecaka, a resztę do szafy. Tata tylko mi się przyglądał.
- Andy...- zaczął. Znów go zignorowałem i biorąc otwartą paczkę, wyszedłem na balkon.
Włożyłem używkę do ust, następnie podpalając ją zapalniczką, którą chowam w pudełku. Mężczyzna przyszedł zaraz za mną.
- Andy... Nie obrażaj się.- widziałem że nie wiedział, co powiedzieć. Udawałem że go nie ma obok mnie. Niestety nie pozwolił mnie na to.- słyszysz mnie?- starał się nawiązać ze mną kontakt.- synku, odpowiedz.
- Odpowiadam.- powiedziałem dość sucho.
- Nie robimy tego tobie na złość.- zaciągnąłem się papierosem, patrząc na uciekający z moich ust dym, jakby był czymś niezwykłym.- potrzebujesz pomocy.
- Twierdzisz że jestem nienormalny?- zapytałem lekko wkurwiony.
- Nie powiedziałem tego. Powiedziałem, że potrzebujesz pomocy bo sobie nie radzisz.- przerwał na chwilę. Zacisnąłem powieki, bo znów zdałem sobie sprawę z tego, co powiedział.- Andy, przed chwilą powiedziałeś nam że gdybyś mógł to byś się zabił!...- nadal był zaskoczony moimi słowami. Tak samo jak ja. Chyba alkohol dodał mi za dużo odwagi...
- To nie prawda. Trochę wypiłem, nie myślałem o tym co mówię.- starałem się brzmieć normalnie.
- Wiedziałeś że słowa wypowiedziane po alkoholu są myślami trzeźwych?- ma mnie...- Andy... Dlaczego? Powiedz mi. Przecież robimy z mamą wszystko, byś był szczęśliwy.
- No właśnie po części dlatego, tato...
- O czym ty mówisz?
- Robicie wszystko, żebym był szczęśliwy. A ja nie chcę tego bo na to nie zasługuję. Chcę abyście to wy byli szczęśliwi.- powiedziałem z naciskiem na "wy".
Tata nie odpowiadał. Widziałem że był w szoku.
- Nie wiem co ci mam powiedzieć...
- Tato.- popatrzył na mnie.- po prostu nie reaguj. I wszyscy będą szczęśliwi.- zaśmiałem się słabo.
- Andy...- przerwał. Oparł się o poręcz balkonu i schował twarz w dłoniach.
- Przepraszam.- powiedziałem, widząc że wyciera łzy.
- Za co?- był zdziwiony.
- Za wszystko.
- Co ty mówisz...
- Prawdę, tato. Mówię prawdę.
- Nie poznaję cię.- te słowa mnie po prostu rozwaliły. Patrzyłem chwilę na mężczyznę, po czym wybiegłem z balkonu. Czułem łzy, cisnące się w moich oczach. Chwyciłem whisky spod łóżka. Odkręciłem butelkę i napiłem się dość dużego łyka.
- Co ty robisz?- zapytał ze spokojem, gdy wszedł do pomieszczenia.
- Próbuję zniszczyć swoje wnętrzności.- odpowiedziałem z zamkniętymi oczami.
- Synku, co się z tobą dzieje? Kim ty jesteś? Na prawdę cię nie poznaję...- mówił tak zszokowany, jakbym na prawdę był duchem.
- Nikim. Jestem nikim tato. Ta cholerna rzeczywistość mnie tak zniszczyła.
- Andy... Nie jestem psychologiem, nie wiem jak ci pomóc... Musimy jutro zadzwonić i umówić cię na wizytę.- chwilę myślałem nad tym, co chwilę wcześniej usłyszałem. Może to dobry pomysł?
- Dobra.- odpowiedziałem w końcu.- zgadzam się. Może i macie rację.
- Mamy, Andy. Kochamy cię, dlatego to robimy. Nie chcemy cię stracić.- na te słowa uśmiechnąłem się. Lekko, ale za to szczerze.- idź już spać, musisz iść do szkoły. Nie pij już, proszę...
- Postaram się...
- Dobranoc.
- Nawzajem.- tata uśmiechnął się do mnie.
Zamknął za sobą drzwi. Gdybyś ktoś to widział, powiedziałby że byłem sam. Jednak czułem zupełnie inaczej. Czułem, że ktoś stoi na środku pokoju i obserwuje każdy mój ruch. Ignorując to, położyłem się do łóżka. Wziąłem z szafki nocnej telefon. Zdziwiło mnie jedno z powiadomień.

Scout Taylor zaprosiła cię do grona znajomych.

I co? I przyjąłem oczywiście jej zaproszenie. Nie będę ukrywał zdziwienia. Czyżby stalkowała mój profil tak jak ja jej? Po tej czynności, odłożyłem telefon i próbowałem zasnąć. Jednak nie pozwalał mi fakt, że ktoś tam był... Pewnie wyglądałem jak naleśnik. Było mi gorąco. Byłem bardziej mokry niż woda, ale nie rozkryłem nawet milimetra ciała. Przyznam, że mega się bałem. Choć z drugiej strony- miałem wyjebane czy mi się coś stanie. Miałem tylko nadzieję że jeśli to coś chciało mnie zabić- niech zrobi to szybko i bezboleśnie. Tego chyba najbardziej się bałem. Dlatego jeszcze żyję. Gdyby nie strach, dawno by mnie tu nie było.
Po 1 am***, w końcu zasnąłem...


💀💀💀💀💀💀💀💀💀

*- 7 pm- 19:00
**- piosenka jest wyżej! 😊😍😍
***- 1 am- 1 nad ranem

Fallen Angel | Andy Six [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now