1.16. 6 miesięcy później

6.5K 387 28
                                    

6 miesięcy później...


Siedziałam na ławeczce w piekielnym ogródku, w zasadzie nie wiedziałam po co Lucyferowi tu ogródek, ale wolałam nie wiedzieć. Uciekłam z pałacu na świeże powietrze, to wszystko wewnątrz mnie przytłaczało. Mój ogromny brzuch zbytnio nie pozwalał mi się nacieszyć widokiem pięknych trujących kwiatów, zasłaniał mi większe pole widzenia, ale nie na tyle by nie dostrzec siedzących i obserwujących w krzakach Saracena i Raksany. Przez te parę miesięcy, gdzie wszystko się uspokoiło i nikt nie atakował wszyscy się strasznie zmienili. Znaczy się, jak ja tak patrze to twierdzę że się zmienili, ale Lucyfer twierdzi ze diabły się nie zmieniają tak samo jak Aniołowie. Mogą oni jedynie troszkę poprawić swój wygład np. wydłużyć włosy, zapuścić brodę itp.

Raksana była wysoką kobietą o głębokich czarnych oczach z przebłyskami czerwieni. Włosy miała tak samo ciemne jak jej oczy tylko ostatnimi czasy pojawiało się na nich coraz więcej czerwonych pasemek. Wysportowana, dumna sylwetka i twarde rysy twarzy, plus srogie spojrzenia nadawały jej groźny wygląd. Saracen był mężczyznę o ciele atlety, wszystko w jego wyglądzie mówiło że lepiej zanim nie zadzierać, ponury i oddany, idealny poddany. Lucyfer go lubił najbardziej, z tych swoich wszystkich pupilków. Saracen jeszcze go nie zdradził, ale też się zmienił zapuścił lekką brodę, zaledwie lekki meszek. Lucyfer się nie zmienił ja natomiast sporo urosłam. Skończyłam swoje rozmyślania i powoli z wielkim trudem podniosłam się z ławeczki. Ruszyłam w stronę pałacu, nie miałam siły. Krótki spacerek pozbawiał mnie całkowicie zdolności wykonywania jakichkolwiek ruchów, w ogóle dzisiaj czułam się jakoś dziwnie. Weszłam do pałacu i zaczęłam powoli wchodzić po schodach.

Dziecko kopnęło, całym moim ciałem wstrząsną spazm, straciłam resztki siły i upadłam ze schodów wydając głuchy łoskot. Skurcz, skurcz, jeden za drugim. Ogarną mnie strach, uszło mi powietrze z płuc. Leżałam tak na dywaniku cała spocona, nie drgając ani jedna częścią ciała. Gdy tak leżałam próbując złapać oddech, poczułam że robię się mokra. Ciepła woda spływała po wewnętrznej stronie ud. Saracen i Raksana podbiegli do mnie i pierwszy raz na ich twarzach zobaczyłam strach.

— Na ognie piekielne, zaczyna się! — Krzyknęłam.

Leżałam na plecach, spocona, napięta, z szeroko rozstawionymi nogami. Skurcze były regularne i wracały co parę minut, były tak długie tak cholernie męczyły.

— Zawołajcie Camille! — krzyknęłam spanikowana do Raksany.

Nie miała siły, gorące łzy spływały po policzkach. Władzę nad ciałem przeją umysł. Skurcz, na wszystkich diabłów jaki silny i kolejny, jeden za drugim! Oddychaj, oddychaj powtarzałam sobie w myślach.

— Aaaaaaa! — zawołałam, kolejny skurcz. Przybiegli Camilla z Raksana i Saracenem a za nimi Lucyfer. Czułam się tak jakby moje wnętrzności ściskała ogromna pięść. Zobaczyłam klęczącą Camille.

- Widzę główkę, przyj Katherine!

—  Musze, dać radę —  sapałam — Dalej! — wrzasnęłam dodając siły i zaczęłam przeć.
Wydawałam z siebie nie naturalne wrzaski, w końcu dziecko wydostało się na świat, w wielkim bólu i strachu Matki. Camilla szybko i sprawnie odcięła pępowinę i zabrała dziecko żeby je umyć. Lucyfer uniósł mnie i zaniósł do komnat.

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *  * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *   * * * * * * * * * *  * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * 
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * 
  
Kiedy umyta i świeża leżałam w pościeli czekając na swoje dziecko, ogarnęło mnie dziwne przeczucie. Znikło natychmiast jak w drzwiach pojawił się Lucyfer z naszym synem i Camilla. Wzięłam synka na ręce, jego malutką główkę okalały złote włoski, otworzył malutkie oczka i ujrzałam tak intensywnie niebieskie tęczówki ze poczułam się wolna, ten dzieciak ma moc. Przytuliłam go mocniej.

— Valtazar... — szepnęłam i pogłaskałam dziecko po główce.

— Araksjel —dokończył za mną Lucyfer, całując nas w czoła.

— Valtazar Araksjel —  następca Lucyfera, Pięknie - rzekła Camilla.

Przytuliłam dziecko do piersi i zasnęłam razem z nim.


* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * 
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * 
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * 

Rozdział dedykuje Aleksandrze, bez Ciebie bym go dzisiaj nie dodała. To jest przed ostatni rozdział. Ostatni powinnien pojawić się za tydzień. KOMENTUJCIE I GŁOSUJCIE ♥ ♥

Sam na sam z LucyferemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz