Strach przed wściekłym Tsuną

162 19 26
                                    

Następnego dnia Tsuna zbudził się odkrywając, że leży na sofie oparty o Gokuderę opartego o Yamamoto.

Zamrugał i kilka razy przetarł powiek, odpędzając senność. Rozejrzał się.

Jego strażnicy, Arcobaleno, członkowie Varii, którzy dołączyli w trakcie przyjęcia i kilkoro innych bliższych przyjaciół byli wszędzie dookoła.

Część spała na podłodze, podpierając się ścian, leżąc naprzeciwko siebie, na krzesłach, kanapie i w rogach pokoju. Wszyscy pogrążeni w głębokim śnie.

Tsuna chwilę wsłuchiwał się w spokojne oddechy wszystkich zgromadzonych, upewniając się, że wszyscy poza nim jeszcze śpią.

Po zawstydzającym pokazie, kiedy to przez godzinę nie mógł opanować płaczu, dość szybko zaczęli przyjęcie i każdy świetnie się bawił. Ale jak zawsze impreza zaczęła się miło, prosto i spokojnie, przechodząc do niebezpiecznych i destrukcyjnych argumentów. Najgorsza część? Wszyscy się dołączyli. Wszyscy poza Tsuną i kilkorgiem spokojnych nie łaknących krwi ludzi.

Opłakując wszystkie zniszczone w pokoju rzeczy (na prawdę, dlaczego tak dużo?) Tsuna nie mógł nic poradzić na uśmiech, który zagościł jego uśmiech kiedy obserwował swoją rodzinę walczącą między sobą i niszczącą wszystko dookoła.

Racja, byli oni trudni w utrzymaniu i pewnie przydałaby się im nauka panowania nad gniewem. Ale wszystko to nie znaczyło, że nie był szczęśliwy widząc zniszczenia powstałe podczas przyjęcia.

Tsuna ostatni raz rozejrzał się po pokoju, zanim po cichu zaczął się podnosić, nie chcąc nikogo zbudzić. Kiedy już stał udał się do kuchni z zamiarem przygotowania dla wszystkich śniadania.

– Decimo!

Kucharz przywitał się z nim kiedy tylko przekroczył próg kuchni. Kilku innych kucharzy obruciło się i ukłoniło.

Tsuna energicznie zamachał dłońmi wciąż nie przyzwyczajony do ludzi kłaniających się przed nim.

– J-jest w porządku! Nie musicie się kłaniać! Podnieście głowy!

Posłuchali.

– Czy mogę zapytać co tutaj robisz Decimo?

– Planowałem ugotować coś dla reszty. – odpowiedź Tsuny zaowocowała kilkoma zaskoczonymi pomrukami. Chłopak spojrzał na kucharzy zmieszany.

– Czy powiedziałem coś nie tak? – zapytał patrząc na Alfredo (szefa kuchni) zmartwiony, że powiedział coś niestosownego.

– Nie powiedziałeś nic złego Decimo. Twój Włoski jest tak dobry, jeśli nawet nie lepszy niż miejscowych! – Pochwała Alfredo wprawiła Tsunę w zakłopotanie.

– Nowi kucharze są po prostu zaskoczeni wiedza, że potrafisz gotować. To wszystko. – powiedział Alfredo.

Szatyn podrapał się po policzku rumieniąc się w pełni zakłopotany.

– Czy...nie wolno mi? – nieśmiało zapytał.

Szef kuchni wstrzymał oddech. – Ależ oczywiście, że Ci wolno! Twoje ostatnie danie, które zrobiłeś podbiło nawet serca wybitnych kucharzy. I nie żałuję tego! – zawołał entuzjastycznie Alfredo.

Tsuna nieśmiało wkroczył do kuchni kierując się do jednego z pieców. Kiedy wybrał swoje składniki jego nieśmiałość została zastąpiona przez skupienie.

Tsuna zaczął gotować tak bardzo skupiony, że zaskoczył tym nawet resztę kucharzy.

Po około dwóch godzinach chłopak przygotował jedzenia, którego ilość starczyła by nawet do wykarmienia całej armii.

Wszyscy kucharze wpatrywali się w Tsunę jakby był wcieleniem samego Boga. Może jest. Może. Prawdopodobnie.

Kiedy kamerdynerzy i pokojówki rozstawili jedzenie na stole wszyscy do tychczas śpiący uczestnicy zabawy zbudzili się. Nie, nie zbudzili się ponieważ już był poranek. Zbudzili się ponieważ dotarł do nich zapach pysznego jedzenia.

Jak stado wygłodniałych wilków rzucili się na jedzenie. Nie przejmując się tym co ich otacza, lub chociażby podstawowymi manierami. Nie było to normalne zachowanie, ale kto by tam się tym przejmował.

Kiedy jedli, jedzenie powoli zaczynało znikać, aż nie została tylko miska pikantnych skrzydełek z kurczaka.

Ludzie przy stole spojrzeli jeden na drugiego, szydząc i drwiąc. Ktoś wyjął swoją broń. Kiedy Lambo wyskoczył po kurczaka rozpętało się piekło.

Metal uderzał o metal. Rzeczy wybuchały. Dało się słyszeć wystrzały z broni. Wszystkie możliwe do podniesienia przedmioty wzleciały w powietrze. Ciosy i kopnięcia rzucane na przemian z krzykami i klnięciem rozbrzmiewały w pokoju.

Wszyscy byli zbyt zajęci walką z innymi, że nie zauważyli pewnego szatyna zabierającego miskę ze stołu.

Zaprzestali walczyć dopiero kiedy poczuli zabójczą aurę wypełniająca pokój. Obrócili się w stronę źródła i zbledli.

Stojący w wejściu, uśmiechający się szatyn z ogromną chęcią mordu. Trzymając za sobą miskę boskich skrzydełek z kurczaka.

– Więc wszyscy walczyli i powodowali szkody, które z pewnością przysporzą tony i tony i tony papierkowej roboty, z powodu tego, huh? – odezwał się Tsuna z uśmiechem na ustach.

Wszyscy głośno przełkneli ślinę czując, że chęć mordu wzrosła jeszcze bardziej.

Co wy na to, żebym rozwiązał ten problem za was? – chłopak przeszedł do swojej hiper formy i podszedł spokojnie do najbliższego okna otwierając je.

Teraz, wszyscy mogli przewidzieć co się zaraz stanie. Ale było za późno.

Powiedzcie pa pa tym maleństwom – Powiedział tsuna, tuż przed tym jak wyrzucił miskę przez okno z taką siłą, że poleciała znikając z ich pola widzenia.

Wszyscy patrzyli z szeroko otwartymi oczami, zanim w rozpaczy opadli na kolana. Tsuna jedynie wyśmiał ich i odszedł.

Od tego dnia już nigdy nie walczyli o ostatni kawałek boskiego jedzenia Tsuny.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

Omake:

Dino wszedł do gabinetu Tsuny z uśmiechem.

– Yo, Tsuna! – powitał go wesoło.

Chłopak spojrzał na niego znad papierów, i uśmiechnął się do niego.

– Cześć. Co tutaj robisz?

Nic nie mówiąc Dino położył butelkę drogiego wina na biurku Tsuny.

– Jako podziękowanie za przysłanie twoich dań. Były pyszne. Zwłaszcza skrzydełka z kurczaka. Moi ludzie wręcz zakochali się w nich. Jednak...dlaczego Natsu przyniósł skrzydełka z kurczaka? – zapytał.

– Oh. Chciałem po prostu sprawdzić jak daleko Natsu potrafi podróżować beze mnie przy boku. – wyjaśnił uśmiechając się niewinnie.

Dino tylko pokiwał głową – Więc jeśli chodzi o naczynia...

Kiedy ci dwaj rozmawiali, Reborn który stał na zewnątrz pokoju uśmiechnął się.

Dobrze zagrane Dame-Tsuna. – pomyślał odchodząc.

[Koniec]


*********************************

Dobrze...uprzedzam, że nie sprawdzałam. Jedynie przetłumaczyłam. Nie mam pojęcia jak poprawnie powinnam przetłumaczyć "Black peppered chicken wings" więc zostawiłam je po prostu jako "smarzone skrzydełka z kurczaka"

Mam nadzieje, że całość się wam podobała. Postaram się szybko znaleźć kolejną dobrą historię (której autor/ka zgodzi się na tłumaczenie) żebyście nie musieli długo czekać na jakiś odzew.

Jeśli chcecie jakis inny fandom to napiszcie, jeśłi będzie w moim zasięgu postaram się coś znaleźć, ale nie oczekujcie cudów.


Again BIG thanks to @Hoseki13 you are great :D

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 18, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Strach przed... (KHR FanFic)Where stories live. Discover now