Rozdział 8

6 0 0
                                    

Gdy Nathaniel przyszedł na polanę już na niego czekałam.

Przedtem byłam jeszcze w domu, by zmyć z siebie pot pod orzeźwiającym prysznicem i zjeść coś na obiad, bo na porannym treningu byłam dla siebie na prawdę wymagająca więc  potrzebowałam zjeść trochę kalorii.

Siedziałam pod drzewem uśmiechając się tajemniczo. Postanowiłam zrobić mu niespodziankę. Bedzie ze mnie dumny. Wstałam z miejsca i otrzepałam spodnie.

- Hej - powiedział - to co, zaczynamy?

-Tak, ale najpierw zamknij oczy, chcę ci coś pokazać. - chłopak uniósł brwi, jednak bez gadania wykonał polecenie.

Stanęłam na środku polany i zrobiłam to co ćwiczyłam przez cały ranek. Poruszyłam skrzydłami najpierw lekko, potem trochę mocniej. Wreszcie, kiedy już byłam jakieś dziesieć metrów nad ziemią krzyknęłam. - Już!!!

Nathaniel otworzył szybko oczy słysząc skąd dobiega mój głos.
- Udało ci się!!!
Uśmiechnął się szeroko. Ja na to wzniosłam się do gory i zobiłam coś co przypominało salto w tył, tylko że latając, po czym wylądowałam na ziemi. Chłopak szybko podbiegł do mnie i pocałował. Byłam tak tym zaskoczona, że się odsunęłam.

- Yyh, przepraszam - powiedział zakłopotany, a ja dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego co się wydarzyło.

- Nie, czekaj - przyłożyłam szybko rękę do jego głowy i zmarszczyłam brwi.

- Hm, co ty robisz? - spytał się

- Usuwam z twojej pamięci ten nie udany pierwszy pocałunek, bo zaraz zastąpimy go nowym. - odpowiedziałam.

- Ale to niemożliwe, wiesz o tym - uniósł brwi.

- Podobno jak się w coś mocno wierzy, to staje się to prawdziwe. - powiedziałam robiąc krok w tył. - okey teraz możemy zrobić prawdziwy, Pierwszy pocałunek.

Boże, nie wiem skąd mi sie wzięła ta odwaga i ten pomysł.

Spojrzałam na niego wyczekująco.
Zrobił krok w moją stronę tak, że nasze ciała prawie sie stykały. Uśmiechnął się krzywo i popatrzył na moje usta. Zaczął przybliżać się do mnie, więc zamknęłam oczy. Poczułam jego ciepłe wargi na swoich. Położył ręce na moich biodrach przyciągając mnie do siebie i pogłębił pocałunek. Zaczął podgryzać i ssać moją dolną wargę. Jego usta smakowały miętą i czymś słodkim. Wplotłam swoję palce w jego miękkie, złote włosy. Na co jęknął. I pomyśleć, że po raz pierwszy się z kimś całuję.

Wreszcie, gdy zabrakło nam powietrza, oderwaliśmy się od siebie. Popatrzyłam na niego, a on się poprostu uśmiechał.

- Już dawno chciałem to zrobić. - powiedział. - jak ci się udało polecieć?

- No więc mam często sny o tym jak latam, więc wymyśliłam, że może spróbuję to odtworzyć na żywo. No wiesz...

- Ja nie mogę, czemu sam na to nie wpadłem? - pokręcił głową. - trzeba to uczcić. Spodkajmy się tutaj o dwudziestej, dobrze?

- Okey, a czemu tu?

- Chyba żartujesz, że ci powiem. To niespodzianka.

- No proooszę - zrobiłam maślane oczy.

- Nie ma mowy. - usmiechnął się - do zobaczenia wieczorem.

I zniknął, tak poprostu

***

Wieczorem po kolacji powiedziałam rodzicom, że wychodzę z przyjaciółmi. Tak na prawdę nie skłamałam, bo Nathan jest przecież moim przyjacielem. Ubrałam się w czarne rurki, tego samego koloru T-shirt. Na nogi nałożyłam jeszcze adidasy i wyszłam z domu. Obserwując, czy rodzice nie patrzą, pobiegłam w stronę drzew. Zaczynała się jesień, wiec o tej porze dnia w lesie panował półmrok. Zwolniłam trochę gdy zaczęłam zbliżać się do naszego miejsca. Już z daleka ujrzałam lekką poświatę. Kiedy wyszłam z pomiędzy drzew zobaczyłam mnóstwo świeczek rozstawionych na polanie na kształt serca. Widok zapierał dech w piersiach. Nate'a nigdzie nie było widać. Postawiłam już kilka kroków do przodu, gdy poczułam na szyji ciepły oddech.
- Podoba ci się? - spytał.

- Bardzo - wykrztusiłam z siebie. - to jest piękne, nikt nigdy czegoś takiego dla mnie nie zrobił. - o cholera, chyba zaczynam się wzruszać.

- Choć - złapał mnie za rękę. Dopiero teraz zauważyłam koc leżący na brzegu polany, a na nim stojąca butelka z jakimś winem i dwa kieliszki, do tego jeszcze czekoladowe ciasto.

- Skąd wiedziałeś, że lubię czekoladę?

- Każdy anioł ją lubi - odpowiedział chłopak - przecież smakuje niebiańsko. - dodał z uśmichem.

Uśiedliśmy na kocu w kratę i po wzniesieniu toastu mówiąc "zdrowie" zaczeliśmy jeść torcik. Było niesamowicie. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Nagle naszła mnie pewna myśl.

- Czy to jest randka? - spytałam.

- Chyba tak - odparł chłopak z nieśmiałym uśmiechem.

- Nigdy nie byłam na randce, wiesz?

- Ja też

- Nasz pierwszy raz - zadumałam się. - Nauczysz mnie tak znikać? - zapytałam po chwili.

- No nie wiem - powiedział blondyn szczerząc się - wtedy nie będę ci się wydawał już taki magiczny.

- Jasne, jasne wykręcaj się.

- Cóż, tam nie ma nic do uczenia. Wszystko polega na wyobraźni. Musisz sobie wyobraźć, że jesteś niematerialna i znikasz. Tyle filozofii.

- Hhm - mruknęłam, oczy zaczęły mi się już same zamykać. Było mi tak wygodnie opartą o ciepłego chłopaka.- Dziękuję za ten wieczór - zdążyłam jeszcze powiedzieć, zanim poczułam jak objęta przez Nathaniela odpływam do krainy Morfeusza.







You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Oct 10, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

ZesłanaWhere stories live. Discover now