Rozdział 10

1K 137 2
                                    

   — Cześć — Otabek przywitał Jurija, gdy spotkał go przed budynkiem, w którym mieszkali. Ten tylko skinął głową i w milczeniu ruszyli do szkoły. Altin ukradkiem zerkał w stronę młodszego. Słabo wyglądał i co chwilę przecierał oczy.

   — Nie wyspałeś się? — zapytał w końcu Kazach, nie potrafiąc już tłumić zmartwienia.

   — Wyspałem — odpowiedział blondyn i jakby na zaprzeczenie, upadł na chodnik. Ciemnowłosy nie wiedział, co się stało ani co zrobić. Złapał chłopaka i podniósł go do pionu. — Trzymaj się Jurij.

Był przestraszony. Widział, że Plisetsky był przytomny, jednak nie ruszał się. Otabek w końcu zrezygnował z prowadzenia Rosjanina i uniósł go na rękach. Zastanawiał się, czy powinien iść do szkoły, czy zawrócić. Ostatecznie jednak zdecydował, że zaniesie go do szpitala. Przecież jest niedaleko.

Szedł niecałe piętnaście minut, jednak miał wrażenie, że trwało to całą wieczność. Jurij, ciągle wiotki, leżał w ramionach starszego, ledwo świadomy co się działo. Kiedy znajdowali się przy wejściu do szpitala,bporwał się do biegu, by jak najszybciej ktoś udzielił pomocy Dzwoneczkowi, który wydawał mu się wyjątkowo lekki.

   — Błagam wezwijcie szybko jakiegoś lekarza — podbiegł szybko do recepcji, wciskając się między tłum chcących się zarejestrować. Niekontrolowane łzy pociekały po jego policzkach. Czemu aż tak się o niego martwił?

   — Co się stało? — zapytała jedna z przechodzących pielęgniarek, widząc chłopaka trzymanego przez ciemnowłosego.

   — No nagle się przewrócił i cały czas jest taki ledwo przytomny — wyszeptał Altin, mrugając szybko, by pozbyć się łez, napływających do jego oczu. — Cały czas był jakiś blady.

Pięlęgniarka szybkim krokiem odeszła. Kazach bezsilnie opadł na krzesło w poczekalni, nie wiedząc, że ta poszła po wolnego lekarza. Wróciła z nim zaledwie po kilku minutach. Mężczyzna zapewne po czterdziestce z ciemnymi włosami, lekkim zarostem i szarymi oczami w kitlu lekarskim podszedł do nich i przyklęknął, od razu dotykając czoła młodszego z chłopców.

   — Proszę mi wszystko powoli opowiedzieć — powiedział, gestem przywołujac pielęgniarke prowadzącą jedno z łóżek z sali segregacji. Nakazał Kazachstańczykowi położyć blondyna na nim i razem poszli na salę. Otabek nie odezwał się ani słowem. Wbijał wzrok w młodego Rosjanina, kiedy lekarz podniósł mu koszulkę i osłuchiwał go. Nie odezwał się nawet, gdy doktor ponowił polecenie. Wyciągnął rękę, by dotknąć policzka Plisetskyego. Pogładził go po nim i szybko zabrał rękę, widząc nieprzytomny wzrok kolegi. Podpięli mu kroplówkę.

   — Poprostu się przewrócił i nie wstał — wyszeptał w końcu Altin i nie ruszył się z miejsca, w którym stał.

   — Jesteś kimś z jego rodziny? — pracownik szpitala miał obowiązek trzymać się ustalonych reguł i wypytać chłopaka o wszystko.

   — Nie.

   — A masz do kogoś jakiś kontakt?

   — Nie.

   — A możesz podać przynajmniej nazwisko? — mężczyzna uniósł brwi, zerkając na młodego obcokrajowca. Skąd wiedział, że nim jest? Spotkał w swoim życiu już tyle ludzi, że potrafił to dostrzec, poza tym chłopak miał śmieszny akcent i nieco inną urodę niż normalni Rosjanie.

   — Jego? — lekarz skinął głową, znów zerkając na znajomego swojego pacjenta, który ciągle patrzył na twarz blondyna. Już był pewny, że ciemnooki jest Kazachstańczykiem i wyraża duże zainteresowanie blondwłosą pięknością. — Plisetsky. Jurij Plisetsky. Wiem gdzie mieszka. Pójdę tam i przyprowadzę jego dziadka.

Ciemnowłosy już chciał się odwrócić, kiedy poczuł chłodną, delikatną dłoń zamykającą tę jego w najlżejszym uścisku, jaki można sobie wyobrazić.

   — Nie idź — mruknął blondyn, słabo spoglądając na kolege.

Serce rycerza drgnęło, dając znak, że nie może opuścić swojego Dzwoneczka. I też tego nie zrobił. Przysunął krzesło do jego łóżka i usiadł przy nim ,obserwując jak młodszy jest badany i rozmyślając, jak mógłby go pocieszyć.

Cześć Wróżko!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz