Artykuł

570 24 1
                                    

Zadowolona McGonagall przyglądała się z uśmiechem swojemu dziełu

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Zadowolona McGonagall przyglądała się z uśmiechem swojemu dziełu. Poprawiła okulary na nosie i otworzyła drzwi prowadzące do środka. Zdziwieni uczniowie zaczęli powoli wchodzić do Wielkiej Sali, która przeszła gruntowne przemeblowanie.

Zamiast czterech stołów każdego domu był jeden duży w kształcie półksiężyca na środku sali. Drewniane ławki zastąpiły krzesła obite czerwonym aksamitem. Jedzenie czekało na wszystkich. Pachnące naleśniki z syropem klonowym, świeże pieczywo i zdrowe owoce. Każdy mógł znaleźć coś pysznego dla siebie.

-Co tu się stało?-spytała sama siebie Rose z lekkim strachem w głosie.

-Fajnie prawda!-podskoczyła obok niej Lisa.- Będziemy siedzieć wszyscy razem przy jednym stole. Dyrektor McGonagall bardzo dobrze to wymyśliła.-mówiła dalej nie zwracając uwagi na kwaśną minę przyjaciółki.-To dopiero zabawa!-zaśmiała się i w podskokach zajęła miejsce przed którym widniała karteczka z jej imieniem.

-"No to super. Dyrektorka wyznaczyła nam specjalne miejsca. Obym nie usiadła obok..."-przerwała swoją myśl i zaczęła się gorączkowo rozglądać po sali.

'"Ani śladu platynowych włosów."-odetchnęła z ulgą.

Ognistowłosa zaczęła szukać wzrokiem swojej kartki z imieniem. Znalazła ją prawie na końcu stołu. Usiadła i czekała w spokoju, aż wszystkie miejsca będą zajęte. Znudzona popatrzyła na jakiegoś Ślizgona z trzeciego roku po drugiej stronie stołu, który postanowił pójść na łatwiznę i zamienić swoją kartkę z inną. Gdy tylko miał ją podnieść ta ugryzła go w palec. Chłopak zaczął krzyczeć i się wyrywać. Zęby zaczęły mocniej się zaciskać gdy kawałek papieru był coraz dalej od swojego pierwotnego miejsca. Żadne zaklęcia, ani eliksiry nie podziałały. Rose z zaciekawieniem wzięła widelec z sałatki do ręki i delikatnie szturchnęła kartkę ze swoim imieniem, która zareagowała natychmiastowo szczerząc swoje ostre ząbki i warknęła na nią groźnie

Inny chłopak tym razem Gryfon z prawdopodobnie szóstego roku bez skrupułów usiadł na krześle pod nazwiskiem jednej dziewczyny za co krzesło popieściło go prądem w siedzenie. Odskoczył momentalnie masując obolałe miejsce i popatrzył z wyrzutem na śmiejących się z niech rówieśników.

Do Wielkiej Sali ponownie weszła Dyrektor McGonagall i rozejrzała się z zadowoleniem jak wszyscy uczniowie pośpiesznie zajmują swoje miejsca. Rose z uśmiechem popatrzyła na swoją przyjaciółkę od której dzieliło ją zaledwie jedno puste miejsce.

-Witam wam Drodzy uczniowie. Jak już zdążyliście zauważyć Wielka Sala przeszła małą aranżację i będzie w takim stanie, aż do końca ferii Świątecznych. Widzę, że już koledzy wiedzą.-popatrzyła znacząco na dwóch uczniów, którzy zawstydzeni spłonęli rumieńcem.- Nie możecie się zamieniać, ani siadać na miejscu innej osoby. Chciałam powiedzieć, że to nie ja wybierałam wam miejsca, lecz potężne zaklęcie, które rzuciłam na wasze kartki z imionami. To już od nich zależało gdzie i obok kogo będziecie musieli siedzieć oraz spędzić jutrzejszą uroczystość.-kilka uczniów jęknęło, a Rose odetchnęła z ulgą kiedy spostrzegła, że miejsca obok niej nadal są puste.

Uczucie w nienawiści | Rose&Scorpius -ZAWIESZONEWhere stories live. Discover now