Rozdział 4

281 21 3
                                    


- Will, czy ty aby nie przesadzasz? – zapytała w końcu Chloe, po dwóch godzinach użalania się nad sobą Williama.

- Słucham? Wyłączyłaś się przed chwilą, czy od samego początku? – zdenerwował się.

- Braciszku, po twojej jakże kwiecistej przemowie, mogę ci powiedzieć tylko jedno – obleciał cię strach! – wykrzyknęła dumna z siebie Chloe.

- Co?

Zdziwienie w głosie Williama rozbawiło niewielką blondynkę, która siedziała z podwiniętymi nogami na kanapie w swoimi niewielkim domku, na obrzeżach Worcester. Przeniosła się z Bostonu, podobnie jak jej brat, gdy tylko dostała dyplom. Pragnęła rozpocząć praktykę tam, gdzie pracował jej narzeczony. Chciałaby mieć to, co Will, dom, rodzinę. A jednak, to on przyszedł po raz pierwszy z dręczącymi go wątpliwościami. Ona z kolei grała dobrą minę do złej gry. To nie był odpowiedni czas za roztrząsanie jej problemów.

- Will, z całym szacunkiem dla twojego umysłu, ale jeżeli chodzi o twoją żonę, to jesteś totalnym kretynem – zaznaczyła, widząc zdziwienie na twarzy brata. – Kurczę, jaki ty jesteś czasem denerwujący!

Podniosła się i skierowała do regału z książkami. Odsunęła kilka opasłych tomów i wyciągnęła butelkę whisky, którą trzymała na specjalne okazje. Chyba właśnie taka nadeszła. Nalała płynu do dwóch szklanek i podała jedną bratu, który się skrzywił jednak nie odezwał. Wiedziała, że stronił od alkoholu, który zawsze powodował u niego agresywność. Miała jednak pewność, że jeden drink mu nie zaszkodzi, a pozwoli w końcu się trochę rozluźnić. W sanie jakim był, nic do niego nie dotrze.

- Posłuchaj mnie teraz uważnie. Doskonale sobie zdaję sprawę, że Bea chciałaby mieć z tobą dziecko. To jest jasne dla wszystkich, którzy ją znają. Nie jest także tajemnicą, że prawdopodobnie zbyt wiele powodów tego pragnienia tkwi w jej niskiej samoocenie. – Chloe spojrzała głęboko w oczy bratu, by dotarły do niego jej słowa, po czym kontynuowała. - To, że nagle otrzymała szansę, by zająć się bezbronnym maluchem, to pewnego rodzaju odkupienie dla niej. Poznałam jej matkę, Will, ty też i doskonale oboje wiemy, że Bea nie miała łatwego życia. A najwyraźniej jeszcze nie wszystko wiemy, skoro ukrywała istnienie siostry.

- Dlaczego mi o tym nie powiedziała? – zapytał złamanym głosem William.

- A ty? Dlaczego nie opowiedziałeś jej wszystkiego ze swojej przeszłości? – posłała mu rozdrażnione spojrzenie.

- Bo to nie ma znaczenia.

- Dla ciebie. Może dla niej ma znaczenie to, co cię wtedy spotkało. – Przyglądała mu się uważnie. William zmarszczył brwi. – To samo dotyczy jej tajemnic. Musicie sobie wszystko wyjaśnić, ale przede wszystkim, proszę cię, nie odrzucaj jej teraz, gdy wszystko się zmienia. Możliwe, że z uwagi na przeszłość, dopiero po czasie dotrze do niej znaczenie dzisiejszego dnia i śmierci siostry.

- Powiedz mi, dlaczego gdy rozmawiamy, za każdym razem mam wrażenie, że jesteś ode mnie dużo mądrzejsza? – zakpił Will. Mimo oschłego tonu posłał jej jednak uśmiech.

- Bo tak już jest – roześmiała się. Szybko jednak spoważniała. Zdawała sobie sprawię z tego, co jeszcze gnębi brata, a o czym jej nie powiedział. – I przestań się martwić o to, czego nie wiesz na pewno.

- Dzięki. Chyba powinienem wracać – zbył ją, podnosząc się z miejsca.

- Też mi się tak wydaje. – Widząc jego spojrzenie skierowane na trzymaną, wciąż pełną szklankę dodała – zrobiłeś jeden łyk. Możesz jechać. Gdyby tak nie było, w życiu bym cię nie puściła.

Czas uciekaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz