8 | kot, który tropił kruka

Start from the beginning
                                    

Powodów jest kilka.

Jeszcze nikt się ze mnie nie śmiał.

Nie muszę już paradować po ulicach w tej obciachowej chusteczce dla dzieci.

W dodatku, wczorajsza interwencja Adriena z moim drugim śniadaniem spowodowała, że jeszcze tego samego dnia cała szkoła zaczęła snuć plotki o mojej rzekomo odmienionej sytuacji.

Najpopularniejsza z nich mówiła, że po nagłym zniknięciu mojego ojca przygarnęli mnie jacyś obrzydliwie bogaci krewni, którzy mieszkają w gigantycznej rezydencji ze służbą.

Z szybkością błyskawicy awansowałam w hierarchii społecznej, a wraz ze mną moje klasowe przezwisko. Pod koniec wczorajszego koszmarnego dnia ze słoika stałam się małą księżniczką.

Wreszcie los się do mnie uśmiechnął.

Najwyraźniej moja dawno zaginiona wróżka chrzestna przypomniała sobie o mnie i chyba postanowiła mi pomóc.

Znajdowałam się już tylko przecznicę od szkoły, kiedy niespodziewanie podeszły do mnie koleżanki z klasy.

-Siemka!- jako pierwsza odezwała się Alix Kubdel, niska i drobna nastolatka o niebieskich oczach oraz różowych włosach, związanych w kucyka. Miała na głowie smoliście czarną czapkę z daszkiem oraz logiem Chicago Bulls.

-Hej, dziewczyny!- przywitałam się z nimi. Starałam się być naturalna, ale w głębi serca cieszyłam się, że rówieśnicy wreszcie zaczęli się do mnie odzywać.

-Słuchaj, wczoraj na przerwie wpadł do sali taki blondyn i przyniósł dla ciebie śniadanie, nie? Jak on ma na imię?

-No... on nazywa się Adrien.

-A czy dzisiaj też przyjdzie?- spytała Aurore Beauréal, wysoka blondynka w błękitnej sukience w jasnożółte groszki.

-Marinette, przedstawisz nas? Bo my wszystkie chciałybyśmy poznać tego całego Adriena!- pisnęła przeciągle Mireille Caquet, ta sama dziewczyna, która ledwie wczoraj oskarżyła mnie o kradzież pieniędzy Jagged'a Stone'a.

-Wiecie... dzisiaj przyniosłam ze sobą drugie śniadanie, więc Adrien raczej nie przyjdzie- odparłam, uśmiechając się do nich pocieszająco. Jednak one zgodnie zaczęły prychać pod nosami.

-Lepiej chodźmy stąd, zanim całkiem spóźnimy się na biologię- mruknęła gniewnie Aurore, rozkładając swój ulubiony parasol w białe chmurki.

-A już miałam nadzieję, że będziemy mogły się z tobą zaprzyjaźnić, wiesz, Marinette?- syknęła jadowicie Mireille, biorąc pod rękę swoje przyjaciółki i powoli oddalając się w stronę szkoły.

Zacisnęłam pięści ze złości, jednak postanowiłam się nie przejmować takimi pustakami, jak te trzy jędze.

Przyspieszyłam, by zrobić to, co one i chociaż raz w życiu spoźnić się na pierwszą lekcję zaledwie o pięć minut.

Uszłam kilka kroków, kiedy czarne Lamborghini dosłownie wjechało na chodnik z piskiem opon i zagrodziło mi drogę, zatrzymując się kilkanaście centymetrów od mojej prawej stopy.

-Uważaj, jak jedziesz, co?!- wrzasnęłam wściekle, omal nie dostając zawału ze strachu. Nagle drzwi od strony kierowcy powoli otworzyły się i z samochodu wyszła znajoma postać o nastroszonych, fioletowych włosach.

Jagged Pieprzony Stone.

-Gdzie się podziała twoja kolorowa chusteczka, Mari?- spytał wesoło, ściągając swoje szpanerskie, czarne okulary przeciwsłoneczne i bacznie mi się przyglądając. Przewróciłam niedbale oczami i odwróciłam głowę.

Dzisiaj napotkałem swą boginię || Kamisama MiraculousWhere stories live. Discover now