8 | kot, który tropił kruka

2.6K 235 223
                                    

| Marinette |

Czasami chciałabym, żeby czas na świecie choć raz stanął w miejscu.

Dla spóźnialskich osób, do których się zaliczam, to byłby prawdziwy dar od niebios. Ale próżne są moje nadzieje.

Bo czas dalej biegnie, jak oszalały maratończyk i ani myśli zatrzymać się chociażby na kilkanaście sekund.

Dziesięć minut przed rozpoczęciem się porannych zajęć w szkole stałam przed szeroko otwartą szafą w swoim pokoju i byłam bliska załamania nerwowego.

Kompletnie nie wiedziałam, w co mam się ubrać. Wszystko wydawało mi się nudne, szare oraz pozbawione polotu.

Ostatecznie wybrałam czarną koszulę, pokrytą białymi serduszkami, którą wpuściłam w malinowe szorty. Stopy wsunęłam w wiązane, beżowe koturny i ostatni raz przejrzałam się w lustrze.

Poprawiłam swoje włosy, związane w prosty warkocz, po czym chwyciłam torebkę i pędem wybiegłam z pokoju, kierując swoje kroki w stronę wyjścia.

-Wychodzę!- rzuciłam w przestrzeń, już zaciskając dłoń na klamce. Nagle Adrien pojawił się tuż obok mnie.

-Nie zapomniałaś o czymś?- spytał demon, obrzucając mnie ciekawskim wzrokiem i wręczając mi czerwone pudełko na śniadanie, w komplecie z jasnozieloną chusteczką w biedronki.

Spojrzałam na niego z zaskoczeniem.

-Co to ma być?

-Twoja ulubiona sałatka z pieczonych ziemniaków, z dodatkiem grzybów i wędzonego boczku, a także kanapki z grillowanym bakłażanem. Dorzucam też nową, wypraną chustkę na głowę.

Serce nerwowo zatrzepotało mi w piersi na myśl, że kolejny dzień będę musiała spędzić ze szmatą na łbie.

Dlatego postanowiłam to zmienić.

Uśmiechnęłam się szeroko do kociego demona i oddałam mu tę ścierkę do podłóg z biedronkowym motywem.

-Wybacz, ale tym razem chusteczka zostaje w domu! Dam sobie radę bez...

-Bredzisz, smarkulo! W twojej sytuacji wyjście bez nakrycia głowy to tak, jak wysmarowanie się miodem i wejście do gniazda wściekłych pszczół! Odpuszczę ci noszenie tych chustek dopiero wtedy, kiedy będziesz potrafiła się obronić!

Przewróciłam niedbale oczami.

-Zresztą, ja nadal uważam, że szkoła nie jest ci do niczego potrzebna. To strata czasu i tyle. Lepiej zostań w domu i...

Szybko zerknęłam na wyimaginowany zegarek na swoim bladym nadgarstku i teatralnie przyłożyłam dłoń do ust.

-Ojej, już tak późno! Przepraszam cię, ale spóźnię się na autobus do mojej młodości! A on jeździ tylko raz na godzinę! Strasznie mi przykro, ale naprawdę muszę już wychodzić!

-Ale...

Otworzyłam pudełko na śniadanie i wyciągnęłam stamtąd ohydne kanapki, zapakowane w kremowobiały papier. Bez ceregieli wcisnęłam mu je w rękę.

-A ta pyszna sałatka w zupełności mi wystarczy! Życzę ci smacznego i już uciekam, bo się spóźnię! Na razie!

Zanim blondyn zdążył zacząć swoje marudzenie od nowa, wybiegłam ze świątyni, głośno trzaskając przy tym drzwiami i pobiegłam w stronę miasta.

~*~

Drugi dzień szkoły.

Wczoraj to była totalna masakra, ale dziś jakoś mi znacznie lżej na sercu.

Dzisiaj napotkałem swą boginię || Kamisama MiraculousWhere stories live. Discover now