Rozdział 4

654 21 5
                                    

Siedziała jeszcze długo. Rozpakowała się i dokładnie rozejrzała po pokoju. Miała też czas na przemyślenia. Wszyscy byli mili, ale czuła do nich rezerwę. Niby jej rodzina, ale o istnieniu swojej ciotki nawet nie wiedziała. Było to nienormalne. Jaka rodzina się tak zachowuje. Czuła, że czeka ją jeszcze dużo. Jeśli miało się coś poprawić musiała porozmawiać z ojcem i wszystko sobie wyjaśnić. W głębi serca tęskniła za nim. I to bardzo.

Położyła się spać z myślą, że jutro musi z nim poważnie porozmawiać.

***

Następnego dnia obudziło ją pukanie do drzwi. Przyzwyczajona, że zazwyczaj była to jej matka, wstała, nie patrząc na to jak wygląda.

Ruszyła do drzwi i otworzyła je szeroko z morderczym wzrokiem. Nie lubiła jak się ją budziło.

Widząc jednak Indiego ze śmieszną miną, stanęła zdziwiona. Chłopak obejrzał ją z góry na dół i zaśmiał się cicho.
– Fajna fryzura – powiedział z psotnym uśmiechem.

Ania najpierw zrobiła zdziwioną minę, lecz po chwilidomyśliła się, o co mu chodzi. Zrobiło jej się trochę głupio, bo pewnie w czasie snu włosy się jej napuszyły. Jednak wyprostowała się dumnie, w swojej długiej do kolan koszulce z logo BMW i spytała:
– Co cię sprowadza?

Chłopak jedynie pokiwał głową, lekko zaskoczony i odparł:
– Twój ojciec wysłał mnie, aby sprawdzić czy wstałaś i zawołać cię na śniadanie.

– W porządku. Zaraz zejdę – odpowiedziała i zamknęła drzwi.

Dziesięć minut później siedziała już przy stole w kuchni. Zdziwiła się trochę nieobecnością swojego ojca, ale smakowity zapach jedzenia skutecznie ściągał jej uwagę.
Wcinając naleśniki rozglądała się lekko dookoła. Sara od razu to zauważyła.
– Szukasz Adriana? – spytała, pijąc kawę.

Ania spojrzała na nią zdziwiona.
–Tak. Zastanawiałam się, czemu nie ma go na śniadaniu.

– On wstaje o wiele wcześniej, pewnie o świcie już był na nogach. Teraz możliwe, że jest w garażu przy domu – powiedziała, robiąc zamyśloną minę.

Dziewczyna pokiwała głową i skończyła szybko jeść. Podziękowała i wstała łapiąc swoją kawę, po czym wyszła na taras. Wolała posiedzieć sama.

Usiadła wygodnie na plecionym fotelu i spojrzała na podwórko. Indi robił coś wokoło auta na podnośniku. To widziała dokładnie. Jednak nie widziała nigdzie swojego ojca. Doszła więc do wniosku, że jej ciotka miała rację. Wypiła spokojnie kawę do końca, odniosła kubek i ruszyła do garażu dobudowanego do domu.

Słysząc pobrzękiwania kluczy, wiedziała, że ruszyła w dobrym kierunku. Zajrzała do otwartego garażu i weszła tam powoli.

Stał plecami do niej, przy otwartej masce. Rozpoznała auto od razu. Swego czasu interesowała się nim. Porsche 959. Srebrny metalik z lat osiemdziesiątych. Piękny i zadbany. Jeśli dobrze pamiętała, nadwozie było z kevlaru i aluminium. Lekkie i trwałe. Wyraźnie zarysowane nadkola i nie duży spoiler z tyłu. Zajrzała cicho przez jego ramię by spojrzeć na silnik. Na widok 2,8 litra, aż zagwizdała cicho. Ojciec od razu się odwrócił, patrząc na nią zdziwiony. Ona jednak nie odrywała oczu od silnika. Zbliżyła się i przyjrzała.

– Najszybszy seryjnie produkowany samochód swoich czasów – wyszeptała. – Turbina i turbosprężarka pracujące na zmianę. Ma ponad 400 koni mechanicznych, prawda?

Jej zachwycona mina wywołała uśmiech na twarzy mężczyzny. Kiwnął twierdząco głową.
– 450 koni – uściślił. – I rzeczywiście jest niezwykły. Kiedy znalazłem ten egzemplarz wymagał trochę pracy, nie mogłem jednak przejść koło niego obojętnie.

– Nie dziwię się – powiedziała, w pełni go rozumiejąc. – Jeździsz nim na co dzień?

– Nie. Tylko w wyjątkowych okazjach. Na co dzień mam pickupa. Jednak jeśli bardzo chcesz, możemy dziś do miasta pojechać tym – powiedział.

– Naprawdę? – zapytała podekscytowana. – A będę mogła prowadzić?

Mężczyzna zrobił niepewną minę.
– Nie wiem, myślałem raczej o tym byś była pasażerem. To jest naprawdę potężne auto bez jakichkolwiek systemów wspomagających. Czysta siła i moc.

Ani aż oczy zabłysły.
– Dlatego będziesz obok, by wyjaśnić co i jak. Jeździłam Chevroletem Camaro wujka. Miał podobną moc i nie miałam z nim problemów.

– Jest nowszy, ale w porządku. Będziesz mogła się nim chwilę przejechać. Zobaczymy jak dasz sobie radę. Ale żadnego szaleństwa czy przekraczania dozwolonej prędkości – powiedział już pewniej.

Niedługo później Porsche mknęło po asfaltowej drodze. Ania prowadziła je pewnie i bez problemu. Posłuchała początkowych rad ojca i o wiele szybciej wyczuła i opanowała drzemiącą pod maską bestię.

Skupiła się wyłącznie na drodze, nie widziała więc dumnego spojrzenia ojca.

Miasteczko okazało się większe niż się spodziewała. Restauracje, sklepy, wszelkiego rodzaju punkty usługowe, a nawet kino. Rozglądała się lekko, jadąc powoli.

– Zajedź do sklepu z częściami, jest za najbliższym zakrętem – powiedział mężczyzna, wskazując ręką kierunek.

Ania zaparkowała przed wejściem. Ojciec dał jej plik banknotów i powiedział:
– Nie musisz ze mną iść, niedaleko stąd jest sklep z ubraniami roboczymi. Jeśli chcesz mi pomagać przy mechanice, będą ci potrzebne. Wróć jak to załatwisz. Będę naprzeciwko w restauracji – poinformował ją, mrugając do niej porozumiewawczo.

Ania uśmiechnęła się szeroko i wzięła pieniądze. Za nim mężczyzna wyszedł, powiedziała:
– Dziękuję.

– Na razie nie ma za co – odparł, również się uśmiechając.

Ania wycofała i ruszyła we wcześniej wskazanym jej kierunku. Rozglądała się, szukając właściwego sklepu. Nie widziała jednak nic, co by choć przypominało właściwy sklep. Rozproszyła się do tego stopnia, że w ostatnim momencie dostrzegła czerwone światło. Zahamowała gwałtownie, aż usłyszała pisk opon. Odetchnęła głęboko, widząc przed sobą ludzi przechodzących przez pasy.

Wtedy usłyszała piękny rasowy ryk silnika obok. Spojrzała w bok, spodziewając się sportowego auta. Nie pomyliła się wiele. Obok stało czarne Subaru Impreza IV STi. Przyciemniane szyby skutecznie ukryły kierowcę. Uśmiechnęła się psotnie, wiedząc, że jej też nie zobaczy. Przyciemniane szyby miały swoje plusy.

Słysząc głośniejszy mruk, wróciła spojrzeniem do Subaru. Uśmiechnęła się lekko rozumiejąc, że chciał się z nią ścigać. Początkowo się wahała. Auto nie było jej i nie wyczuła go jeszcze w pełni. Zresztą miała się dobrze zachowywać.

Jednak kierowca obok się nie poddawał. Szybko porównała osiągi i uśmiechnęła się szerzej. Dodała lekko gazu, delikatnie podjeżdżając do przodu. Ustawiła się idealnie na linii. Utkwiła wzrok w światłach i wrzuciła bieg.

Czas spowolnił. Czerwone, żółte i zielone światło. Ryk, swąd palonej gumy i prędkość wbijająca w fotel. Takie wrażenie miała Ania, gdy rozpędzała się na pierwszym biegu. Lekkie przeciągniecie i wrzuciła następny bieg. Starała się jak najlepiej wykorzystać moc i trzymać silnik na wyższych obrotach. Im wyższe były, tym większą moc miała. Słyszała dwa przeplatające się pomruki silników. Jeden niczym dziki i porywisty tygrys, drugi jak elegancki, ale równie niebezpieczny lew.
Kątem oka widziała, że na początku Subaru było lekko z przodu. Jednak nie przejęła się tym. Subaru miało napęd na cztery koła, miało więc lepszą przyczepność. Jednak to Porsche dysponowało większą mocą. Wcisnęła gaz do końca i szybko zmieniła bieg. Leciała na czwartym biegu, mijając przeciwnika. Turbosprężarki wykonały swoją robotę, dodając więcej mocy. Jako pierwsza pokonała 400 metrów. Minęła następne skrzyżowanie i zjechała na parking sklepu, zarzucając stylowo tyłem. Nie mogła sobie darować. Chwilę później z piskiem opon zatrzymało się Subaru. Tuż obok niej.

Ania siedziała w środku obserwując to z pobłażliwym uśmiechem. Widząc jednak wyskakującego młodego chłopaka, zdziwiła się nieco.

Był w podobnym wieku. Kruczoczarne włosy, ciemniejsza karnacja i miła dla oka sylwetka.

Wyglądał na wkurzonego, zmarszczone brwi i bojowy krok ją w tym upewniły. Westchnęła więc i otworzyła drzwi.

Lady Moto ShowWhere stories live. Discover now