Rozdział 1 - Szlachetny Cel

9.7K 253 923
                                    


21 października 2000 r.

Harry osunął się na krześle, powoli rozluźniając krawat, który dusił go przez cały dzień. Cieszył się, że Hermiona nalegała na mugolskie ubrania na weselu, ale pętla na szyi nie była mu specjalnie potrzebna.

Sięgnął po szklankę i pociągnął porządny łyk whisky, którą raczył się od zakończenia uroczystego obiadu. Harry odbębnił już swoje obowiązkowe tańce z panną młodą i druhną, a teraz kończył trzecią szklankę trunku i zaczynał upijać się na smutno.

- Wyglądasz, jakbyś był obrażony.

Harry zerknął na kobietę, z którą dzielił stolik. Nie miał pojęcia czemu ukrywa się z nim w tym ciemnym kącie sali, którą rodzice Hermiony wynajęli na wesele. Dołączyła do niego zaraz po rozpoczęciu tańców i piła w równie szybkim tempie jak on. A jednak… ona raczej nie miała powodu, by ukrywać się przed szczęśliwymi parami, wirującymi po tanecznym parkiecie. Ona z reguły miała chłopaka. Ona zawsze miała kogoś ciekawego, z kim mogła się umówić. Ona…

Ona jest wspaniała, do cholery…

Może powinien nalać sobie jeszcze jedną kolejkę. Albo i dwie.

Machnął pustą szklanką w stronę przechodzącego kelnera i zerknął na swoją przyjaciółkę, by sprawdzić, czy ona też potrzebuje dolewki. Widząc jak wychyla resztki własnej whisky, odesłał kelnera, by przyniósł im cała butelkę. Nie ma sensu, żeby przychodził tu co pół godziny.

- Jeśli musisz wiedzieć, panno Weasley, nie jestem obrażony. Cieszę się chwilą spokoju, jednocześnie kontemplując szczęście, które spotkało moich najlepszych przyjaciół.

Harry uznał, że to było całkiem elokwentne z jego strony. Chyba nauczył się czegoś, słuchając niezliczonych kazań prawionych przez Hermionę. Albo jesteś bardziej pijany niż ci się wydaje, Potter.

- Chyba jesteś pijany, Potter – odpowiedziała ze śmiechem Ginny i nalała sobie kolejną szklankę z butelki, którą kelner przed chwilą zostawił na ich stoliku.

- Co? Czyżbym nie mógł cieszyć się szczęściem dwojga moich najlepszych przyjaciół, którzy są w sobie tak wyraźnie zakochani? Czyż nie mogę kontemplować tej radości, która aż z nich promieniuje i… Na Merlina, oni znowu się obściskują na środku parkietu!

Harry patrzył wściekle na Rona i Hermionę splecionych w dość namiętnym uścisku. Jednym łykiem pochłonął resztkę whisky w szklance i chwycił za butelkę, by uzupełnić szkło.

Ginny ponownie się roześmiała i sięgnęła jedną ręką w dół, chwiejąc się nieco na krześle, by rozpiąć pasek szpilek, które miała na stopach od rana. Kopnięciem posłała je pod jedno z krzeseł i westchnęła z ulgą.

- Naprawdę nie wiem co Hermiona sobie myślała, wybierając te buty. Są koszmarnie niewygodne – poskarżyła się Ginny, rozcierając palce prawej stopy.

Nawet jej palce u nóg są wspaniałe. Takie malutkie!

Harry zobaczył, że jej szklanka znów jest pusta, więc nalał tam nieco whisky. Spojrzał z powrotem na trzymaną w rękach butelkę.

Chrzanić szklanki.

Harry odchylił się mocniej na krześle, jego pośladki zjechały do połowy siedzenia i pociągnął solidny łyk, czując płonące ciepło, które spływało do żołądka. Mógł sobie wyobrazić kazanie Hermiony, gdyby zobaczyła jak siedzi w ten sposób i pije prosto z butelki. Ale ona cię nie zobaczy, Potter, bo jest w swoim własnym szczęśliwym świecie, obcałowując ze wszystkie czasy twojego najlepszego kumpla. A potem wyciągnie stąd Rona i będą mogli się bzykać w całym domu i będą szczęśliwi, szczęśliwi, szczęśliwi.

Pakt Harry/GinnyWhere stories live. Discover now