Nigdy nie zapomnę mojego pierwszego seksu. Obydwoje strasznie mało wypiliśmy. Wiedziałam, że był świadomy tego co się stało minionej nocy. Rade obudził mnie subtelnym pocałunkiem, stawiając pod nos niedawno zrobione naleśniki, ale oczywiście musiał wszystko zepsuć, tym jednym czynem, tym jednym zdaniem. Przez które chciałam popełnić samobójstwo. Miałam szczęście, że akurat przez tez most. W tedy w nocy. Mathew przechodził. Od razu rzuciły mi się w oczy jego piękne oczy. Niebieskie jak ocean z lotu ptaka. Szybko do mnie podbiegł. Powiedział, " jeśli się zabijesz, kogo będę podziwiał. Kogo miliony kobiet na ziemi będą podziwiać. Kim by chciały być". Jego słowa zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Wy nadal nie wiecie jak to było. To może więcej nie będę zdradzać.

10 września 2012

Jak co dzień wracałam z sesji ok. godziny siedemnastej. Wszyscy się śpieszyli do domów, na kolację, rodziny, lub ukochanej osoby. Pomimo, że kocham Harrego lubię chodzić tym parkiem i rozmyślać. Tak to robiłam i tym razem. Przechodziłam obok wielu kochających się par, wpatrzonych w siebie jak w obrazek. Obok dzieci, które jeszcze się nie zamartwiały przyszłością. Obok nastoletnich grup, które myślały, że są najlepsze na świecie. Usiadłam na polanie przy ścieżce i rozmyślałam. Odchyliłam głowę w tył zamykając oczy i dając promieniom dobry dostęp do mojej twarzy. Zaczęło się robić zimno, więc postanowiłam wracać. Przyglądałam się znów tym samym twarzom. w pewnym  momencie zobaczyłam nowych ludzi. Nigdy wcześniej ich to nie było. Na chwilę się od siebie odwrócili, a ja ujrzałam znajomą twarz - nie wierzę, to na pewno nie on - przemknęło mi przez myśl. Szybko podbiegłam do nich próbując powstrzymać nasilającą się falę łez.

- Ty parszywy skurwysynie! - wykrzyknęłam tak głośno, że chyba wszyscy obecni w parku usłyszeli. A możliwe, że nawet w całym Londynie. Uśmiechną się cynicznie. Wręcz chamsko. 

- Ty na serio myślałaś, że ktoś taki jak ja wytrzymałby z jedną dziewczyną tak długo? Cóż było fajnie. Kochaliśmy się. Właśnie k o c h a l i ś m y się, a nie kochamy. Zrozum. Tego konia nie da się tako łatwo osiedlić. A teraz pozwól, że dokończę to co nam przerwałaś. - Skończył. Już chciał znów całować tą sukę, ale nie pozwoliłam na to. Parę lat uczenia się kick-boxingu w końcu się opłaciło. Walnęłam go z całej siły. I odeszłam. Wróciłam do naszego wspólnego mieszkania. Było ono najlepsze na świecie. Nie wspominałam o tym, ale to nie był tylko mój chłopak. To był mój... narzeczony. Od jakoś pół roku. Nie śpieszyliśmy się ze ślubem. Zaśmiałam się pod nosem. Kochaliśmy się. Woleliśmy trochę zaczekać. A ja głupia myślałam,  że chodzi o to, żeby się nie śpieszyć. Po prostu zaręczyny nie są tak poważne jak ślub. Nadal mógł wabić laski i mówić, że niedługo ze mną zerwie. Spakowałam wszystkie pudła wszystkie swoje rzeczy. Wcisnęłam je do mojego auta. Jest ono strasznie wielkie, więc zmieściłam tam wszystko. Teraz zauważyłam, że po moich policzkach spływa wodospad łez. Nie miałam zamiaru się więcej zadręczać. Postanowiłam raz na zawsze skończyć ze swoim życiem. Pojechałam w stronę mostu Tower Bridge. Wiem, ale to oryginalne, ale tylko to mi przynosił mój umysł. Była już noc. Jakoś pierwsza w nocy. Dość długo mi zeszło. Stanęłam autem na jakimś pobliskim parkingu. Już chciałam skończyć na zawsze ze swoim życiem, kiedy usłyszałam wołanie. Odwróciłam się myśląc, że to może mój ukochany woła. Że się pomylił i z całej swojej mocy przeprasza. Zachwiałam się, ale chłopak, na oko w moim wieku, chwycił mnie przytulił dom siebie i szepną: jeśli się zabijesz, kogo będę podziwiał? Kogo miliony kobiet na ziemi będą podziwiać? Kim by chciały być? 

Chłopak o nieziemskich oczach zwrócił na siebie moją uwagę. Wstaliśmy, ponieważ wcześniej klęczeliśmy, i zaprowadził mnie w stronę parkingu. Wskazałam mu mój samochód i zawiózł mnie, najprawdopodobniej, do swojego mieszkania. Tam dał mi jakąś swoją koszulkę i pokazał gdzie będę spała. W brew pozorom szybko zasnęłam. 

Obudziłam się i nie wiedziałam gdzie jestem. Wszystko sobie przypomniałam. Mimo moich starań łzy poleciały mi po policzkach. Akurat kiedy chłopak wszedł do środka. Przyniósł mi śniadanie, usiadł koło mnie i znów zaczął pocieszać. Podziękowałam za gościnę. Już chciałam się zbierać, lecz on mi nie pozwolił. Po prostu powiedział nie i kazał usiąść.

- Nie pozwolę ci odejść w tym stanie. Nie po to całą noc się zamartwiałem, co się stało, że taka piękna  dziewczyna chciała popełnić samobójstwo - klęknął przede mną - może zechcesz mi powiedzieć?

I nie wiem czemu, ale to zrobiłam. Łzy się ze mnie lały jak z procy. Chłopak usiadł przy mnie i po prostu mnie przytulił.

- Dzię...dzię...dziękuje. Ale nawet... nie wiem... jak masz na imię - powiedziałam przez szloch.

- Mathew, ale wszyscy mówią na mnie Matt, a ty ślicznotko?

- Anabell, ale przyjaciele mówią na mnie Bella. - zaczęliśmy naszą konserwacje. Szybko nam to zleciało. W pewnym momencie mnie zemdliło. Pobiegłam do łazienki i zwymiotowałam. Chłopak trzymał moje włosy. Po skończeniu przemyłam buzię wodą i z przerażeniem spojrzałam na Matta.

- To na pewno jakieś zatrucie. - powiedziałam szybko i uciekłam do pokoju, który wcześniej wskazał mi... można powiedzieć przyjaciel. Zrobił dla mnie tak dużo w tak krótkim czasie. Padłam na łóżko i zasnęłam. 

Gdy światło zaświeciło od razu poczułam mdłości i szybkim krokiem poszłam do łazienki. Szatyn stał przy drzwiach i oznajmił mi, że dzisiaj jedziemy do szpitala. Jak się później okazało... jestem w ciąży. 

Cała roztrzęsiona razem z przyjacielem ruszyliśmy do jego domu. 

Po tych jakże dziewięciu miesiącach urodził mi się synek. Był strasznie podobny do Harrego, ale może nie tak do końca z matki też coś ma. Razem z Mattem jesteśmy parą. Wszyscy wiedzą, że ja z Harrym to już przeszłość. Moja matka nie była zbytnio zapalona do tego pomysłu. Razem z moim teraźniejszym chłopakiem udaliśmy się do Francji w szóstym miesiącu ciąży. Była strasznie szczęśliwa, że będzie miała wnuka. Jak się okazało Mathew też jest francuzem. Dlatego wszyscy bez problemu się dogadaliśmy. To znaczy, ja jestem w połowie francuską, a w połowie włoszką, ale trudno. 

Przypominam sobie te wszystkie chwile. Kiedy, teraz, mój mąż wyznał, że się we mnie zakochał. To było cudowne. Po roku naszej znajomości postanowiliśmy się pobrać i przedstawiać mojego synka Dylana jako też jego. Oczywiście nasze dzieci, a szczególnie jedno się musiało dowiedzieć. Ale nigdy nie wyjawiłam kto jest prawdziwym ojcem. Zgodził się ze mną. Kocha mnie i stwierdził, że ten kto mnie tak porzucił nie m prawa chodzić po tej ziemi. Moi rodzice jedynie wiedzą kto jest prawdziwym ojcem. Reszcie rodziny nie miałam zamiaru mówić. Gdy nasz synek miał już roczek, urodziła nam się prześliczna córeczka. Teraz mam dwadzieścia trzy lata i dwójkę wspaniałych dzieci. Oraz męża, którego kocham nad życie. Spakowałam wszystko do pracy. Chciałam już wychodzić, zabrałam klucze, otworzyłam drzwi i stanęłam jak wryta. Właśnie obok mnie stał...

- Cześć.

___________________________________________________________________

Podobało się?

Everything is perferct before a lie [Harry Styles FanFiction] (zawieszone)Where stories live. Discover now