Rozdział 14

2.3K 237 27
                                    

   Ciche pukanie do drzwi wyrwało dziewczynę z letargu, w którym się pogrążyła. Miała za sobą nieprzespaną noc, przepełnioną snuciem wszelkich możliwych scenariuszy przyszłości.
─ Jak się czujesz? ─ do sypialni wszedł powoli Tony, cicho zamykając za sobą drzwi. John-Locke natychmiast się podniósł, ale Flavia uspokoiła go szybkim gestem dłoni.
─ Dość... dziwnie. Nie wyobrażam sobie współpracy z człowiekiem, który uznał, że prościej byłoby mnie zabić. ─ złotooka dziewczyna spojrzała na Starka, robiąc mu miejsce obok siebie.
─ Loki to socjopata, nie będę cię okłamywał mówiąc, że nie stanowi zagrożenia. Jest jednak nieudacznikiem. Jeszcze żadna jego batalia nie zakończyła się sukcesem, a teraz jest dodatkowo pod ścisłą kontrolą. Jeśli czymś cię wkurzy, po prostu powiedz. Hulk się nim zajmie. ─ rozbawiony uśmiech mężczyzny udzielił się jego rozmówczyni, która nieco się rozchmurzyła. Wcale nie dziwił się jej, że ma pewne obawy przed wątpliwym nauczaniem Lokiego, sam wolałby tego uniknąć. Nie mieli jednak innego wyjścia.
─ Gdzie on teraz jest?
─ W swojej celi. Thor uparł się, żeby nie trzymać go w piwnicy.
Flavia cicho parsknęła śmiechem, zsuwając się z parapetu na którym siedziała.
─ Mogę go zobaczyć? ─ zapytała, wiążąc włosy w ciasnego kucyka. Stark zdawał się być szczerze zaskoczony jej pytaniem, ale kobiety często go zaskakiwały. Już dawno postanowił zaprzestać prób zrozumienia kobiecej logiki.
─ Raczej nie ma żadnych przeciwwskazań. Iść z tobą?
─ Nie, raczej sobie poradzę. Przecież jest w celi, prawda? Nie ma w niej możliwości używania magii?
─ Nie... Ale musisz się liczyć z tym, że Loki jest dość... Trudnym rozmówcą. Uważaj na niego. ─ Tony wstał i podał jej swoje ramie. Chciał przynajmniej przez chwilę jej potowarzyszyć.
─ Bez obaw. Poradzę sobie. ─ Flavia uśmiechnęła się do niego lekko, kierując swoje kroki w stronę korytarza.
─ Pamiętaj. Jarvis przez cały czas będzie was obserwował, więc nie masz się czego bać.
─ Jarvis zawsze wszystkich obserwuje ─ dziewczyna przewróciła oczami, wsiadając do windy. Odetchnęła z ulgą, gdy drzwi w końcu się za nią zamknęły.
   Chciała sama zmierzyć się ze swoim strachem. Nie lubiła być ograniczana w żaden sposób, a taki strach dość skutecznie ograniczał jej pole manewru. Nie może dać się zastraszyć, zwłaszcza że od tego mężczyzny może zależeć jej życie. Thor pobieżnie wytłumaczył jej, że niekontrolowana moc może w niej narastać, aż w końcu nie będzie w stanie jej powstrzymać. Zginie, a fala jej energii może zmieść Nowy Jork z powierzchni ziemi.
Dlatego tak ważne było, by znaleźć źródło jej mocy i przejąć nad nim pełną kontrolę.
Musiała pokazać Lokiemu, że to ona jest górą.

*

   Blady, chudy mężczyzna siedział rozpostarty na skórzanym szezlongu. W dłoniach trzymał książkę, której nie poświęcał najmniejszej uwagi. Wpatrywał się w nią co prawda, co chwila przewracając strony, zajęty był jednak nasłuchiwaniem kroków dobiegających z korytarza. Były zdecydowanie zbyt delikatne jak na mężczyznę. Natychmiast odrzucił myśl o Rosjance, była baletnica chodziła niemal rytmicznie. Wykluczył też tę rudowłosą niewiastę, którą wczoraj widział - znał Starka na tyle dobrze, by wiedzieć że nie pozwoliłby jej przyjść do niego samej, o ile w ogóle pozwoliłby jej opuścić kuchnię.
Uśmiechnął się lekko, zgadując, że to jego nowa "uczennica" postanowiła go odwiedzić. Była więc jeszcze głupsza, niż się spodziewał.
   Drzwi łączące pomieszczenie w którym znajdowała się cela po chwili się otworzyły, i stanęła w nich dziewczyna, którą wczoraj poznał. Natychmiast go dostrzegła, i zawahała się stawiając pierwszy krok. Najwyraźniej zdała sobie sprawę, że to zauważył, bo zaraz po tym szybkim krokiem zbliżyła się do celi.
   Stanęła naprzeciwko niego, patrząc na niego bez słowa. Loki odłożył książkę, łaskawie przenosząc wzrok na jej twarz. Widział, jak uważnie mu się przypatrywała, prawdopodobnie próbując doszukać się w nim tego łachmaniarza, którego wczoraj widziała. Musiała się niezwykle rozczarować, widząc go w jego zwyczajnym stroju, odświeżonego i czystego. Na całe szczęście pozwolono mu zażyć kąpieli, co było chyba jedynym plusem jego obecnego położenia.
   Ku jego zdziwieniu, jej milczenie zaczęło go irytować. Nie odezwała się, co nie pozwoliło mu odczytać jej intencji czy nastawienia. Pierwszy raz spotkał się z przypadkiem, gdy nie wiedział jak rozegrać daną partię gry. Mógł zademonstrować jej swoje umiejętności, złamać jej psychikę tak aby do końca życia pozostała jedynie przerażonym, śliniącym się warzywem. W ten sposób jednak nie uzyskałby tego, co chciał. Zagrałby jedynie bratu na nosie, co nie dałoby mu wystarczającej satysfakcji.
   Wstał, odkładając książkę na dębową etażerkę. Podszedł do szyby, splatając dłonie na plecach.
─ Co cię tu sprowadza? ─ zapytał w końcu dość oziębłym tonem, patrząc na nią z obojętną miną. Była od niego niewiele niższa, a w przeciwieństwie do Asgardzkich niewiast była dość postawna.
─ Chciałam zobaczyć jak wygląda psychopata w klatce. ─ odparła dziewczyna, bezczelnie pewnym tonem. Loki uśmiechnął się półgębkiem, dusząc w sobie złość.
─ I jak ma się twoja ciekawość? Zaspokojona? ─ mężczyzna powoli ruszył wzdłuż szyby, uważnie obserwując jej postawę.
─ Tak. Chociaż nie wyglądasz na socjopatę.
Loki uśmiechnął się do niej, doznając nagłego olśnienia. Wszystko nagle stało się dla niego oczywiste, a on sam natychmiast się zatrzymał, odwracając sylwetkę w jej stronę. 
─ Jako jedyna chyba tak uważasz. To dobrze, biorąc pod uwagę fakt, że mam zbadać twoje umiejętności. ─ uśmiechnął się do niej lekko, nieznacznie skłaniając się w pasie - Nazywam się Loki Laufeyson.
   Dziewczyna była wyraźnie zaskoczona jego zachowaniem, przez co zgubiła maskę pewności siebie. Brunet musiał użyć całej swojej samokontroli, aby jej nie wyśmiać. Rozbroił ją w przeciągu kilku sekund.
─ Flavia Mockingbird. Jesteś przyszywanym bratem Thora, prawda? ─ zapytała po chwili, nie spuszczając z niego wzroku.
─ Byłem. A ty.. Jesteś nową pupilką Fury'ego?
─ Chciałby. ─ dziewczyna parsknęła śmiechem, zakładając ręce na piersiach. Zdawała sobie sprawę, że docelowo, właśnie czymś takim miała się stać. Oboje doskonale o tym wiedzieli. - Póki co, to ciebie trzyma zamkniętego w klatce.
─ Podjęli słuszne środki bezpieczeństwa. Jestem przecież potężniejszy od całej tej bandy razem wziętych.
─ I zapewne tak skromny, jak my wszyscy razem wzięci. Słyszałam o twojej próbie podbicia Nowego Jorku. ─ dziewczyna odruchowo zmieniła temat, chcąc dowiedzieć się czegoś u samego źródła całego zamieszania. Patrick prawdopodobnie by ją ozłocił, gdyby dowiedział się, że przeprowadziła wywiad z Lokim. I chcąc czy nie, wciąż była dziennikarką z powołania. Nie mogła nie wykorzystać takiej okazji.
─ Tamta farsa? Moja droga, był to błąd za który musiałem słono zapłacić. ─ mężczyzna zmarszczył brwi, a jego twarz wykrzywiła się w niezadowoleniu ─ Miałem pare ładnych lat, żeby go przemyśleć. Uwierz lub nie, ale dziś bym tego nie powtórzył. ─ powiedział pewnie, siadając na niewielkim tapczanie. Ani na moment nie zerwał z dziewczyną kontaktu wzrokowego, starając się udowodnić swoją prawdomówność.
W gruncie rzeczy, wcale nie kłamał.
Nie powtórzyłby błędu sprzed lat, przez który spędził wiele samotnych dni w celi.
Dziś, podbiłby Ziemię sam, bez wahania zabijając każdego kto wejdzie mu w drogę.
Przez lata jednak nauczył się, że czas gra na jego korzyść. Nie jest wrogiem, lecz sprzymierzeńcem, zbyt cennym aby go odrzucić. W tym wypadku miał zamiar pozwolić wydarzeniom toczyć się powoli, tak jak powinny.
─ Myślę, że to dość rozsądne. Nie szkoda ci życia na gnicie w więzieniu? ─ Flavia podeszła do szyby, uważnie przyglądając się swojemu rozmówcy. Był zupełnym przeciwieństwem człowieka, którego widziała wczoraj. Spokojny, kulturalny. Wczorajszy Loki przypominał oszalałe zwierze wypuszczone z klatki.
─ Po tych kilku latach doszedłem do wniosku, że moje życie i tak nie miało już żadnego konkretnego sensu. Gdziekolwiek bym się nie pojawił, wciąż jestem potworem.
─ Ludzie zapominają. Myślę, że i o tobie zapomną, jeśli dasz im powód.
─ I dlatego wciąż tkwię w klatce? Wszyscy się mnie boją. Nawet ty. ─ Loki uśmiechnął się półgębkiem, nieco się prostując.
─ Nie mam powodu się bać. Ledwie wczoraj chciałeś mnie zabić ─ dziewczyna przewróciła oczami, podchodząc do drzwi celi.
Mężczyzna nie odpowiedział jej, swoją uwagę skupiając na suficie. Flavii nie podobała się sytuacja w jakiej się znalazła, zwłaszcza, że oddalała ją od jej celu. Przyszła tu z jednego konkretnego powodu, i na nim musi się skupić.
─ Jarvis, otwórz celę. - poleciła, zakładając ręce na piersiach. Mimo, że cały czas przyglądała się Lokiemu, nie dostrzegła jak kącik jego ust lekko uniósł się w górę.
─ Pan Stark zabronił mi...
─ Jarvis. Otwórz celę, albo znów cię odłączę.
─ Zmuszony jestem poinformować pana Starka o... ─ głos J.A.R.V.I.S.'a zakłóciło nagłe spięcie w głośnikach, a stanowczo zbyt wysoki dźwięk rozniósł się echem po pomieszczeniu ─ Flavia, skarbie, nie ma opcji żebyś weszła do jego celi sama, w dodatku nieuzbrojona. ─ najwyraźniej Stark przechwycił komunikat J.A.R.V.I.S.'a, bo sam postanowił wtrącić się do rozmowy.
─ Brawo, Stark. To twoja pierwsza mądra decyzja. ─ kpiący głos Lokiego ponownie przykuł uwagę dziewczyny. Czemu go podjudzał? Przecież Stark i tak jest wystarczająco negatywnie nastawiony do pomysłu Thora.
─ Drugą będzie odesłanie cię tam skąd przybyłeś. Flavio, wracaj do nas.
─ Właśnie, Flavio, słuchaj szefa. ─ Loki spojrzał na nią z nieco złośliwym uśmiechem na twarzy, zakładając przy tym ręce na piersiach.
─ Posłucham przyjaciela, nie szefa. ─ odparła w końcu dziewczyna, odwracając się od mężczyzny w celi. Nie podobała jej się atmosfera jaka zapanowała podczas krótkiej rozmowy Starka i Lokiego. Coś w zachowaniu bruneta się zmieniło, czuła wyzwanie jakie jej rzucał. I dziś go nie podejmie.
─ Do zobaczenia, panno Mockingbird. ─ głos Lokiego dotarł do niej dopiero, gdy drzwi za nią zaczęły się zamykać, a ona sama ruszyła w kierunku windy. Nie miała zamiaru mu odpowiadać. Musiała przemyśleć całą sytuację, która właśnie miała miejsce.

Mockingbird || PLWo Geschichten leben. Entdecke jetzt