0.5

478 59 32
                                    

Harley POV

- Waylon do cholery. Znowu!? - spytałam obrzydzona odwracając głowę w drugą stronę. Po raz kolejny puścił pawia na moich oczach. Na oczach wszystkich. To dosyć obrzydliwe. I totalnie niekulturalne z jego strony.

- Stary bierz jakieś tabletki czy coś. - prychnął Boomerang ze skwaszoną miną. 

- Dobra. Koniec rozmów. Idziemy. - powiedział Joker, gdy śmigłowiec wylądował. Rozglądając się uważnie wybiegliśmy na dach budynku. 

- Na którym piętrze jest ten sejf? - spytał Boomerang, na co Joker uśmiechnął się lekko. Nie będzie tak łatwo.  

- Na czterech różnych. Każdy bierze coś dla siebie. Macie na to dwadzieścia minut. - wytłumaczył, a ja szybko do niego podbiegłam. Chciałam być z nim w parze. Z nim zawsze szło gładko. W dodatku, można było się nieźle bawić. - Powodzenia. - mruknął zielonowłosy do reszty Squad' u. Stanął na krawędzi budynku. Spojrzał na mnie, a ja wtedy wskoczyłam mu na plecy i przypięłam się do niego specjalną zapinką. Od ziemi dzieliło nas jakieś dwieście metrów. Skoczyliśmy. 

Zatrzymaliśmy się przy odpowiednim piętrze. Joker wybił szybę po czym mogliśmy swobodnie dostać się do środka. Na wejściu stało czterech strażników, których bez większych problemów zastrzeliliśmy. Przed nami rozciągał się metalowy sejf zabezpieczony kratami. W plecaku miałam coś do spawania. Mężczyzna bez problemu wypalił dziurę w kratach, a później w metalowej konstrukcji. Całe dwadzieścia milionów zapakowaliśmy do pięciu torb. Nie lada wyzwanie. Joker bez pośpiechu spojrzał na zegarek. 

- Osiem minut. Jesteśmy coraz lepsi. - stwierdził Joker uśmiechając się w moją stronę. Ponownie wskoczyłam mu na plecy tym razem trzymając jeszcze ciężkie torby z pieniędzmi. Mężczyzna bez większego wysiłku wspiął się z powrotem na dach. Nie było jeszcze nikogo, a to spowodowało, że zaczęłam się trochę martwić. Co jeśli sobie nie poradzili? - Jak myślisz zdążą, przed pojawieniem się glin? - spytał spoglądając na mnie niepewnie, a ja wzruszyłam ramionami. 

- Zabierz to do śmigłowca i poczekaj tam. - powiedział podając mi torby. Bez zastanowienia zrobiłam to co kazał. Rzuciłam torby na ziemi i udałam się do June oraz Melanie. Obie przeszły kurs latania. Teraz nie potrzebowaliśmy nikogo z zewnątrz do pilotowania. Byliśmy zupełnie samowystarczalni. 

- Muszą się pospieszyć, policja już tutaj jedzie. - ponagliła Melanie spoglądając na mapę miasta. Faktycznie. Zbyt dużo czerwonych kropeczek zbliżało się w naszą stronę. Wybiegłam z pokładu i się rozejrzałam. Nigdzie ich nie było. Zmartwiona podbiegłam do krawędzi. Nadal nic. Wtedy postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Zeskoczyłam z dachu przymocowana do jego krawędzi. Wleciałam do już zrobionej dziury w oknie. Odpięłam się i nie chcąc hałasować zrobiłam kilka fikołków zanim stanęłam na nogi. Natychmiast wyciągnęłam broń. Sejf był już otwarty. Pieniędzy też nie było. Czyli udało im się, tylko dlaczego nie ma ich jeszcze na górze. Wyszłam przez to samo okno i zaczęłam się wspinać na górę. Kolejna dziura w oknie. Ten sejf też jest pusty. Kilkoro martwych strażników. O co chodzi!? Gdzie oni się podziali? Zostałam sama w budynku? 

Joker POV

- Lecimy! - krzyknąłem, gdy wszyscy wgramolili się do środka.

- Joker, nie ma Harley. - powiedziała Pamela rozglądając się wokół. Przekląłem cicho. Nigdy mnie nie słucha.

- Jeżeli nie wrócimy za trzy minuty macie odlecieć. - poinformowałem stanowczo i wybiegłem ze śmigłowca. - Harley! - krzyknąłem wskakując na jedno z pięter. Rozejrzałem się, jednak nigdzie jej nie było. Na kolejnym też nic. 

Joker and Mrs. QuinnWhere stories live. Discover now