Rozdział 11

60 5 0
                                    

Perspektywa Nadii

Rano obudziły mnie odgłosy dochodzące z kuchni, myślałam że mi się to tylko śni, ale spojrzałam na zegarek stojący koło lampki na szafce przy łóżku po mojej prawej stronie i dochodziła 8:38 rano, więc pewnie babcia wstała. Leniwie zeszłam z łóżka rozciągając się i szurając kapciami skierowałam się w stronę kuchni. To co zobaczyłam totalnie mnie zaskoczyło, zamurowało, i wkurzyło, Adam mój anioł facet od orgazmów stał sobie spokojnie najwyraźniej czymś rozbawiony. Opierał się o blat kuchenny trzymając w dłoni kubek zapewne z kawą, a ja jestem poczochrana i w piżamie i w ogóle co on tu do cholery robi? Elijas też tu był i babcia, widać że świetnie się dogadywali, świetnie może jeszcze spiskują przeciwko mnie?!

-Elijas! Mogę cię prosić na słówko?-warknęłam bardziej niż zapytałam

Wszyscy nagle zwrócili twarze w moją stronę, już mój prześladowca chciał ruszyć do mnie ale przyjaciel zatrzymał go gestem ręki zrelaksowany i nie bojący się tego, że za chwilę go skrzywdzę. Ale czy anioła da się w ogóle skrzywdzić?

Wyszłam z kuchni do korytarzyka, a Elijas podążył za mną, miałam ochotę walnąć go z pięści, lecz stwierdziłam, że szkoda sobie brudzić ręce. Przez salonem babci zatrzymałam się i odwróciłam do tego zdrajcy.

-Co on tu robi? Jak mogłeś go tu sprowadzić bez mojej wiedzy? Wiesz, że nie taki był plan.

-Nadia, posłuchaj...

-Nie, to ty posłuchaj, robię wszystko by was chronić, bym mogła bezpiecznie sprowadzić mamę bez narażania kogokolwiek, muszę się przygotować do spotkania z kimś kto może mi odebrać taką możliwość nie mogę się rozpraszać, nie dam rady nic zrobić jeśli nie przestaniecie się wtrącać i myśleć, że wiecie wszystko lepiej niż ja sama.

-Co miałem zrobić? Próbowałem go prosić by czekał, nie chciał, sam chce cię doglądać i ci pomagać, jak ci wiadomo zablokował możliwość tam na górze by ktokolwiek prócz mamy czy niego zbliżał się do ciebie.

-Tobie jakoś pozwolił.

-Już nie, chyba że za jego zgodą. Stracił dla ciebie głowę, co jeszcze nigdy mu się nie zdarzyło z żadną kobietą, aż miło popatrzeć.

-Guzik mnie to obchodzi! Masz go stąd zabrać i ma nie uwodzić mojej babci, jasne?!

-Jemu to powiedz, ja nic nie mogę.

-Jesteś jego przyjacielem i aniołem, możesz chyba z kimś tam u góry pogadać, żeby dali mu coś do zrobienia?! Nie chcę go tu!

-Twoja matka mówiła, że będą z tobą problemy.- westchnął dramatycznie choć kąciki ust unosiły mu się w uśmiechu.

-Przestań się tak głupkowato uśmiechać i ręce precz i inne członki z daleka od mojej Mamy, to Moja Mama, tylko Moja, zrozumiano?

-Hahahaha- roześmiał się choć nigdy go takiego nie widziałam to było...rozbrajające

-Co cię tak bawi zdrajco?

-Ty J jesteś zazdrosna, dlatego jesteście tak podobni do siebie z Adamem, i przypominasz mi Zoe, masz jej charakter i temperament, bardzo przydatne cechy.

Wyciągnął rękę by dotknąć mojego policzka, ale odsunęłam się nieufnie, nie chcę jego dotyku, on mnie przeraża, spojrzałam na niego krzywo nie rozumiejąc co chciał osiągnąć przed chwilą.

Po chwili jednak ją wycofał, jakby zrozumiał że popełnił błąd.

-Tak jak powiedziałam, nie chcę go tu, żadnego z was, więc z łaski swojej zabierajcie się stąd, poradzimy sobie z babcią.- odezwałam się jeszcze i chciałam odejść, ale wpadłam na Adama i od razu się cofnęłam i wyminęłam go idąc do mojego pokoju w celu wzięcia prysznica.

-Nadia poczekaj!- wołał Adam, ale nie słuchałam, zamknęłam drzwi od środka i zaczęłam się rozbierać zmierzając do kabiny prysznicowej.

-Coś ty jej powiedział, że tak wypruła?

Perspektywa Adama

-Coś ty jej powiedział, że tak wypruła?

- W sumie to nic nowego, mamy się wynosić i nie wtrącać, nie da rady nas wszystkich ochronić, więc mamy znaleźć sobie zajęcie w tym ty i nie rozpraszać jej.

-Uch...uparte babsko, co ja z nią mam?

-Nie chce cię tu, ani mnie, bo uważa że ją zdradziłem sprowadzając cię tu.

-Sam się sprowadziłem, wystarczyło tylko przetrzymać odpowiednio długo jej sen by zostawiła po sobie ślad, znajdę ją wszędzie.

-Czyżby? Kiedy wyjechała, jakoś nie mogłeś jej znaleźć.-nabijał się Elijas marszcząc brwi

-Będziesz tak śmiał i się nabijał czy pomożesz mi coś zrobić?

-To Twoja kobieta.

-Ty ją trenowałeś.

-Adam, co twoim zdaniem powinienem zrobić? Próbowałem ją chronić, trenowałem ją, rozmawiałem, ona ma swoje cele i jest niezależna, nie możesz na nią wpływać bo tak byłoby ci wygodniej, ona na to nie pozwoli. Jedynym wyjściem jest tylko uszanować jej wybór.

-Taaa...głupi wybór. Dobra idę do niej,a ty...idź do babci.

Elijas skrzyżował na piersi ręce i uśmiechał się bezczelnie zadowolony, po chwili z niedowierzaniem kręcił głową.

-No co?-pytam przyjaciela

-Nic, po prostu jesteście siebie warci.

-Tak jak ty i Zoe?-odpalam, ząb za ząb przyjacielu, myślę

-Nie wspominaj o tym przy Nadii, nie akceptuje tego, że istniało by prawdopodobieństwo że ja i jej matka....

-Dziwisz jej się? Gdyby chodziło o moją matkę byłoby dokładnie tak samo, miałbym ochotę cię skopać, jestem tak samo terytorialny jak moja kobieta. Ale kto wie, może dla ciebie też się da coś zrobić? Niech tylko to wszystko się wyciszy i Zoe wróci do nas, ja spróbuję odciągnąć uwagę Nadii, a wy będziecie mogli się spotykać.

-Ty na prawdę masz życzenie śmierci, Nadia urwie nam obojgu nogi z tyłka.

-Czyżby? Nie wierzysz w moje umiejętności? Drogi przyjacielu, Elijasie, znamy się tyle czasu i jeszcze we mnie wątpisz? Nie ładnie. Za kilka minut usłyszysz jak moja kobieta będzie błagać o przerwę. I od dziś ja ją trenuje.

Elijas podniósł ręce w geście poddania i odszedł, a ja wypuściłem powietrze z płuc i udałem się do pokoju mojej pani, który był zamknięty od środka, i w środku zamka był klucz, podwójne wyzwanie? Przyjmuje, kobiety i zamki w drzwiach zawsze mi ulegają. Choć w tym przypadku było inaczej, kiedy dotknąłem klamki poczułem jakby lekkie trzepnięcie prądu.

-Co jest?

Spróbowałem sztuczki bez dotykania i poszło tak jak chciałem drzwi ustąpiły, ale i tak coś było nie tak, gdy chciałem wejść do pokoju poczułem barierę, silną. Nadia na prawdę ćwiczyła, już ja jej dam. Z łazienki dobiegał szum wody, a ja stałem jak ten idiota. Pierwszy raz mi się coś takiego zdarzyło. Zapłaci mi za to mała szelma.

-Nadia! Nadia!- krzyknąłem dwa razy ale nic, usłyszałem tylko jej śmiech z łazienki.

Dobra muszę przyznać, wygrała, ale to jeszcze nie koniec, wrócę w nocy i zobaczymy komu będzie do śmiechu. Myślę i wychodzę z pokoju rozjuszony niczym byk po zobaczeniu czerwonej płachty.

-To dopiero początek.


„(Nie)zwykłe....?...."Where stories live. Discover now