One

27 4 0
                                    


Siedziałem w całkowicie białym pomieszczeniu, na krześle, przy wielkim monitorze. Z ekranu patrzyło na mnie kilka osób, które tłumaczyły mi, jak zachować się w sytuacji, gdyby jakiś bandyta zaatakował człowieka w miejscu publicznym. Nie mogę powiedzieć, że słuchałem, bo te informacje zapisywały się po prostu w pamięci mojego mechanicznego ciała. Nie musiałem ich słuchać, żeby zapamiętywać informacje.

Jako robot, Jeon32, zostałem skonstruowany dla policji miejskiej i zaprogramowany, by jej pomagać. Miałem być jednym z bardziej przydatnych wynalazków w dziale przestępstw. Miałem być wykorzystywany do tłumienia wszelkiego rodzaju bójek, kradzieży, buntów. Używali do tego robotów, bo czemu mieliby narażać swoich ludzi na niebezpieczeństwo ze strony przestępców? Nie wiem, czy rozumiałem ich taktykę, zarazem zgadzając się z nią. Ale oni chyba nie oczekiwali ode mnie zrozumienia, tylko gotowości do wykonania poleceń.

- Przenieście Jeona32 do Pomieszczenia i uśpijcie jego system - odezwał się Profesor Jimin, którego tak nazywano. Wydało mi się, że spojrzał na mnie z lekkim żalem, a następnie mruknął do swojego asystenta:

 - Wielka szkoda, że musicie go prędzej czy później wyłączyć, bo wydawało mi się, że ten model mógł wam się udać. - tamten spojrzał na niego, ale nie potrafiłem odczytać jego odczucia. - To miał przecież być prototyp z wbudowaną sztuczną inteligencją. Naprawdę mógł się nadać. - na jego twarzy ukazało się chwilowe zmartwienie, ale szybko ustąpiło miejsca lekkiemu uśmiechowi. - Wyślijcie go do reszty robotów i zostawcie tam, dopóki ciężarówka do komisariatu policyjnego nie będzie gotowa.

Pomieszczenie było takim...salonem? Było salonem, pokojem dla robotów, chociaż żadna maszyna nigdy nie zamieniła ze mną żadnego słowa. Podobno ja byłem inny. Nie wiedziałem czemu. Nie rozumiałem tego. Ale czy jako robot powinienem cokolwiek rozumieć?

***

- Kim Tae-Hyung był wczoraj, ponownie widziany w dzielnicy Yongsan-gu, kiedy to próbował się włamać do, zamkniętego już o tamtej porze, warsztatu samochodowego, a dzisiaj, koło południa w Gangnam-gu, gdy próbował okraść pewną staruszkę. Ostrzegamy przed tym, niby niegroźnie wyglądającym, chuliganem i prosimy o kontakt w razie konfrontacji z nim... - Yoongi wyłączył telewizor i spojrzał wymownie na swojego przyjaciela - Tae-Hyunga, który wydawał się zbyt radosny, jak na tą sytuację.

- I z czego się cieszysz? - burknął, ale tamten nie raczył odpowiedzieć i tylko pokręcił głową. Wstał i skierował się w stronę ich sypialni.

Tae-Hyung i Yoongi byli przyjaciółmi od zawsze, a współlokatorami od kiedy rodzice młodszego zginęli w wypadku samochodowym, gdy miał osiemnaście lat. Mimo że starszy chłopak nie cieszył się z wybryków przyjaciela, a czasem nawet próbował dawać mu lekcje wychowania, to nie miał innego wyboru, jak tylko go kryć i próbować samemu się w to nie mieszać publicznie. Mieszkali na obrzeżach Seulu od kilku lat, ale od kiedy Tae-Hyung zaczął igrać z prawem musieli stać się bardzo ostrożni, jeżeli nie chcieli, by policja ich odkryła. Yoongi często zastanawiał się, czemu jeszcze nie wydał swojego kolegi, ale później tłumaczył samemu sobie, że to duma mu na to nie pozwalała. Nie mógł zdradzić najważniejszej osoby w swoim życiu. Tae-Hyung był dla niego wszystkim, chociaż tamten mógł tego nie dostrzegać.

- Hyung, zabierz te swoje śmierdzące gacie ze środka łóżka, bo nie ręczę za siebie! - do Min Yoongi'ego dotarł krzyk z sypialni. Zaśmiał się pod nosem. - Mówię na poważnie!


- Nie zapominaj, kto jest tutaj starszy! - odkrzyknął i pognał na górę, żeby zobaczyć, co temu idiocie wpadnie zaraz do głowy.


***


Usadzili mnie na tylnym siedzeniu wozu policyjnego. Czułem się niekomfortowo przez to, że traktowali mnie jak człowieka. Jak żywą istotę. Ale czy ja na pewno to czułem? Przecież powtarzali mi tyle razy, że nie mam uczuć. Byłem zwykłą maszyną do wykonywania poleceń.


- Jeonie, - zwrócił się do mnie Profesor Jimin, który siedział na przedni siedzeniu. - pamiętasz jak ci mówiłem, że jesteś wystawiany na próbę? - poszperałem chwilę w mojej elektronicznej pamięci, aż w końcu natknąłem się na szukany plik.

Przed wyjazdem, mężczyzna poinformował mnie, że jestem nieudanym prototypem ze sztuczną inteligencją. Przyjąłem to bez emocji. Bo przecież, jak powinien reagować robot? Oznajmił mi, że wyślą mnie na próbną misję, dzięki której , jeśli zakończyłaby się powodzeniem, nie wyłączyliby mnie i mógłbym być regularnie wykorzystywany. Gdyby jednak się nie powiodła, musieliby mnie wyrzucić. Na nic bym się im nie przydał.

- Musisz dać z siebie wszystko, stary. - wyczułem w jego tonie głosu, że jest zdenerwowany. Musiał być do mnie przywiązany. Jakby inaczej? Poświęcił całe swoje życie by zrealizować swój projekt, którym było zbudowanie mnie. Aż okazało się, że jestem uszkodzony. Spróbowałby wszystkiego, żeby tylko mnie nie wyłączyli. - Wierzę w ciebie. - skinąłem głową na znak, że zrozumiałem. - Będziesz musiał złapać takiego jednego chuligana, który cały czas zakłóca porządek w mieście. - pokazał mi jego zdjęcie, które zapisałem w pamięci. Czy był przystojny? Nie wiem, nikt nie uczył mnie rozpoznawać, czy ludzie są ładni, czy brzydcy. Według mnie wszyscy byli tacy sami. - Nie możesz dać po sobie znać, że nie jesteś człowiekiem, na tym polega próba. Jeżeli sam do tego dojdzie, to zmieni taktykę i ucieknie zamiast walczyć. Zostałeś zbudowany w taki sposób, że nikt nie jest w stanie rozpoznać w tobie maszynę. Jedynie twoje zachowanie może cię zdradzić. Staraj się z tym nie ujawnić. Przyjąłeś wszystko, Jeonie?


- Tak, Profesorze. - po raz pierwszy od mojego istnienia, usłyszałem własny głos. Był miękki i łagodny. W żadnym stopniu nie przypominał jednego z tych mechanicznych dźwięków, które wydawał z siebie maszyny w laboratoriach. Podobał mi się.

Mężczyzna się do mnie uśmiechnął.

- Pokażemy im wszystkim, jaki jesteś twardy. - poklepał mnie po ramieniu, ale po chwili skrzywił się z bólu, jaki zadało mu moje blaszane ciało. Roześmiał się głośno ze swojej głupoty. Zawtórowałem mu. Naprawdę brzmiałem, jak człowiek.

Jimin spojrzał na mnie z dumą pomieszaną z uwielbieniem. Nie wiedziałem jak ani czemu, ale zaczynałem darzyć go sympatią. Był dla mnie miły i opiekuńczy. Okazywał wobec mnie uczucia, chociaż wiedział, że i tak nie będę potrafił ich odebrać i zrozumieć.

Ale problem był w tym, że jakimś cudem je rozumiałem.


-----

A więc, jest i rozdział! Takie lekkie wprowadzenie do tematu i w ogóle, ale w miarę mi się podoba. Trochę nad nim siedziałam, więc mam nadzieję, że mi wyszedł. Przepraszam, że tak późno, ale tak wygląda wszystko, co piszę, lel.

Anyways! Jak wam się podoba ogólny pomysł na to fanfiction? Macie jakieś myśli, z którymi moglibyście się ze mną podzielić? Osobiście do tego zachęcam!

Idk jaki podpis do tej książki stosować, ale zaraz coś wymyślę...chwila...

  Pozdrawiam wszystkich,

~MarksonLove~

P.S. Fajnie mi się pisało do "First Love", "Lost" i "Am I Wrong" (BTS). Tak tylko piszę, lel.

NORMAL BOY || TaekookHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin