4. Ona jest chora?

348 44 12
                                    

-Panie Flarens, dzwoni profesor ze szpitala. Mówi, że to pilna sprawa- Gregor z trudem znalazł dzisiaj chwilę, żeby napić się kawy, a co dopiero na rozmowę z jakimś lekarzem, przez co na głos swojej sekretarki, aż się spina. Mimowolnie w głowie zaświtała mu myśl, że jego dzieci.. Liliana albo William, nie... to przecież niemożliwe! One są całe i zdrowe, na pewno!

-O co chodzi?- od razu przeszedł do rzeczy, bez zbędnych ceregieli, ale lekarz też nie zamierzał bawić się w powitania, bo sprawa była poważna.

-Musi pan tutaj przyjechać, to nie rozmowa na telefon. Musimy wyjaśnić pewną pomyłkę i to najlepiej jak najszybciej- serce biznesmena jednocześnie się uspokoiło, bo lekarz nie dzwonił, aby przekazać mu złe wieści, ale jednak chce się z nim spotkać. O co może w takim razie może chodzić?

-Przepraszam, lecz dzisiaj nie dam rady, mam straszne urwanie głowy. Czy to jest, aż tak pilne?

-Najlepiej byłoby gdyby zdążył pan jeszcze dzisiaj, ponieważ sprawa jest dość poważna, ale rozumiem...

-W takim razie będę najpóźniej za dwie godziny- Gregor rozłączył się, mimo że chciał dowiedzieć się jeszcze tylu rzeczy. Nie wiedział o co chodzi i to go dobijało, przez co nawet na chwilę nie mógł skupić się na swojej pracy i już po kilku minutach zdecydował się opuścić biuro, i zostawić wszystkie ważne spotkania na głowie swojego zastępcy, a sam wsiadł do samochodu. Jak najszybciej chciał znaleźć się w szpitalu, żeby wyjaśnić wszystko z profesorem. W głębi duszy czuł, że to nie będzie jednorazowa wizyta, lecz starał się zagłuszyć niepokój w swoim sercu i tylko dodawał gazu.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dla Sophii i jej córki zaczął się nowy okres w ich życiu. Teraz już Anastazja wiedziała o wszystkim i razem postanowiły, że będą walczyć, tak jak robiły to odkąd urodziła się Ana. Ta walka musiała zakończyć się sukcesem, nie było innego wyjścia.

-Mamo, odpocznij, idź do domu i się w końcu normalnie wyśpij- nastolatka od dłuższego czasu próbuje przekonać matkę, żeby ta odpoczęła, lecz bezskutecznie.

-Kochanie nie jestem zmęczona. Jak będę to pójdę, obiecuję. Dzisiaj mają być wyniki mojej krwi u lekarza i mam do niego iść- mimo danej obietnicy, Anastazja doskonale wiedziała, że jej matka nigdy nie powie, że jest zmęczona.

-Poradzę sobie sama przez kilka minut, możesz iść. Ja się prześpię- Sophia spojrzała na córkę podejrzliwym wzrokiem, ale ostatecznie uznała, że to wina nieprzespanej nocy i odpuściła. Do gabinetu, który znajdował się na tym samym piętrze szła dobre dziesięć minut, aż w końcu zapukała lekko, przez co czuła, że nie ma już odwrotu. Kobieta nie wiedziała czego się boi, bo przecież zdążyła przywyknąć, że jej córka jest chora i że będzie musiała spędzać tu dużo czasu, jednak wizja tego, że lekarz przekaże jej kolejne złe wieści wprawiała ją w nieznane dotąd uczcie jakim był paniczny strach. Bo chyba nie da się oswoić z myślą, że w każdej chwili może znów usłyszeć złe wieści. Serce kobiety jeszcze nie zdążyło się pozbierać, więc Sophia robiła wszystko, aby nie doznało kolejnego ataku. Jednak nie od niej to zależało.

-Dzień dobry, są moje wyniki?- od razu po wejściu zadała pytanie, które dręczyło ją od rana.

-Tak, proszę usiąść. Czekamy jeszcze na kogoś, to może chwile potrwać- wolała nie pytać na kogo i chyba też nie miała zbytnio na to siły. To zadziwiające, jak życie młodej, roześmianej kobiety może się zmienić w ciągu kilku dni, a ona sama stanie się wrakiem człowieka, który z każdej strony czeka na cios i nie ma siły, nawet na to, aby się bronić. Tylko przy córce udawała silną, ale tak na prawdę potrzebowała pomocy...

-Witam panie Flarens, proszę- w pierwszej chwili kobieta myślała, że doktor się przejęzyczył, ale nie. Jakiś mężczyzna rzeczywiście zajął wskazane przez niego miejsce, po czym bezceremonialnie wbił swój wzrok w Sophię. Kobieta praktycznie machinalnie opuściła głowę, ponieważ nie chciała być widziana w tak złym stanie.

-Myślałem, że ma pan jakąś ważną sprawę do mnie, a tymczasem siedzi tu jakaś kobieta- Gregor mówił tak jakby Sophia wcale nie siedziała obok. Miał gdzieś co ona sobie pomyśli, ponieważ był zły na wszystko, a zwłaszcza na to, że musiał wyjść wcześniej z pracy. Trudno zabrać pracoholikowi jego zajęcie.

-Ta sprawa dotyczy państwa obojga- teraz już kompletnie nie wiedzieli o co chodzi, przecież nawet się nie znali. Ba, żeby chociaż raz minęli się na ulicy, ale przecież taki bogacz nie chodzi po chodnikach dla biedoty. On ma swoje drogi, specjalnie wysadzane złotem.- Wygląda na to, że 15 lat temu zaszła pomyłka, za którą odpowiada nasz szpital i jako dyrektor tej placówki jestem w stanie ponieść jej konsekwencje. Jest mi niezmiernie przykro, że do tego doszło, ale nie mamy wątpliwości, a wszystko potwierdzą badania DNA, które zleciłem.

-Jakie znowu badania DNA? Przecież ostatnio miałam pobieraną krew i właśnie dlatego tutaj jestem, a nie po jakieś badania genetyczne- Sophia zupełnie nie rozumiała całej tej sytuacji, ale z całego towarzystwa najwyraźniej jedynie lekarz wiedział o co w tym wszystkim chodzi, bo Gregor już nawet nie próbował pytać. Po prostu czekał na rozwój wydarzeń i jego udział w tym zamieszaniu.

-Wyniki krwi jasno pokazały, że nie może być pani matką Anastazji. Ma pani grupę krwi O, Anastazja AB, to się wyklucza jeśli nawet pani partner miał tę samą grupę krwi, dlatego zaczęliśmy coś podejrzewać. Przejrzeliśmy dokumentację i okazało się, że 15 lat temu urodziła się jeszcze jedna dziewczynka. Liliana Flarens- przez chwilę w gabinecie nikt się nie odzywał. Lekarz już powiedział co miał powiedzieć, przez co teraz ani Sophia ani Gregor nie wiedzieli co mają zrobić. Sophia chciał zaprzeczać oraz krzyczeć, lecz nie mogła. Czy zaprzeczanie ma jakikolwiek sens w takiej sytuacji?

-Przecież to jakaś niedorzeczność. Liliana to moja córka, od zawsze ją wychowywałem- Gregor najwyraźniej widział w tym sens, bo wciąż nie mógł uwierzyć, że jedna litera zmieniła jego życie, a prawda wychodzi dopiero teraz.- Jeśli to okaże się prawdą, w co szczerze wątpię, to zniszczę ten szpital. Może być pan tego pewny i mam nadzieję, że to tylko kiepski żart.

-Nie chcę żadnych badań! Anastazja to moja córka i żadne badania tego nie zmienią! Nie rozumie pan?! Nie chcę!- reakcja kobiety była uzasadniona. Kochała swoją córkę, bez względu na to, czy ją urodziła, czy też nie. Ona nigdy nie przyjmie do siebie tej wiadomości. Wszystko spadło na nią, niczym grom z jasnego nieba i zwyczajnie nie ma już na nic siły.

-To dla jej dobra. Dobrze pani wie, że w razie konieczności przeszczepu najlepszy jest spokrewniony dawca, nie możemy ryzykować- kobieta doskonale zdawała sobie z tego sprawę, przez co nie mogła zaprzeczyć. Jedyne co zrobiła, to wstała i wyszła, zupełnie jakby to co przed chwilą się zdarzyło nie miało miejsca.

-Jej córka jest chora?- Gregor sam nie wiedział, dlaczego w tym momencie interesuje go zdrowie jakiegoś dziecka, po prostu czuł, że tak należy i że musi jej pomóc. Przecież to też jego... Nie jego córką jest Liliana!

-Ma białaczkę- mimo, że ani razu nie widział tej dziewczyny  na oczy, to czuł jakby ktoś wyjął jego serce, podeptał i znów włożył do klatki piersiowej, ale to już nie było to samo serce i już nigdy nie będzie. W tej chwili nie jest w stanie wyobrazić sobie, co może czuć ta kobieta.

****************************

No i kolejny rozdział poprawiony. Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam. Wiem, że dużo razy obiecywałam ale już od kwietnia rozdziały będą pojawiać się regularnie, bo brak czasu to przywilej podwójnego finalisty :)(

-NiktSpecjalny

Pomyłka? Przeznaczenie?/ZAWIESZONE/Where stories live. Discover now