2. Jak grom z jasnego nieba.

716 51 10
                                    

Wystarczył jeden telefon, aby życie samotnej matki legło w gruzach. Telefon, który poinformował Sophię o tym, że jej córka leży w szpitalu. Coś stało się Anastazji, a jej tam nie było. Kobieta nie może sobie tego wybaczyć. Najszybciej jak to tylko możliwe dociera do szpitala i już na pierwszym stopniu schodów potyka się, przez co upada. Nie ma sił, żeby się podnieść, bo wszystkich włożyła w wyczerpujący bieg. Ostatkiem silnej woli i z wielkim trudem udaje jej się znów stanąć na własnych nogach.

-Nic pani nie jest?- Sophia nie reaguje nawet na grzecznościowe pytanie jednej z pielęgniarek, bo w tej chwili liczy się, dla niej, tylko jej córeczka. Ta miła, kulturalna kobieta, która do każdej napotkanej osoby mówi "dzień dobry", teraz nie zważa na nic innego jak to, żeby możliwie jak najszybciej znaleźć się przy córce! Zupełnie jakby miała klapki na oczach, biegnie do recepcji.

-Gdzie mogę znaleźć Anastazję Florens? Jestem matką- bezsilnie próbuje bez kolejki zapytać się recepcjonistki o salę, w której przebywa Ana, lecz starsza pani od razu ją upomina:

-Nie wstyd pani? My tu czekamy od rana, a pani tak po prostu się wpycha- Sophia z trudem przemilczała upomnienie, które dostała od obcej jej osoby, tylko i wyłącznie ze względu na jej wiek. Gdyby była młodsza... Kobieta szybko wymazuje z pamięci ostatnią rozmowę i nie czekając, aż ktoś w końcu raczy udzielić jej potrzebnych informacji, z duszą na ramieniu otwiera każde kolejne drzwi. Za każdym razem boi się zajrzeć do środka, aby nie zobaczyć czegoś co mogłoby zniszczyć ją już doszczętnie. Pierwsze, drugie, trzecie, czwarte i nadal nic...

-Kogoś pani szuka?- z pomocą przychodzi jej pielęgniarka, ta sama którą spotkała przed wejściem.

-Córki, Anastazja Florens- słowa te wypowiedziała z nadzieją, ale i wstydem, że ta kobieta po raz kolejny zdobyła się na uprzejmość, a ona w tej chwili nie potrafi jej nawet podziękować. Sophia w tej chwili na pewno nie jest sobą.

-Sala 139, trzecie piętro- kobieta czuje wielką wdzięczność za tą informację, bo na samą myśl o otworzeniu jeszcze 135 drzwi czuję, że zwariowałaby po kilku, jednak nie ma czasu na powiedzenie zwykłego "dziękuję". Za wszelką cenę musi zobaczyć, że jej sens życia, jej córka, żyje i ma się dobrze. Stojąc w końcu przed upragnionymi drzwiami, serce przyspiesza, a myśli bezwiednie wędrują w kierunku wspomnień- pierwsze kroki, słowa, szkoła, koleżanki. Sophia szybko się otrząsa, przecież to nie czas na wspominanie. "Anie nic nie będzie!"- powtarzała jak mantrę, w kółko i w kółko. Chce, żeby jej mózg jak najszybciej przyjął tę informację do wiadomości. Powoli naciska na klamkę i wchodzi, a wzrok sam szuka córki.

-Kochanie nic ci nie jest? Jak się czujesz? Kto ci to zrobił?- kobieta z ulgą widzi, że Anastazja jest w dobrym stanie. Jedynie rękę ma zabandażowaną i kilka zadrapań na twarzy oraz nogach. Sophia, w końcu, może złapać oddech.

-Spokojnie mamo, jeszcze żyję- nastolatka, jak zwykle próbuje obrócić wszystko w żart i udaje jej się to, bo przez twarz Sophii przechodzi lekki uśmiech, który znika gdy jej wzrok ląduje na lekarzu. Dlaczego mężczyzna ma takie współczujące spojrzenie? Coś jest nie tak, kobieta już to czuje.

-Pani jest matką pacjentki, tak?- Sophia wolno potwierdza kiwając głową, na co lekarz kontynuuje.- Musimy porozmawiać, proszę do gabinetu.- kobieta spogląda jeszcze raz na córkę. Aby upewnić się,że na pewno nic jej nie jest, dotyka ręką jej twarz, po czym podąża za doktorem wprost do jego gabinetu.

-Czy coś się stało? Przecież Anie nic nie jest, sama widziałam! Na pewno chodzi o wypis, tak?- jak każda matka, tak i Sophia zaczyna panikować, a w głowie rodzą się coraz to nowe pytania: "Po co tu jestem?", "Czemu?", "To coś poważnego?".

-Pani córka miała dużo szczęścia, że tutaj do nas trafiła, bo możliwe, że to uratowało jej życie. Podczas rutynowych badań wykryliśmy pewne niepokojące objawy, powtórzyliśmy badania jeszcze raz i niestety nasze przypuszczenia potwierdziły się...

-Jakie przypuszczenia?! O czym pan do cholery gada?! Widziałam moją córkę i nic jej nie było!- łzy ciurkiem spływają po policzkach kobiety, a głos sam się jej załamuje. Bóg jeden wie ile wysiłku musiała włożyć w to, aby wypowiedzieć te trzy zdania, które z trudem przeszły przez wąskie gardło. Zupełnie jakby przez to, że dopytuje, wydała wyrok na swoje dziecko.

-Anastazja ma białaczkę- drugi raz tego samego dnia, świat Sophii runął w gruzach. Tym razem, niestety, nie okaże się że to tylko pomyłka lub niewielkie zranienie. Jednak jakaś komórka w jej ciele woła, że to przecież nie może być prawda. Niestety z upływem czasu i ta komórka umiera i pozostaje jedynie rozpacz. Ma tylko córkę i okazuje się, że może ją stracić. Przecież to niemożliwe, jeszcze dzisiaj, wychodząc do szkoły, Ana była pełna uśmiechu i nic nie zapowiadało na takie zakończenie tego dnia, który  Sophia z pewnością będzie wspominać jako najgorszy w jej życiu.

-Moje dziecko, to niemożliwe! Niech pan powie, że to jakaś pomyłka! Przecież to nie może być prawda!- desperacko szuka cienia zwątpienia w usłyszane przed chwilą trzy słowa, w oczach lekarza, ale znajduje tam tylko współczucie i żal. To zły znak!

-Przykro mi, ale tak jak powiedziałem nic nie jest stracone. Poddamy pani córkę działaniom leków, chemioterapii, a w ostateczności pozostaje przeszczep. Mamy szczęście, że choroba została  wykryta w początkowym stadium, co zwiększa szanse na wyleczenie. Musimy pobrać od pani krew, na wypadek konieczności przeszczepu szpiku kostnego. Lepiej być przygotowanym na wszystko, ponieważ nie wiemy jak organizm pani córki zareaguje na leki. Mają panie jakąś rodzinę, potencjalnych dawców?- momentalnie na słowa doktora w Sophii powstała nadzieja i chęć walki. Wszystkie komórki jej ciała zaczęło głośno i wyraźnie krzyczeć : "Walcz! Jeszcze nic straconego!" Sophia musi wygrać tę bitwę, albo sama polegnie na polu walki.

-Nie mamy nikogo. Kiedy mam zgłosić się na pobranie krwi?- pyta wycierając końcem rękawa łzy. Nie będzie płakać, będzie silna dla Anastazji!  Musi być! Dla niej zrobi wszystko, odda nie tylko krew, ale i życie, jeśli będzie taka potrzeba!

-Pielęgniarka panią poinformuje, na razie to tyle. Zaproszę panią do siebie, gdy przyjdą już wyniki pani badań krwi- kobieta szybko wstaje z krzesełka, podaje mężczyźnie rękę i wręcz ucieka do szpitalnej łazienki, gdzie już nie powstrzymuje łez. Na podłogę kapie jedna po drugiej, a ciało Sophii zaczyna drżeć. Postanowienie sprzed kilku minut legło w gruzach i teraz spływa razem ze słoną cieczą na brudne płytki.

-Dlaczego?! Dlaczego Boże mi to robisz?! Czemu?!- wykrzykuje nie zważając na ludzi przebywających równocześnie z nią w pomieszczeniu. Z resztą oni też zbytnio na nią nie patrzą. Jest dla nich tylko kolejną osobą, której życie zamieniło się w koszmar w ciągu jednej wizyty w szpitalu, ale przecież jej nie znają, jest tylko tłem dla ich własnych historii, postacią drugoplanową w ich życiu, która zniknie po wyjściu z tego pomieszczenia. Sophia z trudem opanowuje się, ale podchodzą do lustra od razu dostrzega, że płakała. Rozmazany tusz do rzęs, czerwone oczy, smutny wyraz twarzy- tego nie może zobaczyć Anastazja, bo od razu się domyśli, że coś jest nie tak. "Przecież i tak wkrótce się dowie. Ma już 15 lat i nie łatwo jej oszukać"- podpowiada nieznośny głos z głowie, któremu natychmiast odpowiada: "Ale teraz jeszcze nie może się dowiedzieć" Z trudem zmyła makijaż za pomocą zimnej wody i wyszła z łazienki. Do sali córki wchodziła ze strachem, bała się, że ma na czole wypisane słowa lekarza i córka od razu wszystkiego się domyśli.

-No to kiedy wychodzę?- przy łóżku stała już gotowa do wyjścia Anastazja. To właśnie jej matka ma być tą osobą, która odbierze jej nadzieję na szybki powrót do domu. Będzie musiała przekazać jej straszne słowa lekarza i pocieszyć, gdy będzie rozpaczać nad swoim losem oraz podbudować gdy będzie upadać. Jak tego wszystkiego ma dokonać jedna, młoda, bezradna kobieta? Ona wie jedno- Nie ważne jak, ale musi! Dla córki...

*********************

Jak obiecałam tak poprawiam rozdział piszemy z perspektywy trzeciej osoby, więc jeśli czytasz tą "książkę" pierwszy raz, to przed przeczytaniem kolejnego rozdziału sprawdź, czy jest poprawiony. Czekam na Wasze opinie, dobranoc :*

-NiktSpecjalny

Pomyłka? Przeznaczenie?/ZAWIESZONE/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz