W milczeniu ruszyliśmy w ciemność miasta.

Rano...

Obudziłem się, wyciągnąłem rękę chcąc przyciągnąć do siebie moją panią, jednak miejsce było puste a poście zimna, pewnie jest w kuchni albo w łazience. Wstałem z ociąganiem by sprawdzić, jednak nie było jej, nie sądzę by poszła do pracy bo była dopiero 6:30, a pracę zaczynała dopiero o 8 rano, może więc poszła na zakupy. Idę do kuchni zrobić sobie kawę, gdy nagle coś na stole zwraca moją uwagę, kartka a na niej coś zapisane, biorę ją do ręki i czytam...świat zamiera...

Nie mogę uwierzyć...odeszła moja pani odeszła, a ja nie wiem gdzie, jak mam być bez niej szczęśliwy, mam o niej zapomnieć? Jak? Mowy nie ma! To co napisała to stek bzdur, że niby nie chciałem się z nią kochać? Pragnąłem jej i nadal pragnę a ona teraz ma pretensje, że okazałem cierpliwość?! Oj Nadia, nagrabiłaś sobie, niech no cię tylko dorwę moje słoneczko to na tym swoim soczystym tyłeczku nie usiądziesz jak go spiorę, a potem cię posiądę tak żeby ci się odechciało głupot.

-Elijas!-krzyknąłem, mój przyjaciel mógł być jedynym, który mógł mi teraz pomóc, jeśli nie matka mojej uciekinierki bo wiadomo, że obie będą trzymać sztamę.-Elijas do cholery!

-Co jest?-pojawił się za moimi plecami jakieś 35 sekund później.

-Nadia zwiała, pomóż mi ją znaleźć.

-Nie sądze by chciała żebyś jej szukał, musiała mieć powód.

-Guzik mnie to obchodzi muszę ją odzyskać, bo jeszcze gotowa popełnić jakieś głupstwo, którego mogłaby żałować.

Elijas podszedł bliżej mrużąc oczy jakby chciał przejrzeć moją głowę na wylot uśmiechając się cwaniaczkowato.

-Daruj sobie swoje sztuczki, po prostu mi pomóż jeśli możesz.

-Spokojnie, chciałem tylko coś sprawdzić. Ledwo minęło kilka dni odkąd się znacie, a zachowujesz się jak spanikowany mąż.

Delikatnie wysunął mi kartkę z listem od Nadii i zaczął czytać, a przy tym spoglądał na mnie.

-A niech mnie, miałem rację.

-Co znowu?-zapytałem zirytowany bo tracimy czas zamiast szukać tej wariatki, która jest dla mnie więcej niż wszystkim.

-Twoja ludzka wybranka chce cię ochronić przed konsekwencjami,idioto kiedy będzie chciała przywrócić matce życie.

-Jakimi konsekwencjami? Powiedziałem, że jej pomożemy i tak właśnie zrobimy, nie pozwolę jej nic samej zrobić, jest nieobliczalna, uch....co za babsztyl...

-Adam spokojnie, znajdzie się, to nie jest igła w stogu siana.

-Trzeba porozmawiać z Zoey, a potem nie wiem. Cholera nic już nie wiem, Nadia to najbardziej nieprzewidywalna kobieta jaką znam i wiem jedno, że za pod żadnym pozorem nie mogę jej stracić, bez niej to wszystko nie ma sensu. Wplotłem palce we włosy jakbym je chciał powyrywać, co miałoby się nijak do bólu jakim jest ból, że mojej kobiety przy mnie nie ma, nie przerywając czynności zacząłem chodzić w kółko.

-Zastanówmy się znasz ją dobrze, gdzie mogłaby się udać?
-Do ojca na pewno nie.

-A ma może jakąś inną rodzinę. Pomyśl Adam.

-Chwila moment, niech sobie przypomnę.-chodziłem i myślałem o wszystkim, od początku naszej znajomości, chyba mam... jej koszmar gdy wezwałem jej matkę, wcześniej Nadia wołała babcię.- Mam, Babcia Nadii.

„(Nie)zwykłe....?...."Where stories live. Discover now