19 // Daryl // Ness

Začít od začátku
                                    

-Cześć - uśmiechnęłam się na jego widok.
-Cześć - odparł i również delikatnie się uśmiechnął.
-Jakie mamy plany? - spytałam i zatrzymaliśmy się niedaleko reszty.
-Pójdziemy na północ w poszukiwaniu schronienia - powiedział zapinając guzik w koszuli.
-Dobrze - zgodziłam się i na tym zakończyliśmy rozmowę.

Wyruszyliśmy z samego rana, aby znaleźć coś przed nocą. Wyszliśmy na drogę. Szłam kilka kroków za Darylem, który był na równi z Rickiem. Do mnie dołączył Tom. Nie rozmawiałam z nim jeszcze ani razu.
-Wszystko gra? - spytał po dłuższej chwili ciszy.
-Tak - pokiwałam głową i na niego spojrzałam.
-Też czuję się tu inny - powiedział, wskazując głową na resztę. Jako jedyni szliśmy ostatni.
-O czym mówisz?
-Oni byli grupą dawno temu. Nas poznali niedawno. Nie ufają nam do końca. - czyli on czuł to samo co ja. Nie byłam jedyna i wiedziałam już, że był w podobnej sytuacji.
-Ness - przedstawiłam się chociaż wiedziałam, że zna moje imię.
-Tom - uśmiechnął się i podał mi rękę, którą uścisnęłam.
-Z całej waszej czwórki najmniej o tobie słyszałam - mówiąc to oderwaliśmy dłonie - Tylko tyle, że spotkali cię po drodze i im pomogłeś.
-Co chcesz wiedzieć? - zdziwił się, ale nie miał nic przeciwko temu, aby pytać go o jego przeszłość.
-Co robiłeś wcześniej - zaproponowałam, dodając - Cokolwiek.
-Moja żona i synek zginęli na początku apokalipsy. Znalazłem grupę, jednak po jakimś czasie rozpadła się. Wędrowałem sam dopóki nie poznałem Ricka. O tobie słyszałem trochę od Daryla - mówił, a ja specjalnie zwalniałam tempo aby zostać w tyle grupy.
-Nie musisz wiedzieć więcej - zaśmiałam się odwracając w jego stronę.
-Ale chciałbym - nalegał.
-Nie wiem co jeszcze mogę ci powiedzieć - mruknęłam.
-Na pewno coś jest.
-Czy ty przypadkiem nie spotkałeś po drodze kogoś o imieniu Mike? Bo jesteś tak samo natarczywy - przypomniało mi się jak tak samo mnie o wszystko wypytywał i musiał wiedzieć o tym co się dzieje w moim życiu. Lubiłam jak się o mnie martwił, ale to on nauczył mnie wszystkiego o życiu.
-Przepraszam. Mike to twój przyjaciel? - spytał.
-Tak - odparłam, a wtedy zatrzymaliśmy się i Rick zaczął się rozglądać.
Podeszłam do Daryla i spytałam:
-Co się dzieje?
W odpowiedzi nakierował mój wzrok w stronę lasu. Cała chmara zombie wychodziła zza drzew w kierunku drogi. Zdziwiłam się, że nic nie słyszałam. Byłam przerażona ich liczbą.
-Szybko! - powiedział Rick, po czym zaczął pospieszać nas, abyśmy szybciej przeszli fragment drogi.
Wszyscy zaczęli biec. Kiedy ja również miałam to zrobić, coś mnie powstrzymało. Uciekanie przed sztywnymi nie było w moim stylu. Co innego przed ludźmi. Uważałam, że szwendaczy powinno się zabijać.

Chciałam, żeby grupa mogła pobiec wystarczająco daleko. Wyciągnęłam łuk i poczekałam aż reszta będzie trochę dalej. Kilku pojedynczych sztywnych szło pierwszych, dlatego ruszyłam w ich stronę. Chociaż tyle mogłam zrobić aby zdążyli uciec. Carl odwrócił się, a Daryl miał ochotę zabrać mnie stamtąd.
-Uciekajcie! - krzyknęłam najgłośniej jak się dało i zaczęłam zabijać sztywnych nożem. Poradziłam sobie z dziesięcioma, później jeszcze kilku.
Po chwili dołączył do mnie Daryl. Pomógł mi, ale zaraz zawrócił myśląc, że idę za nim.

W końcu zorientowałam się, że to nic nie daje, bo z każdą chwilą było ich coraz więcej.
Zaczęłam biec jak najszybciej do lasu, gdzie udała się grupa. Po drodze zabrałam strzały z martwych sztywnych. Po dłuższej chwili biegu zauważyłam Daryla. Rozglądał się dookoła, a gdy mnie zobaczył wydawał się być spokojniejszy. Podbiegłam do niego, ale nie mieliśmy czasu na rozmowę. Dogoniliśmy resztę, a nagle obok wyszli sztywni. Jeden złapał mnie za ramię i pociągnął do siebie. Upadłam na ziemię, a wtedy szwendacz padł nieżywy obok mnie. Spojrzałam na Daryla, który natychmiast pomógł mi wstać i znów zaczęliśmy biec. Wszystko działo się bardzo szybko. W pewnym momencie znów zostałam w tyle, gdyż gojąca się rana dawała o sobie znać. Obok mnie był Rick, ale kilka sekund później zniknął mi z oczu. Odwróciłam się i zobaczyłam, że zaatakował go sztywny. Szarpał się z nim, a ja postanowiłam zawrócić. Naprężyłam łuk i wypuściłam strzałę w jego stronę. Trafiła w sztywnego, a zdziwiony Rick spojrzał na mnie. Pokiwałam głową, on zrobił to samo. Wróciliśmy do reszty, a po kilku minutach sytuacja trochę się uspokoiła.
Objęłam ręką Daryla, aby wiedział że nic mi nie jest.
-To naprawdę duże stado - stwierdził Tom, łapiąc oddech.
-Dzięki - mówiąc to Rick wyjął strzałę i podał mi ją do ręki.
-Nie ma sprawy - odparłam.
Byliśmy daleko przed stadem i zrobiliśmy sobie przerwę. Chcieliśmy odpocząć, bo zmęczyło nas to uciekania. Ale musieliśmy też znaleźć schronienie. Taki był cel na tamten dzień.

☆☆☆☆
Potrzebowałam tygodnia przerwy, dlatego nic nie dodawałam. Musiałam trochę poprawić oceny i zająć się innymi rzeczami.
Będzie jeszcze kilka rozdziałów pisanych z perspektyw dwójki bohaterów, a później będzie już jak dawniej. Mam nadzieję, że skoro pojawiło się więcej postaci, to będzie ciekawiej, ale to jeszcze nie wszyscy, którzy mają być w tym opowiadaniu
Zapraszam do dalszego czytania 💕

Stay With Me ||Daryl Dixon //TWD✔Kde žijí příběhy. Začni objevovat