11. // Daryl

1.3K 84 9
                                    

Obudziłem się mając przed oczami ciemność. Albo byłem w ciemnym pomieszczeniu, albo miałem zakryte oczy. Może jedno i drugie. Ale co się stało? Pamiętam jak zamknąłem Ness w pokoju, potem zobaczyłem jakichś ludzi i zostałem zepchnięty. Spadłem ze schodów, a później musiałem jakoś znaleźć się tu gdzie jestem. Próbowałem podnieść się, jednak było strasznie ciasno. Zaraz... Byłem w bagażniku. Ale po co mnie zabrali? Czemu od razu mnie nie zabili? Miałem związane ręce, nie mogłam się ruszyć.

Poczułem jak samochód się zatrzymuje i ktoś z niego wychodzi. Po chwili moje oczy poraziło światło wpadające przez otwieraną klapę bagażnika. Ktoś mocnym szarpnięciem podniósł mnie i wyciągnął. Bolała mnie głowa i ramię. Gdy stałem już na ziemi zobaczyłem dookoła siebie czterech mężczyzn. Wszyscy trzymali załadowaną broń. Byli w średnim wieku. Nim zdążyłem lepiej się im przyjrzeć, bo popchnęli mnie w stronę jakiegoś budynku. Najpierw ktoś z zewnątrz otworzył bramę, a później minęliśmy mur. Dom z zewnątrz wyglądał na zrujnowany, jednak kręciło się obok niego sporo ludzi. Wprowadzili mnie do środka i jeden pchnął mnie na ziemię.

Nie wiedziałem co się dzieje, ani gdzie byłem. Ci ludzie mogli zabić mnie na miejscu. Kolejny mężczyzna poszedł za jakieś drzwi, jednak nie usłyszałem żadnej rozmowy. Po chwili z pomieszczenia wyszedł z innym starszym człowiekiem.
-Gdzie Piątka, Ósemka i Jedenastka? - zadał pytanie, a ja wiedziałem, że mówił o tych, których zabiłem z Ness.
-Zabił ich - wskazał na mnie ubrany w czarną kurtkę.
Chciałem coś powiedzieć, ale nie wiedziałem kim są.
Wprowadzili mnie do pokoju, który wyglądał jak gabinet. Mężczyzna o siwiejących włosach i ciemnych okularach usiadł w fotelu za biurkiem.
-Dlaczego zabiłeś moich ludzi? - spytał, licząc że odpowiem. Stałem jak wryty.
-Zaatakowali mnie - nie miałem zamiaru wspomnieć o Ness.
-I sam zabiłeś trzech moich ludzi, a dwóch ciężko raniłeś? - zdziwił się.
Nie odzywałem się więcej. Wiedziałem, że prędzej czy później mnie zabiją.
-Byłeś sam? - spytał, a gdy nie chciałem odpowiedzieć wskazał palcem na któregoś ze swoich ludzi.
Podszedł do mnie inny mężczyzna i uderzył mnie w brzuch. Poczułem straszliwy ból i upadłem na ziemię. Po chwili kopnął jeszcze kilka razy w moje ciało, a następnie inni mnie podnieśli.
-Spytam jeszcze raz. Byłeś sam? - mówiąc to oparł ręce na biurku i spojrzał na mnie złym wzrokiem. Nie miałem zamiaru mu odpowiedzieć.
-Zabierzcie go na dół. Zastanowię się co z nim zrobić - odparł, a jakiś mężczyzna popchał mnie naprzód.
Kazali mi zejść po schodach, a ja poczułem uderzające zimno.
Wszedłem do jakiegoś zakratkowanego pomieszczenia, a oni zamknęli drzwi. Wyglądało to trochę jak cela, w której przesiadują więźniowie. Gdy tylko wyszli starałem się rozwiązać sznur otaczający moje dłonie, jednak nie dałem rady. Usiadłem na ziemi i wtedy zorientowałem się, że nie jestem sam.

Odwróciłem się w prawą stronę i zobaczyłem osobę siedzącą po drugiej stronie krat.
-Witaj nowy - powiedział. Był to młody chłopak, ubrany w ciemną koszulę i czarne spodnie, chyba że jedynie taki odcień spowodowało światło wpadające do pomieszczenia przez małe okno.
-Nowy? - zdziwiłem się, jednak chłopak mi to wyjaśnił.
-Co jakiś czas przyprowadzają tu kogoś. Zazwyczaj kiedy go znajdują, lub gdy ten ktoś zabija któregoś z nich. Którą opcją jesteś?
-Drugą - odparłem, opierając się o ścianę - Kim jesteś?
-Nazywam sie John, ale oni mówią na mnie Dwunastka.
-Dlaczego? - zadałem kolejne pytanie.
-Bo tylu jak dotąd zebrali. Każdego napotkanego zabierają tutaj i rozmyślają, czy zostawić go przy życiu jako członka zespołu, czy zabić. Polecam wybrać to pierwsze - kontynuował.
-Nie piszę się na to - odparłem. Nie miałem zamiaru być w grupie jakichś psycholi.
-Jak ty się nazywasz? - spytał.
-Daryl - nie wiedziałem co będzie ze mną dalej, ale mu to powiedziałem.
-Masz grupę? - od razu pomyślałem o Ness.
-Mam kogoś z kim byłem przez ostatni czas - odpowiedziałem i spytałem - Jak się tu znalazłeś?
-Opcja pierwsza. Znaleziony i zabrany. - odparł, a ja znów usiadłem na podłodze - Od razu mówię, że czasami bywam gadatliwy.
-Zauważyłem.
-Hej - mruknął, kiedy siedzieliśmy cicho przez prawie minutę - Skoro byłeś z kimś przez ostatni czas, to może ta osoba po ciebie wróci - zasugerował, a ja zacząłem nad tym myśleć.
-Zamknąłem ją w pokoju z trzema trupami bez klucza. Była ranna. - miałem nadzieję, że nikt zły jej nie znalazł.
-Jeśli to była dziewczyna - powiedział a ja skinąłem głową - a ty rzeczywiście ją zamknąłeś i sam wyszedłeś, to uwierz mi, że po ciebie wróci i skopie ci tyłek. Kobiety takie są.

Szczerze mówiąc miałem nadzieję, że tak będzie. Ale nie umiałem nawet wierzyć w to, że po mnie wróci. Nie znaliśmy się tak długo i dobrze.
Ludzie, którzy mnie porwali byli źli, a z tego co mówił John mogli albo mnie zabić, albo zmusić do dołączenia do nich. Nie zamierzałem podporządkowywać się komukolwiek.
Po jakimś czasie usłyszałem otwieranie drzwi i ktoś zszedł do nas po schodach. Wstałem z ziemi i stanąłem przed kratami. Ten sam mężczyzna, który wypytywał o swoich ludzi podszedł do mnie i zaczął się mi przyglądać.
-Zapewne dwunastka - wskazał na chłopaka - powiedział ci co do tobą będzie. Zabiłeś trzech moich ludzi, więc musisz się za nich odpłacić. Będziesz dla mnie pracował, a jeśli dobrze się spiszesz, nie zabiję cię. Co ty na to? - spytał. Chyba był głupi myśląc, że zgodzę się na coś takiego. Nie znałem go, ale wiedziałem, że wykorzystywał ludzi.
-Czemu od razu mnie nie zabiłeś? - tym razem ja zadałem pytanie.
-Potrzebuję ludzi do zgromadzenia zapasów - powiedział, odwracając się w drugą stronę - Numeruję ich, bo gdy jeden umrze, zastępuję go drugim. Pozwalam im żyć, bo to ja mam broń.
Nagle do pomieszczenia wbiegł jeden z jego ludzi.
-Czwórka uciekła - krzyknął, po czym stanął w drzwiach, czekając aż mężczyzna coś odpowie.
-Znajdźcie go i zabijcie - odparł bez okazania żadnej emocji, po czym odwrócił się w moją stronę - Nie wybaczam zdrady. Masz wybór. Dołączysz się, albo cię zabiję.
-Nie dołączę do ciebie - powiedziałem. Myślałem, że wyciągnie broń, ale on po prostu głośno się zaśmiał.
Odwrócił się w stronę drzwi i zanim wyszedł zdążył dodać.
-Pożałujesz tego.
Gdy tylko zniknął z moich oczu, usłyszałem kpiący głos Johna.
-Psychol.
-Próbowałeś stąd uciec? - spytałem po chwili.
-Myślisz, że dlaczego wciąż tu siedzę? - odparł sarkastycznym tonem - Trzeba mieć klucz.
-Wyjdę stąd - postanowiłem, że to zrobię. Chciałem wydostać się stamtąd dla Ness. Być może już nie żyła, albo nadal siedziała zamknięta w pokoju lub była daleko, ale chciałem ją znaleźć, a gdyby żyła, upewnić się że jest bezpieczna.

Stay With Me ||Daryl Dixon //TWD✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz