13 // Ness

1.1K 87 12
                                    

Na szczęście zdążyłam ukryć się za starym samochodem bez przednich kół. Zobaczyłam dwóch mężczyzn wychodzących przez tylne drzwi, więc pomyślałam, że nimi wejdę. Tak też zrobiłam, a znacznie ułatwił to mi fakt, że nie były zamknięte. Kiedy tylko przekroczyłam próg zaczęłam zastanawiać się czy dobrze robię. Poczułam strach przed tym, że może się nie udać.

W środku panowała dziwna atmosfera. Było chłodno, korytarz był wąski, ale długi. Na jego końcu znajdowały się drzwi po prawej stronie i na wprost. Zaczęłam nasłuchiwać odgłosów i wtedy zobaczyłam, że drzwi z prawej się otwierają. Szybko otworzyłam te na przodzie i weszłam dalej. Za nimi znajdowały się schody w górę ale nie zdążyłabym po nich wbiec. Stanęłam więc za drzwiami i naprężyłam łuk. Jakiś mężczyzna wszedł do środka, a wtedy wykorzystałam okazję i wycelowałam strzałę w jego plecy, gotowa wypuścić ją w każdym momencie.
-Czego chcesz Ness? - spytał, próbując odwrócić się w moją stronę. Moje zdziwienie było nie do opisania, ale kiedy zobaczyłam jego twarz poznałam go.
-Josh? - to on. Był człowiekiem Cristoffa, tego który porwał i zabił połowę mojej grupy. Numerował on swoich ludzi i tak nazywał - Cristoff tu jest? - błagałam w myślach, aby temu zaprzeczył.
-Tak - odpowiedział. Na te słowa poczułam ukłucie w sercu i strach ogarnął mój umysł. Musiałam mu się jednak postawić.

Kilka lat temu Josh stał na straży pilnując mnie i innych uwięzionych.
-Co z Betty? - spytał po chwili.
-Nie żyje - widziałam smutek na jego twarzy. Kiedyś był w niej zakochany i to właśnie on pomógł nam uciec.
-Czego tu szukasz? - nadal trzymałam łuk w ręce na wypadek gdyby przyszło mu do głowy zaatakowanie mnie.
-Kilku ludzi porwało mojego przyjaciela - mogłam być z nim szczera. Był jedyną osobą, która mogła mi w tamtej chwili pomóc.
-Wysoki mięśniak, w koszuli i w kamizelką ze skrzydłami na plecach? - pokiwałam głową. Czyli musiał tam być - Nie widziałem.
-Josh proszę. Pomóż mi - spojrzałam w jego niebieskie oczy przykryte blond grzywką. Był moją nadzieją. Po tym co dla mnie zrobił nie zdążyłam nawet się odwdzięczyć.
-Wiesz, że Cristoff mnie zabije? - zadał pytanie, a ja od razu temu zaprzeczyłam.
-Nie dowiedział się, że pomogłeś mi uciec, więc teraz też się nie dowie. Proszę - zobaczyłam, że na jego twarzy pojawia się drobny uśmiech.
-Idź na prawo, schodami w dół - powiedział, a ja przytuliłam go szybko i mocno, po czym puściłam.
-Dziękuję - natychmiast pobiegłam we wskazaną stronę, widząc tylko jak Josh kręci głową.

Otworzyłam drzwi i znalazłam się przed schodami prowadzącymi w dół. Naprężyłam łuk, po czym rozejrzałam się dookoła. Zobaczyłam kilka pomieszczeń, wyglądających jak cele. W dwóch z nich były postacie. Zaczęłam powoli schodzić po schodach.
-Ness? - usłyszałam nagle moje imię. Spojrzałam na jedną z cel. Stał w niej mężczyzna, z długimi włosami, a światło wpadające przez małe okno pozwalało mi zobaczyć jego koszulę.
-Daryl - natychmiast zbiegłam po schodach i podeszłam do krat. To naprawdę on. Jedyne co chciałam wtedy zrobić to przytulić go z całej siły, jednak nie mogłam tego zrobić przez to, że był zamknięty.
-Wróciłaś po mnie - uśmiechnął się, a ja zrobiłam to samo.
Byłam szczęśliwa, że udało mi się go znaleźć.
-Mówiłem ci, że kobiety takie są - usłyszałam głos zza jego pleców, co trochę mnie przestraszyło. Zobaczyłam stojącego w drugiej celi mężczyznę.
-Kim on jest? - spytałam wyjmując z kieszeni nóż na wszelki wypadek.
-John - odparł krótkowłosy brunet

Nagle drzwi, przez które weszłam zaczęły się otwierać. Chciałam się schować, ale jedyne co jeszcze było w pomieszczeniu to porozrzucane pudła. Pomyślałam, że to za nimi się ukryję.
Pobiegłam w ich stronę i kucnęłam za największym. Do pomieszczenia weszło czterech ludzi. Dwóch z nich znałam. Jednym był Josh, który mi pomógł, a drugim... Sama w to nie wierzyłam. Cristoff. Znowu miałam go przed oczami. Ta sama fryzura, czarna koszula, ten sam bezuczuciowy wyraz twarzy. Zawładnął mną strach. Nie miałam siły się ruszyć. Pojawiła się również złość, ale nic nie mogłam zrobić. Czekałam co będzie dalej.

Podszedł do celi i najpierw stanął przed nowopoznanym przeze mnie mężczyzną. Spojrzał w jego oczy i spytał:
-Chcesz z nami zostać czy umrzeć? - wiedziałam, co się za chwilę wydarzy. Byłam już kiedyś w takiej sytuacji...
-Zostać - odparł, stojąc na przeciwko niego.
-Ale ja tego nie chcę - w tamtym momencie wyjął z kieszeni pistolet i wycelował w jego głowę. Nim zdążyłam cokolwiek zrobić, on oddał strzał.
John upadł na ziemię, a jego głowa zaczynała pokrywać się krwią. Daryl wpatrywał się w niego, a ja spojrzałam na Josha. Również na mnie patrzył i wyglądał tak, jakby czuł się bezradny.

Cristoff zbliżył się do Daryla, mając zamiar spytać o to samo. Wtedy Josh wskazał mi, że ma w swojej ręce naładowaną broń. Pokiwałam głową na znak, że rozumiem, a sama złapałam mocniej łuk.
-Chcesz zostać, czy umrzeć? - spytał, a Daryl nie wahał się odpowiedzieć.
-Wolę umrzeć niż do ciebie dołączyć - odpowiedział ze złością w głosie.
W tamtym momencie, chciałam go zabić. Przypomniało mi się wszystko, co zrobił dla moich przyjaciół.
-Wiesz dlaczego jeszcze żyjesz? Bo jesteś silny gdzieś w środku - mówiąc to uśmiechnął się, odwracając na pięcie. Byłam gotowa rzucić się na niego, jednak powstrzymywał mnie fakt, że mogę uwolnić Daryla.
Cristoff zawsze wybierał do swojej grupy silniejszych.
Ruszył w kierunku drzwi, a kiedy je otwierał dodał:
-Zajmijcie się nim - po czym zamknął za sobą drzwi.
Kiedy jeden z nich załadował broń i wycelował ją w Daryla, Josh strzelił w jego głowę. Ja sama zabiłam drugiego, który wyciągał broń. Podbiegłam do nich, a Daryl patrzył na nas zdziwiony.
-Masz do tego klucze? - zwróciłam się do Josha.
-Nie - odparł, a ja przypomniałam sobie jak wyszłam z zamkniętego pokoju kilka dni temu.
Włożyłam nóż do zamka i zaczęłam nim poruszać.
-Kim jesteś? - spytał Daryl przyglądając się mu.
-Jestem Josh - przedstawił się i w tym samym czasie zdążył rozwiązać dla niego ręce, a ja postanowiłam dodać coś od siebie.
-Pomógł mi cię tu znaleźć. A kilka lat temu uratował mi życie - spojrzałam na niego uśmiechając się - Kopnij z całej siły.
Wtedy Daryl zrobił to, co mu powiedziałam i wydostał się z celi.

Natychmiast mocno go przytuliłam. Również mnie objął, a ja wtuliłam twarz w jego ramię.
-Dlaczego wróciłaś? - spytał, a ja odpowiedziałam tak, jak kiedyś.
-Sama nie wiem - uśmiechnął się na te słowa, a ja dodałam - Może po prostu nie chcę stracić nikogo więcej.
-Przepraszam, że przerywam ten romantyczny moment, ale zaraz mogą tu być jego ludzie. Pośpieszcie się - ruszyliśmy w stronę drzwi, a gdy zauważyłam, że z nami nie idzie odwróciłam się w jego stronę.
-Co z tobą? - zdziwiłam się, a on usiadł na ziemi. Rzucił mi moją strzałę, którą od razu złapałam, po czym wyjął nóż i przyłożył go sobie do nogi.
-Muszę zostać - powiedział, wbijając sobie jego ostrze w nogę - Naprawdę muszę.
-Co mu powiesz? - spytałam bojąc się, że przez przypadek nas wyda.
-Nie wspomnę o tobie. Uciekajcie - powiedział, a gdy już miałam wyjść zawróciłam. W pewnym sensie mu ufałam, bo wiele dla mnie zrobił.
-Dziękuję - mówiąc to po raz ostatni na niego spojrzałam. Wyszliśmy z Darylem na korytarz, a później ruszyliśmy w kierunku drzwi. Dopiero przy wyjściu zorientowałam się, że przez cały czas trzymałam go za rękę.

☆☆☆☆
Wiem, że akcja potoczyła się dość szybko, ale niektóre postacie z tego rozdziału być może pojawią się trochę później. Wszystko było i jest zaplanowane.
Już tak mam, że albo coś dzieje się za szybko albo za wolno.
Przyszły rozdział będzie z perspektywy Daryla i możliwe, że opublikuję go w środę.

Niedługo zaczynają się u mnie ferie. Jutro mam bardzo ciężki dzień, ale pozostaje mi tylko wytrwać jakoś ostatnie dni szkoły. Prawdopodobnie w ferie, które zaczynają się u mnie 16 stycznia będę częściej dodawać rozdziały. Miłego czytania!

Stay With Me ||Daryl Dixon //TWD✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz