Mam dość udawania

151 29 12
                                    

- Oczywiście - Chen uśmiechnął się szeroko do swojego rozmówcy - Mógłbyś przestać? - syknął do Xiumina już ciszej, próbując strącić jego rękę ze swojej nogi

- No co ty - odszepnął starszy, lekko się uśmiechając

Chłopak posłał mu nieprzyjemne spojrzenie.

- Za dwie minuty w toalecie - polecił, wstając i przepraszając wysokiego bruneta, z którym rozmawiał

Xiumin zaklął cicho, patrząc, jak jego przyjaciel znika w tłumie. Udał się jednak posłusznie w kierunku łazienek.

Oparł się o umywalkę, spoglądając na swoje odbicie w lustrze. Po raz tysięczny zastanawiał się, co jest takiego złego w jego wyglądzie, że jego przyjaciel nie potrafi nic do niego poczuć. Przejechał ręką po twarzy, przywołując na nią maskę obojętności.

Do łazienki wpadł wściekły Chen. Zatrzasnął za sobą drzwi, piorunując wzrokiem Xiumina. Starszy chłopak nie zwrócił na niego uwagi.

- Co ty sobie wyobrażasz? - czarnowłosy ledwo się powstrzymywał od wrzeszczenia z frustracją - Myślisz, że możesz mnie macać, kiedy ci się żywnie podoba?

Xiumin odwrócił się do niego powoli. Jego spojrzenie było wyjątkowo spokojne.

- Prosiłeś mnie, żebym udawał twojego chłopaka - odpowiedział spokojnie - Jeżeli ma to wyglądać wiarygodnie, muszę od czasu do czasu okazać ci jakieś uczucia, czyż nie?

Patrzył niewzruszony, jak Chen zaciska pięści, trzęsąc się z wściekłości.

- Od czasu do czasu?! - zaczął krzyczeć - Od czasu do czasu to ty mnie przestajesz obmacywać! - pieklił się - Nie możesz mi jakoś inaczej ukazywać tych uczuć?!

Xiumin milczał, patrząc jedynie na swojego przyjaciela. Dla Chena było to bardziej irytujące, niż gdyby ten zaczął krzyczeć. Zacisnął szczękę, próbując nie rzucić się na starszego z pięściami.

- Wiesz co? Mam dosyć - wycedził - Nie zamierzam więcej niczego udawać.

Chciał wyjść z łazienki, ale Xiumin złapał go i przycisnął do ściany. Zbliżył do siebie ich twarze, tak że dzieliły ich centymetry.

- Wiesz czego ja mam dość? - warknął - Twojej cholernej ślepoty.

Oczy Chena zrobiły się wielkie jak spodki, kiedy brunet zmniejszył jeszcze dzielącą ich odległość.

- Myślisz, że robię dla ciebie to wszystko tylko dlatego, że cię lubię? Albo że jesteśmy przyjaciółmi od zawsze? - pokręcił głową - Nie, Chen. Mnie nigdy nie chodziło o zwykłą przyjaźń.

Przerażony chłopak przełknął nerwowo ślinę, kiedy zobaczył, jak wzrok starszego kieruje się na jego usta. Stał jak sparaliżowany, kiedy Xiumin wpił się w jego wargi, obejmując go jednocześnie w pasie.

Starszy chłopak delektował się upragnionym dotykiem ust swojego przyjaciela. Czekał na tę chwilę tak długo, że nawet nie przeszkadzał mu brak reakcji ze strony młodszego. Po tylu latach powolnego tracenia nadziei nie liczył, że Chen zaakceptuje go i odpowie, ale skoro nadal go nie odrzucał, to może...

Młodszy wyrwał się z chwilowego paraliżu i odepchnął od siebie przyjaciela.

- Odbiło ci?! - wydarł się, naprawdę wściekły

- Tak - odparł Xiumin, z powrotem się do niego zbliżając - Na twoim punkcie.

Chen jednak znów go odepchnął, tym razem mocniej.

- W takim razie to koniec - powiedział gniewnie - Nigdy więcej nie waż się mnie dotknąć - rzucił jeszcze, zanim otworzył drzwi i wyszedł z łazienki

Przez jakiś czas szukał chłopaka, którego próbował zdobyć, ale ten najwidoczniej zdążył się ulotnić. Rzucił wiązankę siarczystych słów, przeklinając swojego "przyjaciela". Nie dość, że zepsuł mu plan na zdobycie miłości jego życia, to jeszcze przez niego wymarzony mąż Chena zostawił go samego w tym durnym klubie.

Skierował się do baru, by znaleźć jako takie pocieszenie w alkoholu. Barman okazał się całkiem miłą osobą i chłopak zdążył zapomnieć o nieprzyjemnościach tego wieczoru, kiedy przez głośną muzykę przebił się kobiecy krzyk. Wszyscy obecni zamarli na chwilę, rozglądając się za jego źródłem. Po chwili DJ wyłączył sprzęt, a przez boczne drzwi wpadła zapłakana dziewczyna. Trzęsła się ze strachu, ledwo utrzymując równowagę. Jej twarz zastygła w niemym krzyku. Nie mogła z siebie wydusić słowa, pokazując wciąż na drzwi, przez które weszła.

W jednym momencie tłum ludzi rzucił się do wyjścia, by zobaczyć, co tak przeraziło młodą kobietę. Chen pobiegł oczywiście za nimi, ale trudno było przecisnąć się przez tak zwartą masę. Po drodze usłyszał jednak urywki wypowiedzi:

- ... jakiś koszmar... okropna tragedia... na ten dach? ... otwartego wejścia...

Jego serce ścisnęło się z niepokoju. Miał złe przeczucia co do tych słów. Nie zważając już na innych ludzi, przepchał się do przodu, by zobaczyć miejsce tragedii.

Przed budynkiem klubu leżało ciało młodego chłopaka. Było dziwacznie powykręcane, co razem z powiększającą się kałużą krwi stanowiło koszmarny widok. Chen skrzywił się, patrząc na to. A potem przeniósł wzrok na twarz chłopaka i jego serce stanęło.

- Xiumin... - szepnął z niedowierzaniem, odtrącając na boki stojących przed nim ludźmi - Xiumin! - powtórzył błagalnie, podbiegając do ciała i rzucając się na kolana obok niego. Chciał go dotknąć, ale cofnął rękę, oddychając coraz ciężej. Nie, to niemożliwe. To się nie zdarzyło. To tylko okropny sen, z którego zaraz się obudzi.

A jednak jego przyjaciel leżał tuż przed nim, martwy. Chen poczuł, jak jego serce pęka, kiedy uświadomił sobie, że to się dzieje naprawdę. Przytulił do siebie swojego najlepszego przyjaciela, wybuchając histerycznym płaczem.

Ciało było jeszcze ciepłe, kiedy go od niego odciągali.

Mam dość udawania | XiuchenWhere stories live. Discover now