Rozdział 4

7.3K 223 85
                                    

Dzisiaj środa.

Nareszcie środa. Dotrwałam do tego dnia. Dziś mam plany pojechać na trening siatkówki do mojej starej szkoły.

Wstałam z łóżka pełna energii, ubrałam wygodne, czarne legginsy i zwykły top. Związałam swoje włosy w kucyk i zeszłam na dół do kuchni, gdzie siedziała moja mama, rozwiązująca krzyżówki. Zawsze to robi w wolnych chwilach, to ją odstresowuje. Pamietam jak będąc mała, siadałam przy niej i udawałam, że pomagam jej w rozwiązywaniu.
Nalałam sobie szklankę wody, oparłam się o blat stołu i przywitałam z moją rodzicielką.

-Hej kochanie, jak się spało?-zapytała mama.
-A dobrze, dobrze. Jest już 11, wiec się wyspałam dość porządnie.- uśmiechnęłam się do mamy.-Chciałabym zjeść śniadanie, bo po południu mam trening.
-Chcesz, żebym ci coś przygotowała?
-Oh, jesteś kochana, dziękuję.

Mama wzięła się za przygotowywanie posiłku dla mnie, a ja usiadłam przy stole i wzięłam swój telefon i zaczęłam przeglądać media społecznościowe.
Postanowiłam poinformować Ivon i Mary o tym gdzie dzisiaj jadę i zaproponować im, aby wybrały się ze mną.
Wiem, że i tak nie pojadą, bo to leniwe dupy, ale jestem "miła". Ale i tak bardzo chciałabym, żeby ktoś znajomy ze mną pojechał. Wiem, że nie powinnam się denerwować, ale jednak stresuję się przed zobaczeniem mojej dawnej szkoły. Przeżyłam w niej fajne chwile, ale to było kilka lat temu kiedy byłam w gimnazjum. To własnie tam poznałam Mary. A teraz nie wiem czego się spodziewać. Um...pewnie przesadzam, ale to ja. Zawsze wszystko przeżywam bardziej niż powinnam.

Z moich myśli wyrwała mnie mama stawiając przede mną talerz z parującymi, pięknie pachnącym posiłkiem.
Była to pyszna, moja ulubiona jajecznica, której nie jadłam już bardzo długo.
Podziękowałam mamie i zaczęłam jeść śniadanie.

-Zjedz i proszę cię, abyś później sprzątnęła naczynia i nastawiła zmywarkę, dobrze.

Pokiwałam jedynie głową, na znak ze zrozumiałam, a mama wyszła, zostawiając mnie samą w kuchni.

Po skończonym posiłku zrobiłam to o co prosiła mama i udałam się do salonu.
Miałam jeszcze sporo czasu, więc włączyłam telewizor i bezsensownie przeżywałam kanały, aby znaleść coś ciekawego.
Tak minęły mi dwie godziny.
Musiałam się już zbierać...właściwie to byłam już gotowa, wiec ubrałam jedynie sportowe buty, a do plecaka spakowałam butelkę wody i ochraniacze. Spojrzałam jeszcze na telefon i tak jak się spodziewałam żadna z dziewczyna nie paliła się, żeby ze mną jechać...No trudno się mówi.

Wzięłam kluczyki do samochodu. Krzyknęłam ze wychodzę i wyszłam na dwór. Rzuciłam plecak na siedzenie obok kierowcy i wsiadłam do samochodu, włączyłam radio i ruszyłam w drogę. Do mojego gimnazjum było jakieś 10 km, więc po 10 minutach byłam na miejscu.

Weszłam do budynku i rozejrzałam się dookoła. Nic się nie zmieniło w przeciągu kilku lat. Bez problemu dotrwałam na sale gimnastyczna, gdzie juz była powieszona siatka. W szatni przy sprawiłam swoje rzeczy, założyłam ochraniacze, wzięłam wodę i wróciłam się na halę. Spojrzałam na zegar i była 14:47, to znaczy się pośpieszyłam. To mi nie przeszkadzało, zaczęłam po prostu się rozciągać, żeby zabić czas.

Kiedy schylałam się do podłogi, usłyszałam kroki i głęboki wdech kogoś za mną. Szybko wstałam i odwróciłam się z uśmiechem. Chciałam się przedstawić, bo zamierzałam z kimś się zaprzyjaźnić, żeby nie chodzić na treningi uważana za tą dziwną i samotną.
I co ujrzałam? Kogo zobaczyłam?!?
Moje byłego nauczyciela w-f'u.
Pana Arona.
Pana Arona!
Tak tego pana Arona, którego spotkałam w drodze do domu.
Tak tego pana Arona, który pomógł mi kiedy wracałam do domu i mój samochód nawalił.
Tego pana Arona, który jest nieziemsko przystojny.
Shit.
Opamiętałam się po chwili i uświadomiłam sobie jak mogłam wyglądać. Otwarta buzia i duże oczy lustrujące sylwetkę bruneta od góry do dołu.
Wyciągnęłam rękę.
-Dzień dobry. Ja na trening siatkówki. Mam nadzieje, że dobrze trafiłam, przeczytałam ogłoszenie w sklepie i nie wiek czy aktualne, ale...

Brawo Sue, wiemy ze nie umiesz się opanować przy takich przystojniakach, ale słowotok? Serio?

-Ale...nieważne. Mam na imię Susan, ale możesz mi Pan mówić Sue. Miło mi Pana poznać.
Uścisnął moją wyciągniętą dłoń z wyraźnym uśmiechem na twarzy. Przeszedł mnie prąd na nasz kontakt.
-Aron. Cała przyjemność po mojej stronie, panno Suzan. Będę waszym trenerem.

Ohhhhh...ten jego głos i to jak wymówił moje imię.
Kurwa.
Jak on na mnie działa.
Sue! Opanuj się!

-Ale ja cię pamietam. To nie ty byłaś tą dziewczyną, która zatrzymała mnie na drodze kilka wieczorów wcześniej?
-Taaa to ja, to mi nawalił mój ukochany samochód. Dobrze Pan pamięta.
-I chyba juz wtedy mówiliśmy coś o zwracaniu się przez pan/pani.
-Racja. Przepraszam, jestem zapominalska.
Uśmiechnęłam się do niego, a on odszedł, aby przywitać inne osoby które właśnie dotarły.
Ale jak mam cię nazywać po imieniu skoro byłeś moim nauczycielem, Aronie!?
To będzie takie dziwne, ale skoro ty mnie nie pamiętasz z moich czasów szkolnych...No to okej to będzie dziwne tylko dla mnie.
Dołączyłam do innych osób. I kiedy minęła 15, zaczęliśmy się rozgrzewać. 
Pan Aron...znaczy Aron dobrze sobie radził.
Po rozgrzewce ogólnej, była ta z piłkami. Przyszło naprawdę sporo młodych osób, patrząc na to, że są wakacje.

Minęła godzina. Zagraliśmy mecz i tak zleciała na kolejna godzina.
Cały czas czułam kogoś wzrok na sobie, ale kiedy się odwracałam niego nie widziałam.
Po skończonym meczu zostałam jeszcze na sali sama, aby poodbijać piłką. Byłam mega zmęczona i nie miałam już siły, więc wzięłam swoja wodę i zamierzałam opuścić salę, ale wszedł Pan Aron...Aron!! Kurde nigdy się nie przestawię.

-I jak ci się podobało?-zapytał Aron.
-Było świetnie, naprawdę. Zmęczyłam się strasznie.
Szczerze się uśmiechnął, a ja odwzajemniłam uśmiech.
-Będziesz w następnym tygodniu?-zobaczyłam coś w jego oczach...nadzieję?
-Oczywiście, że będę.- znowu się szczerze uśmiechnęłam.

Aron patrzył się przez chwile na mnie...najpierw prosto w oczu, potem na usta. Znowu wrócił do oczu.
Patrzyłam się na niego z otwartymi ustami.
Nic nie powiedział tylko przywarł swoimi wargami do moich. Delikatnie zaczął poruszać nimi. Nie opierałam się przed jego działaniami. W głębi duszy marzyłam o tym.
Pocałunek stawał się coraz namiętniejszy. Aron popchnął mnie do ściany, a swoje ręce umieścił po obu stronach mojej głowy.
Delikatnie przejechał językiem po mojej dolnej wardze, a ja od razu dałam mu pozwolenie. Pogłębiliśmy swój pocałunek. Swoje ręce złączyłam z tyłu jego karku i lekko pociągnęłam za jego włosy. Wydał z siebie cichy pomruk zadowolenia. Uśmiechnęłam się w jego usta. Oderwaliśmy się od siebie, kiedy brakowało nam powietrza.
Nasze oddechy były krótkie i urywane. Czułam serce, które biło tak szybko i mocno, że mogłoby wyskoczyć z mojej klatki piersiowej.
Aron oparł swoje czoło o moje.
-Cieszę się, że przyjedziesz za tydzień.
Szepnął Aron, pocałował mnie przelotnie w usta i wyszedł, zostawiajac mnie samą na sali.
Próbowałam uspokoić swój oddech i zrozumieć właściwie co to było.
Oparłam tylko głowę o ścianę, zamknęłam oczy i uśmiechnęłam się do siebie, czując miłe uczucie w brzuchu.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 06, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Me and Mr. AWhere stories live. Discover now