Tak zrobiliśmy.
Po 11:00 byliśmy już w domu. Rozmawialiśmy o tym wszystkim i uwaga... Ustaliliśmy datę ślubu. Dokładnie za 2 miesiące i 6 dni, Angel będzie moją żoną. W tym tygodniu jedziemy załatwić sprawy z tym związane.


*********

6 dni później.

Poprzedniego dnia byliśmy oglądać salę weselną. Jest idealna. Nie jest duża. W jednym z kątów jest nie mała scena, w drugim wielki stół z ciastami i tego typu rzeczami, reszta to parkiet. Stoły i krzesła są na zewnątrz, w wielkim ogrodzie. Prowadzi do niego droga, z kamieni.
Zajęliśmy się również zaproszeniami.

Dzisiejszej nocy, Angel pozwoliła mi na coś więcej. Jestem bardzo szczęśliwy. Nie dlatego, że mogłem sobie ulżyć, ale dlatego, że jej stan się poprawia. Co prawda, wcześniej też tak myślałem i co... Ale teraz jestem tego pewien. Wiele razy gdzieś wychodziłem i nic sobie nie zrobiła. Pierwszy raz od jej powrotu ze szpitala wyszedłem po kilku dniach "do sklepu". Tak na prawdę wyszedłem przed dom, spaliłem szybko papierosa i jeszcze szybciej wróciłem do domu, z pretekstem, że nie było tego co chciałem. Na szczęście moje przyszła żona siedziała przed telewizorem oglądając nic innego jak nie Spongeboba.

POV ANGEL

Za 2 miesiące będę żoną Andy'ego Biersacka. Angel Biersack... Jak to ślicznie brzmi.

Planowaliśmy ten dzień spędzić razem, ponieważ rodzice Dennisa pojechali do jakiejś ciotki, która mieszka w LA, ale niestety chłopaki (jak zwykle) lubią nam pozmieniać plany.

Siedzieliśmy sobie z Andy'm na sofie, oglądając Batman Returns i jedząc popcorn, żelki i chipsy na raz.
⁃ Siema nowożeńcy!- krzyknął perkusista, wchodząc z resztą jak do siebie do domu. Typowe. Przyzwyczaiłam się.
⁃ Jeszcze 2 miesiące, CC...- odpowiedziałam, gdy mnie przytulał. Tą czynność powtórzyłam z 3 następnymi chłopakami.
⁃ Nadal nie wierzę, że nasz mały Andyś się żeni...- powiedział Purdy.
⁃ Ash... Tu nie chodzi o wiek, tylko o dojrzałość.
⁃ Która w twoim przypadku jest na minusie.- dodał Jinxx. Zaśmialiśmy się.
⁃ Jak twoja inteligencja.- odgryzł się basista.
⁃ Ostro.- odrzekł sarkastycznie skrzypek, który nie przejął się słowami Ashley'a.
Rozmawialiśmy o ślubie i jak zwykle, o głupotach.
⁃ Aaa...- zaczął Jake.- Angel?
⁃ Hm?
⁃ Już... Wszystko w porządku?
⁃ Tak. Staram się o tym zapomnieć.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Żałuję tego, co zrobiłam. Zawiodłam wszystkich, szczególnie najważniejszą osobę w moim życiu. Andy uświadomił mi, że mimo tego co się stało, potrafię żyć jak kiedyś.
⁃ To dobrze. Na prawdę nas wystraszyłaś... Andyś to aż płakał.
⁃ Na prawdę?- zapytałam wyżej wymienionego.
⁃ Em... Tak. Nie... Nie wyobrażałem sobie... Życia bez ciebie. Zresztą nadal sobie nie wyobrażam...- mówił zestresowany.
⁃ Pierwszy raz w życiu widziałem, żeby płakał...- dodał CC.
⁃ Ja drugi. Pierwszy raz przed komisariatem. Chociaż to była tylko jedna łza, ale jednak.- powiedział Ash.
⁃ I codziennie do dnia, w którym prawe mu się udało...- powiedziałam bardziej do siebie, patrząc na chłopaka. Zasmucił się.
⁃ Już wiesz...?- zapytał Jinxx.
⁃ Tak.- uroniłam jedną łezkę. Biersack ją wytarł. Przytuliłam go.
⁃ Jakie to urocze...- skomentował basista głosem małej dziewczynki. On zawsze potrafi pocieszyć.
Nie obyłoby się bez alkoholu. CC przemycił whisky, a Ash na luzie przywiózł wódkę.
Grałam z trochę podpitymi chłopakami w xboxa. Wybraliśmy grę w tenisa. Od razu wszystkich sparowali, nie miałam nawet nic do gadania... Ash był z CC'm (dwa psychole), Jake z Jinxx'em, a Andy z nikim innym jak nie ze mną. Z par wygrał CC, Jinxx i ja. Coś czuję, że Biersack dał mi wygrać... Potem się pozmienialiśmy. Ja byłam z CC'm (to już źle), Andy z Ashem (jeszcze gorzej), a Jake i Jinxx sobie odpuścili, ponieważ nadmiar alkoholu nie pozwolił im na dalszą pracę fizyczną.
CC uderzył mnie piłką w głowę w grze, za to ja jego ręką w realu... W końcu wygrałam, jak się zagapił, bo się popisywał. Zdenerwował się za to i zaczęliśmy się bić na poduszki.
Gra Andy'sia i Ashley'a zaczęła się normalnie. Grali spokojnie, jak nie oni. Potem zaczęli grać w jakieś bijatyki. A skończyło się na biciu w realu. Nie bili się na serio, za bardzo się... kochają.
Około 18:00, wszyscy (poza wokalistą) zezgonowali. Dosłownie. Znowu... Wtedy zadzwonił telefon CC'ego. Tiffany.
⁃ Halo?- powiedziałam, odbierając połączenie.
⁃ Angel?
⁃ Tak.
⁃ Gdzie CC?
⁃ Eeeeem... Zasnął na stole.
⁃ Co?! Mówił, że jedzie na chwilkę sprawdzić jak tam u was...
⁃ No... Wiesz, to on przywiózł whisky. Nie będę mówiła o Ashu, bo u niego to standard.
⁃ No ja go chyba zabiję... I całe BVB u was jest?
⁃ Tak.
⁃ I wszyscy pijani?
⁃ Taak...
⁃ Dobra... To ja przyjadę, porozwożę ich do siebie, a z CC'm rozprawię się jak wytrzeźwieje. Będę za 10 minut.
⁃ Okej, do zobaczenia.- powiedziałam i rozłączyłam się. Andy nie był tak pijany jak reszta. Najgorzej było z CC'm i Ashem, jak zwykle. Najczęściej wokalista zdycha razem z nimi, ale dzisiaj postanowił nie zostawiać mnie samej. Ja nie piłam. Brałam tzw. "Psychotropy", a wolę nie mieszać alkoholu z lekami.
Przyjechała dziewczyna Comy i zabrała 4/5 BVB do swoich domów.

Poszliśmy z Andy'm do sypialni, mimo wczesnej godziny, chcieliśmy się zdrzemnąć.
Po 20 minutach zostaliśmy obudzeni, ponieważ nasze koty stwierdziły, że te 20 minut to wystarczająco dużo.

••••••••••••••••••••

Angel żyje! 😊

Doszłam do wniosku, że ponieważ znowu zaczyna się szkoła (przeklinam tego, który to wynalazł), rozdziały będą co sobotę ;> Ewentualnie mogą czasami być w piątek/ niedzielę.

I'll never let you down. | Andy BiersackWhere stories live. Discover now