Rozdział 2. "Nadzy na mróz"

Start from the beginning
                                    

- O siema, Gabe - rzucił Gerard nie podnosząc wzroku znad komputera.

W kuchni pojawił się Gabriel. Kiwnął tylko głową na powitanie i zajrzał do lodówki.

- Nie ma mleka - poinformował go Ger, po czym zaklął siarczyście.

- A ty co? - zdziwiła się Michelle.

- Minęło już siedem lat! Zabiłem ponad tysiąc osób od tego czasu! A nie potrafię przejść jednego, głupiego bossa, z jednych głupich podziemi!

Carter parsknęła śmiechem, a Gabriel pokręcił głową.

- Dorośnij wreszcie, Ger. To tylko gra.

- To nie jest „tylko gra", smarku - warknął Gerard. - A gdzie ty już idziesz? - zapytał, widząc brata w pełni przyszykowanego do wyjścia.

- Nick mnie zgarnie, jedziemy robić ten nieszczęsny referat z historii.

- Och, pozdrów mojego bliźniaka - rzuciła znad kubka Michelle, słysząc imię swojego brata.

- A ty nie jedziesz?

- Nie, zostawiłam wczoraj swoją Ibizę u was pod kamienicą, przyjedziemy z Ingrid później, bo chciała porobić jakieś zdjęcia do reportażu czy coś...

- Spoko, to trzymajcie się - pożegnał się Gabriel i zarzucając plecak na ramię, wyszedł z domu.

- Ty chyba nie myślisz, że będziesz prowadzić - Gerard zamknął laptopa i spojrzał znacząco na Michelle.

- Jak to nie?

- Założę się, że jeszcze nie wytrzeźwiałaś...

- Daj spokój, nic mi nie ma. - Dziewczyna przewróciła oczami. - Wypiłam wczoraj raptem, trzy piwa...? - Siorbnęła kawy, a Gerard westchnął z powątpiewaniem.

- Po prostu... jedź uważnie, okej?

- Nie martwisz się o moje samopoczucie, tylko o to, że mój ojciec dowie się, że bez jego wiedzy podrasowałeś mi auto?

Po śmierci rodziców, Gerard podjął pracę w warsztacie pana Cartera i w tym momencie, po raz pierwszy w życiu, tego pożałował. Nigdy nie potrafił odmówić Michelle, kiedy o coś go prosiła, a teraz pluł sobie w brodę, że dał się ubłagać na ulepszenie jej samochodu. Dobrze wiedział, że dziewczyna ma ciężką nogę, ale nie mógł już słuchać narzekań na to, że stara Ibiza wlecze się po drogach jak żółw. Miało to jednak zostać ich tajemnicą, szczególnie przed panem Carterem, bo choć oboje wiedzieli, że ojciec Michelle nigdy by się na nich nie zezłościł, to mimo wszystko, Gerard czuł się, jakby zrobił coś złego.

- Wyluzuj. Poradzę sobie. - Michelle posłała przyjacielowi szczery uśmiech.

- Taa, jasne - usłyszeli sarkastyczny ton Ingrid, która właśnie weszła do kuchni. - Boisz się porozmawiać ze swoim, pożal się boże, chłopakiem, jak ty chcesz sobie poradzić? - Otwarła lodówkę, kryjąc się za drzwiczkami przez wściekłym spojrzeniem Michelle. - Dlaczego w tym domu nie ma mleka?

- Znowu pokłóciłaś się z Lucasem? - zapytał zaciekawiony Gerard, spoglądając na zmianę na dziewczyny.

- A myślisz, dlaczego wyciągnęła mnie do Domu Wariatów, co? - Ingrid trzasnęła drzwiczkami i podparła się pod boki.

- O co tym razem poszło?

- Ach, nawet nie wiem, już się pogubiłam...

- Halo, ja tu nadal jestem - przypomniała Michelle, wstając od stołu. - Jeśli macie ochotę jeszcze mi powjeżdżać, nie ma sprawy, ja nie będę tego słuchać.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 24, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Ravens - Sad Songs For Dirty LoversWhere stories live. Discover now