Wypowiedzenie tego na głos

3 1 0
                                    

Minąły już dwa tygodnie. Od okrągłych dwuch tygodni nie widziałam swojego młodszego brata oraz matki. Chłopaki dalej są u nas. Matka co trzy dni wysyła nam duże sumy pienięrzne, lecz oprócz liściku 'Nie piszcie do mnie' nie napisała już nic. Martwię się o Toniego. Stefan znalazł pracę ,a ja aktualnie szukam. Wczoraj Roni wymyśliła, że mogłabym razem z nią tańczyć na różnych koncertach. Lubię tańczyć lecz nie wiem ,czy dałabym radę tak zarabiać. Trema chyba by mnie zjadła. Mimo tego wysłałam zgłoszenie do instytucji.  Chłopaki martwią się o mnie i często próbują ze mną rozmawiać i zapraszać na różne wypady. Tydzień temu byłam na wizycie kontrolnej wraz z Josh'em i wynik mnie dobił. Na 80% jestem bezpłodna. Josh nic nie wie o wynikach jak cała reszta, bo miały być dopiero za tydzień ,więc nikt o nie nie wypytywał, a ja o nich nie mówiłam.Po sytuacji z Josh'em mało z nim rozmawiam, a tymbardziej po wynikach. Jest mi wstyd za zdarzenie ,a także odsunęłam się od wszystkich prócz Roni i Carl'a po tym wszystkim.

Siedzę teraz sama u siebie w pokoju i czekam na Carl'a ,który ma za chwilę przyjść. Upiłam łyk  mleka z miodem, gdy nagle do pokoju ktoś zapukał. Pewna, że to mój przyjaciel otworzyłam. Przeliczyłam się po chwili, gdy do pokoju wbił zespół, Stefan, Roni, Sabi i Carl. Jest godzina 18 ,a ja od rana nie zeszłam na dół.

-Czego chcecie?- spytałam zmęczona i usiadłam na łóżku.

-Wiemy, że jest Ci ciężko, ale musisz zrozumieć, że masz nas od tego aby nam wszystko powiedzieć- powiedziała Sabi siadając obok mnie i obejmując ramieniem.

-Co się dzieje sister?- spytał brat stając przed nami i robiąc tą swoją wyczekującą minę.

-Są rzeczy o których się nie chce mówić nikomu- powiedziałam, a z moich oczu spłynęła samotna łza.

-Ale jeśli trwa to tak długo i nic się nie poprawia to warto powiedzieć- mówi JJ.

-To nie takie łatwe...

-To jest łatwe, poprostu to powiedz...

-Nie ,nie jest...!- krzyknęłam do Jaymi'ego ,który się ze mną kłucił wstając z łoża.

-Jest!- krzyknął głośniej odemnie.

-Nie wiesz ,bo nie jesteś na moim miejscu!!!- wszyscy byli cicho ,lecz zaraz Jaymi znów się wydarł na mnie.

-To nie bądź idiotką i nam wytłumacz!

-Nie będę miała nigdy dzieci!!! Nie mogę ich mieć! Szczęśliwy?...- skończyłam łkając.

Zamarł... Stał tak wlepiając oczy we mnie, jakby prztrawiał tą informację w głowie ze sto razy. Zresztą jak wszyscy. Opadłam na łóżko z powrotem i przenosząc wzrok na swoje palce. Jaymi nic nie mówiąc wyszedł zatrzaskując drzwi. Patrzę na Roni. Po jej policzkach spływają łzy tak samo jak mi.

-Wyjdźcie proszę...- szepnęłam cicho.

-Ale...

-Proszę...- przerwałam Roni.

Upadłam na bok wtulając poduszkę w twarz. Po chwili materac się podniósł i usłyszałam kroki ,po czym skrzyp i delikatne zamykanie drzwi. Nie wytrzymałam dłużej i zaczęłam głośniej szlochać zaraz po opuszczeniu pokoju przez grupę. Słone łzy wsiąkały w poduszkę, a ja próbowałam je zatrzymać. Po pary sekundach materac się ugiął ,a silne ramiona otuliły moją talię. Czułam zapach perfum ,które należały do Carl'a. Obróciłam się i wtuliłam w jego klatkę piersiową.

-Wszystko się ułoży. Przecież to się może jeszcze zmienić. Zobaczysz. Nie płacz już i chodźmy na dół. Drink albo dwa dobrze Ci zrobią-  szeptał kojąco przyjaciel.

-Dobra... Ale ja z nikim nie rozmawiam. Pijemy drinki... I wracamy tu zrobić sobie maraton...- powiedziałam raz na jakiś czas łkając.

-Dobrze- zabrał ze mnie ręce i zaczął się podnosić- to chodź.

Na moje szczęście wszyscy byli w salonie,a bar był w drugą stronę. Weszliśmy do niego, a on jako że umie robić wspaniałe drinki , zabrał się do roboty. Wypiliśmy jeden, drugi, trzeci ,aż moja głowa zrobiła się lekka.

-Może wracajmy już do pokoju- spytał widząc mój stan.

Nie odpawiedziałam tylko zeskoczyłam z kszesła i zataczając ruszyłam w stronę schodów. Jako ,że oboje byliśmy po alkoholu wchodząc po schodach potykaliśmy się i chichotaliśmy cicho ,aby nikt nas nie usłyszał. Rozdzieliliśmy się ,gdyż zamiast filmów wybraliśmy sen.

Gdy weszłam ,bardziej wtoczyłam się do pokoju zauważyłam Roni i Josh'a siedzących na moim łóżku. Mój pijany mózg zadziałał i moje serce przeszył ból. Nic nie robili tylko dalej rozmawiali. Podeszłam mega się zataczając i strzeliłam mu z liście w twarz. Czułam się zdradzona. Czemu? Bo po alkoholu się widzi rzeczy ,które nie istnieją. On nic nie zrobił złego. Ale mój mózg mówił wtedy co innego.

Chłopak popatrzył się na mnie tak jak i  Roni. Wskazałam palcem na drzwi patrząc na nich załzawionymi oczami. Josh popatrzył na mnie dziwnym wzrokiem i wyszedł, a Roni za nim zamykając drzwi. Tak poprostu wyszedł. Nie miałam siły nic robić poprostu rzuciłam się na łóżko i zasnęłam.

Rozchyliłam powieki i odrazu zamknęłam przez oślepiające słońce. Głowa mi pęka. Szybko się wykąpałam i przebrałam. Zeszłam na dół ,gdzie powitała mnie cisza. Wszyscy siedzieli w kuchni ,ale nikt na siebie nie patrzył. Kiedy zrobiłam krok w stronę szafki z lekami przeciwbólowymi usłyszałam szybkie kroki. Myślałam ,że Luke wychodzi lecz się pomyliłam jak usłyszałam plask i poczułam pieczenie w policzku. Przeniosłam wzrok z nad leków na osobę ,która stała obok mnie. Była to Roni. Mój policzek pulsował. Łza bólu kręciła mi się w oku. Nie chciałam jej oddać. W tym momencie kątem okiem widziałam, że wszyscy wstali, a Sabi podchodzi do nas zabijając Veronike wzrokiem. Powstrzymałam ją ruchem ręki i uśmiechnęłam się przyjacielsko do mojej 'przeciwniczki' . Ona się tylko zamachnęła i sprzedała prawego sierpowego. Moja głowa poleciała w lewo ,a nogi podemną ugieły. Walnęłam głową o blat wyspy. Szybko podniosłam się, ale z powrotem upadłam. Jak przez mgłę zobaczyłam jak Sabi do mnie biegnie krzycząc ,aby zabrali tą wariatkę. Po tym ogarnęła mnie ciemność.

Sometimes it is hard.[zawieszone]Where stories live. Discover now