Dzień Przywitania

Start from the beginning
                                    

  I czy przypadkiem się nie tnie.

  Kolejna konferencja, czy to kiedykolwiek się skończy? Obawiał się, że nie.

  Polska przecież był świrem.

  Totalnym świrem co kochał robić niemożliwe.

  Może za to Japonia darzył go sympatią? Co prawda, ich tajemny sojusz podczas Drugiej Wojny Światowej był wynikiem sojuszu Niemiec i Rosji, aby pstryknąć im w nos, jednak i tak go lubił. 

  Odkręcił wodę w kranie i niezgrabnie przemył swoje chude ręce. Były brudne od tego czarnego markera.

  Niespodziewanie jednak, do jego uszu dotarł dźwięk otwieranych drzwi i wręcz głośne kroki. W net kątem oka spojrzał w lustro i gdy tylko ujrzał przy wyjściu z toalety Prusy, przymknął oczy z wyraźną ulgą.

  To nie tak, że bał się swojego szefa czy coś.

  Po prostu go nie lubił.

  — Cześć Japonio — powiedział beznamiętnym głosem z jakąś nutką nie pewności Gilbert. Kiku spojrzał się w jego kierunku, badając go od stóp do głów. Po ukończeniu wojny, Niemieccy politycy wywieźli go na koniec kraju, gdyż nie był im już do niczego potrzebny. Dlatego również, nikt od tamtego momentu go nie widział.

  Jednakże o dziwo go tu wpuścili.

  Pewnie ludzie go podejrzewali o to, że mógł wywieźć Feliksa z Polski. Przecież nie miał żadnych ochroniarzy i mógł robić, co tylko zachciał, lecz Japończyk, widząc, jak tamten zapalał papierosa, to bez problemu mógł się domyślić, że personifikacja Prus postanowiła upaść na samo dno. Choć przy tym przekonaniu powinno wystarczyć jedynie fakt, że śmierdziało od niego alkoholem i miał pod oczami sińce.  

  Japonia jedynie ukłonił się niezgrabnie i szybko powrócił wzrokiem na swoje odbicie lustrzane. Nie miał zielonego pojęcia, jak się przy nim zachować. Słyszał plotki, że albinos został zmuszony do wyrzeknięcia się z bycia personifikacją. Taka możliwość istniała wyłącznie wtedy, gdy państwo zaprzestało istnieć, a personifikacja jakimś wspaniałym cudem nadal istniała. Nie jest to jednak taka sama sytuacja co z Republiką NikoNiko, który bez żadnego problemu mógł raz pozostać człowiekiem, aby po chwili powrócić do bycia mikronacją.

  Z tego, co wiedział, a dokładnie, z tego, co był świadkiem, proces ten polegał dokładnie na tym, że personifikacja traciła swoją nieśmiertelność, aby po kilku minutach stać się bezwartościowym pyłem.

  Przecież sam widział, jak z Romano pozostało wielkie nic. Nic niewarty pył, który zniknął tak szybko, jak się tylko pojawił.

  Przekręcił szybko głowę, aby odgonić te myśli. Po co wykładać przeszłość na stół? Było, minęło, trzeba istnieć dalej! Lepiej zakopać te wspomnienia dziesięć stóp pod ziemią, a może nawet głębiej.

  Prusy ze spokojnym krokiem skierował się do Japonii, patrząc z beznamiętnym spojrzeniem przed siebie.

  Jeżeli faktycznie zrzekł się z bycia personifikacją, to jakim cudem jest w stanie jeszcze chodzić?

  — Jak twoje gardło?— Stanął przy Kiku, pokazując palcem na jego szwy i siniaki wokół szyi. Wymieniony wcześniej, jedynie pokazał kciuk w górę i mocniej przycisnął swój blok.

  Na twarzy dawnych Prus, pojawił się dziwny i niepokojący uśmiech. Spojrzał w lustro, aby prawdopodobnie nie musieć patrzeć na Kiku. Przynajmniej tak tamten odebrał.

  Czarnowłosy szybko wyjął ten nieszczęsny marker i jakąś czystą kartkę papieru, po czym zaczął coś na niej bazgrać. Zawsze miał problemy z pisaniem po angielsku, przecież nie bez powodu Japończycy zostali okrzyknięci słabeuszami z tego języka, jednak przez to, że tylko wyłącznie nieliczni znali pojęcie „język migowy” musiał się tego nauczyć. Koślawymi literami napisał słowa:

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 31, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Moja Lustrzana Śmierć | APH | Polska × Nyo!Polska Where stories live. Discover now