Rozdział: Wiara

3.4K 160 33
                                    

Lód pęknął, wpadłam w okropnie zimną wodę, czułam jak chłód przeszywa moje ciało. Zaczęłam się szamotać i wsunęłam się pod lód, przestałam mieć jakąkolwiek wiarę, że ktoś mnie usłyszy, bądź zauważy moją nieobecność. Wiedziałam, że to koniec, jednak w dalszym ciągu próbowałam wydostać się z pułapki... Zaczęłam tracić świadomość. Nie mogłam już nic zrobić. Po prostu odeszłam. W moje siedemnaste urodziny, zakończyłam to co dopiero się zaczęło. Nie chciałam umierać, miałam wszystko czego potrzebowałam, kochającą rodzinę, dobrze się uczyłam, miałam cudownych przyjaciół.

Dlaczego akurat ja?
Bóg tak chciał...

Nagle wszystko zniknęło, zapadła ciemność, nie było niczego. Byłam tylko ja i cicha pustka...

Obudziłam się na brzegu jeziora. Miałam na sobie niebieska sukienkę, wyglądała jakby była z lodu, ale subtelna i delikatna.
Zobaczyłam jak obok mnie rodzice wyciągają moje już sine ciało z wody w towarzyskie pogotowia ratunkowego i strażaków. Podeszłam do nich, przyglądałam się jak łzy płyną strumieniami i widziałam oddechy, które na tym mrozie wydawały się gorące. Złapałam moją siostrę za ramię, ale ona tego nie poczuła...

To co mi się przydarzyło, przypomniało mi pewną historię...
Jack Mróz.

Zaczęłam płakać i w kółko powtarzać, że nie chcę... chce żyć! Ale już nic nie dało się zrobić, musiałam się z tym pogodzić.
Przyglądałam się i upadłam na kolana, byłam już bezsilna...
W tamtym momencie przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Mógł się zdawać banalny i dziecinny, ale wszystkiego warto spróbować, jak nie w życiu to poza nim.
Złapałam za pierwszy lepszy patyk i napisałam na śniegu: "Kocham was". Zauważyłam jak moja siostra dostrzegła napis na śniegu i powiedziała o tym rodzicom. Annie też znała historie o Jacku Mrozie. Zamknęła oczy i zaczęła szeptać:
- Wiem, że to ty Alex... Wierze w ciebie - powtarzała dławiąc się łzami. Był to dla mnie okropny widok. Wtedy Annie powiedziała:
- Alex... To ty? - patrzyła na mnie. Nie wiedziałam, że będzie w stanie mnie zauważyć. Tak samo było z Jackiem. Sam fakt, że tu się obudziłam, był dla mnie dziwny.

Czy zostałam wybrana?
Nie mogłam uwierzyć, że to mogłoby być prawdą.
Czy mogłabym być Strażnikiem Marzeń?

- Annie - podniosłam głowę na patrzącą na mnie siostrę.
- Czy to możliwe? - zapytała zwracając uwagę reszty rodziny.
- Z kim rozmawiasz? - zapytała moja mama wycierając łzy z twarzy.
- Mamo... To Alex... Pamiętasz jak z tatą opowiadaliście nam o Jacku... Uwierz w Alex! Zobaczysz! - powiedziała Annie. Zauważyłam, że się uspokoiła. Byłam ciagle obecna. Sama doszłam do siebie, ale w dalszym ciągu obserwowałam akcje ratowniczą.
- Annie... - szepnęłam - powiedz im, że to nie ma sensu... Nie wrócę... Już nie mogę... - ciągnęłam.
Annie poszła do rodziców oraz Christiana i Caroline, rozmawiała z nimi, chciała by we mnie uwierzyli. Inaczej mnie nie zobaczą...

Wszystko zakończyło się późną nocą, Caroline zasnęła na kanapie z wycięczenia. Była w ciąży, więc nie mogła się stresować. Sama potrzebowałam spokoju tego wieczoru. Wybrałam się na moja ulubioną polanę, gdzie spędziłam dzieciństwo. Usiadłam na wzgórzu i przyglądałam się światłu, które dobiegało z budynków na wsi.

I co ja mam teraz robić?

Pogrążyłam się w myślach nie zwracając uwagi na cokolwiek wokół. Nie spostrzegłam też, kiedy ktoś usiadł obok mnie.
- Długo tu siedzisz? - zapytał nieznajomy.
- Trochę - mruknęłam i spojrzałam na chłopaka ze śnieżnobiałymi włosami i jasną cerą - kim jesteś? - zapytałam.
- Nie poznajesz mnie? Kto jak kto, ale ty? - zaśmiał się patrząc na mnie swoimi błękitnymi jak wody jeziora, w którym utonęłam oczami.
- Białe włosy... błękitne oczy... - szeptałam przyglądając się chłopakowi.
- No tak - przytakiwał lekko się uśmiechając.
- Jack... - otworzyłam szeroko oczy - przepraszam, ale jestem rozkojarzona... - otarłam spływającą łzę z mojego policzka.
- Wiem... Można powiedzieć, że wszystko widziałem... - przyglądał się gwiazdom na niebie.
- Jak to...? - zapytałam zdziwiona.
- Hmm... - mruknął.
- A z resztą nie ważne... Nie cofniemy czasu. Straciłam wszystko... - schowałam twarz w dłonie i zaczęłam płakać.
- Uspokój się, doskonale wiem co czujesz... - obiął mnie ramieniem, nie wyrywałam się. W końcu to było moje marzenie...Poznać Jacka.
- A w ogóle jak ma na imię ta piękna pani? - złapał za mój podbródek i przysunął do góry, tak by mógł zobaczyć moje zapłakane oczy.
- Jestem Alex... Alex Sky - powiedziałam powoli się uspokajając.
- Niebo... - uśmiechnął się pokazując mi swoje śnieżno białe zęby - więc dzisiaj kończysz siedemnaście lat? - zapytał.
- Tak, ale skąd ty tyle o mnie wiesz? - spojrzałam podejrzliwie.
- Jakby to ładnie ubrać w słowa... - zakłopotał się - obserwuje cię od pewnego czasu - wyszczerzył się.
- Słucham?? Jak to? Po co? - przyglądałam się chłopakowi.
- Dowiedziałem się, że ktoś ma dołączyć do straży... Postanowiłem się pobawić w detektywa i wyciągałem informacje od reszty strażników. To miała być dziewczyna, zgadza się. Miała mieć piękne czekoladowe oczy, zgadza się. Błękitna suknia, zgadza się. Długie włosy... Jak sama wiesz, już są białe... - złapał w dwa palce mój kosmyk.
- Co? Są białe? Jak... To wszystko wydarzyło się tak nagle... Nie zwracałam szczególnej uwagi na mój wygląd, oprócz sukni, której nie dało się nie zauważyć... Jest bajeczna - powiedziałam bawiąc się materiałem. Włosy miałam rozpuszczone.
- Mam teraz tak piękne włosy jak ty - uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Wiesz co? Mam pomysł jak poprawić ci humor - wziął moją dłoń i pomógł wstać - pokaże ci coś, tylko chodź ze mną - dodał pogodnie.
- Mam się obawiać? - spytałam otrzepując się ze śniegu.
- Nie, chcę ci tylko pokazać co potrafisz... ale musisz mi coś obiecać - powiedział ciepło - musisz uwierzyć, wiara czyni cuda. Powinnaś już to wiedzieć Alex... - obiął mnie w pasie.
- No dobrze... - przytaknęłam, po czym Jack wzniósł się do góry. Odebrało mi wtedy mowę, nic nie mówiłam tylko rozglądałam się wokół wtulona w tors chłopaka.
- Spróbuj teraz sama - spojrzał mi w oczy.
- Ale... ale jak? - spanikowałam
- Właśnie tak! - puścił mnie i odleciał, choć nie daleko. A ja wzbiłam się w powietrze jak ptak, którego wypuszczono z klatki, czułam się wolna. Latałam jakbym umiałam to robić od zawsze.
- Jak ty to zrobiłeś? - pytałam lecąc obok Jacka.
- Sama to zrobiłaś Alex.... - złapał mnie za rękę i pociągnął do siebie.
- Co robisz? - zapytałam zdziwiona jego zachowaniem.
- Ja... nic - zarumienił się. Lecieliśmy tak przez długi czas, opowiedziałam mu o sobie kilka rzeczy. Okazał się naprawdę miły. Mogłabym z nim rozmawiać cały czas.
- Pokazać ci coś jeszcze? - zapytał cicho do mojego ucha. Nawet nie zwróciłam uwagi na to, że wciąż mnie przytula...

Jakoś tak mnie wzięło i wrzuciłam dwa pierwsze rozdziały 😁 miłego czytania!!
Buziaki xx Aleksandra ;*

Promise me, that you believeHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin