Two *part two*

827 92 31
                                    

Wróciliśmy z lodów po jakiejś godzinie, bo byliśmy jeszcze na tej pizzy. Było naprawdę fajnie, nawet nie męczyły nas żadne fanki!

-Co robimy teraz?

Zawsze tak jest. Zazwyczaj spędzamy nasz czas wolny razem, i to zazwyczaj Jackson pyta mnie co będziemy robić. Nie znam tego przyczyny bo ostatecznie zazwyczaj razem podejmujemy wybór.

-Nie wiem.

Szliśmy juz korytarzem do mojego pokoju. Przesiadujemy właśnie w moim bo kiedyś był to nasz wspólny pokój, ale chyba wspomniałem o tym już wcześniej.

Rozsiedliśmy się na łóżku nic nie mówiąc. Trwało to dosłownie minute, bo jak wszyscy wiemy, Jackson to gadatliwa istota.

-A niedługo lecimy do twoich rodziców.

-Wiem.

-A później lecimy tez do moich.

-To tez wiem- zapewniłem.

-Tak cię tylko sprawdzałem.-mruknął.

-Nadal masz mi za złe, że ostatnim razem z tobą nie poleciałem?- spojrzałem na niego. Na początku tylko się na mnie patrzył.

-Kocham twoje oczy wiesz? - powiedział w końcu.

-Zmieniasz te... Co? - dopiero po chwili dotarło do mnie co on powiedział.

-Idziemy zagrać w coś na konsoli?- chłopak wstał nie czekając na moją odpowiedź.- No dalej Markie! Kto ostatni ten ziemniak!- zaśmiał się i ruszył biegiem do salonu.

Wstałem ociężale z łóżka i ruszyłem w przeciwną stronę. Jeśli myśli że będę za nim biegł, to się myli. Za każdym razem jest tak samo a on i tak ciągle to robi. Schowałem się tym razem po prostu za rogiem.

Po kilku minutach usłyszałem wołanie mojego imienia i kroki, które z każdą chwilą były coraz bliżej. Zagryzałem wargę żeby nie wybuchnąć śmiechem za każdym razem, kiedy blondyn krzyczał "mam cię!".

-I tak będę pierwszy. Co on sobie myśli no- usłyszałem mamrotanie chłopaka tuż tuż.

I wtedy wyszedł z za zakrętu, a ja rzuciłem sie na niego powalając na ziemię. Jackson darł się przy tym przeraźliwie bo przestraszyłem go przy okazji.

Gdy już wyłaskotałem go wystarczająco długo, wstałem z niego i ruszyłem biegiem w stronę salonu.

-Jak ja cie dorwę to pożałujesz! Zesikasz się wtedy z śmiechu!

Wbiegłem do salonu i od razu stanąłem, powodując, że Wang wpadł na mnie i obydwoje leżeliśmy na ziemi.

Menadżer spojrzał na nas z góry a kąciki jego ust minimalnie uniosły się w górę.

***************************

-Maaarkieee.... Nudzi mi się- Jackson jęczał mi nad uchem chyba z pół godziny.

-Jackson zamknij paszczę, chce spać- westchnąłem układając się wygodniej w szerokim fotelu. Specjalnie poprosiliśmy o większe siedzenia (oczywiście w pierwszej klasie) żeby się wyspać i jakoś znieść tą podróż. No ale pan Jackson Wang ma chyba inne plany...

-Ale Markie-Pooh....

Zignorowałem go co skutkowało ostatecznym poddaniem ze strony chłopaka. W końcu! Wang westchnął i nagle poczułem jego głowę na moich kolanach. Otworzyłem oczy i spojrzałem w dół, napotykając jego uroczy uśmiech, który zdobił jego przystojną twarz nawet gdy już zamknął oczy. Wplotłem dłoń w jego miękkie włosy i znowu przymknąłem powieki, starając się zasnąć, co tym razem uniemożliwiała mi bliskość chłopaka.

I Love Your Smile!✔/Markson ThreeShotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz