Rozdział 2

587 38 2
                                    

Nagle do mojego pokoju wszedł A raczej wbiegł...
-Eyeless Jack? Czego chcesz?- Spytałem bez uczuć kumpla.
-Jak to co? Każdy się o Ciebie martwi, A ty się pytasz czego chce?! Idziemy do Lughing Jack.-Powiedział radosnym głosem.
-Ym... Po co?
-No zaszaleć!
-Idź sam ja idę się nad sobą użalać jaki jestem żałosny.
-Co to?- Spytał i zabrał mi Zdjęcie i zaczął się śmiać.
-Odwal się i idź się sam naćpaj A jak komuś coś o tym powiesz to Cię zabije. Zabije!
-Jeff?-Spytał teraz przerażony.
-Czego!
-Kim ona jest?
Nagle zaszkliły mi się oczy, spojrzałem na Jacka, a on zdziwiony powtórzył pytanie.
-T-to.... j-ju-już.... n-n-nikt.-Teraz to na dobre zacząłem płakać.
W tej chwili W biegła Nina z kwiatkami, czekoladkami i z welonem na włosach.
-Hejka-i nagle z szczęśliwej Niny pojawiła się smutna Nina-Jeff co się stało?
-Kurdę... Slendi mnie woła.... To pa Jeff. O i pamiętaj ja nigdy nie odpuszczam.
Po tych słowach trzasną drzwiami zostawiając mnie z tą walniętą i dziwnie ubraną psychopatką. Lecz ja w ostatniej chwili wyrwałem mu zdjęcie z ręki. Na szczęście Nina tego nie zauważyła A ja schowałem zdjęcie do kieszeni.
-Co się stało Jeff?
-A może powiesz mi po co ci welon na włosach?!-Wysyczałem z pretensją.
-No A po co nosi się welon? No żenię się z tobą.
-Odwal się.-I gdy chciała coś powiedzieć zatrzasnąłem drzwiami.
Boże ona jest walnięta. Jestem zdołowany A ona chce się ze mną żenić. Nie wspomnę jeszcze o tym że my nawet nie chodzimy i nigdy nie będziemy chodzić. Zacząłem biec gdy spotkałem na mojej drodze Sally ze łzami w oczach. O, nie tylko ja jestem zdołowany. -Co się stało Sally?
-No bo Ben nie chce się ze mną bawić i wszedł do telewizora A Papa (Czyli Slendi}Autorka) Powiedział że zaraz się ze mną pobawi ale musi z kimś porozmawiać.
-Z kim Sally Papa rozmawia?
-Nie Wiem ale powiedział że przyjdzie za 30 minut A ja nie potrawie nawet do tylu liczyć!-Krzyknęła płacząc.
Przytuliłem ją i zaproponowałem że ja się z nią pobawię no ale zapomniałem że ona się bawi w "Klękaj A ja Cię upiększę" A najgorsze jest to że ona się tego ode mnie nauczyła i gdy chciała już powiedzieć to wspaniałe (Ale na odwrót) zdanie Slender się pojawił.
-A wiesz Sally, Papa już jest to może się z nim pobaw w....-Nie skończyłem zdania bo ktoś krzyknął. Gdy zeszliśmy na dół zobaczyłem małą dziewczynkę z matką i ojcem. Nawet nas nie zauważyli bo zaczęli się chować po kontach.
-*Jeff zajmij się nimi*-Usłyszałem głos w głowie.
Zszedłem na dół i wyjąłem nóż.
-Proszę, nie zabijajcie nas.-Krzyknęła kobieta.-Ona po nas idzie.
-Kto? Śmierć?- Zacząłem się psychicznie śmiać.
-N-n-nie.-Wyszeptała dziewczynka.
Nagle poczułem że jakaś mała osóbka przytula się do mojej nogi.
-Sally, co się stało.- Pierwszy raz zauważyłem tak szczęśliwą Sally.
-Ty też masz córkę więc wiesz jak to jest straszne stracić kogoś bliskiego.-Powiedział mężczyzna
Nagle łzy wpadły mi do oczu. Sally wiedziała O co chodzi i na wylot wbiła mężczyźnie rękę A drugą kobiecie. Dziewczynka zaczęła płakać przez to co zrobiła Sally.
-Jane, Jane gdzie jesteś?-Wyszeptała.
Teraz byłem wściekły złapałem tego bachora za gardło i walnąłem ją o ścianę. Zaczęła płakać A Sally uciekła z przerażeniem w oczach do Slendermana. Papa zaczął mówić mi w myślach bym dał tej dziewczynce spokój ale ja to olałem. Znowu w ziołem ją za gardło i krzyknąłem jej do ucha-NIGDY NIE WYMAWIAJ TEGO IMIENIA!!! SŁYSZYSZ!!! NIGDY!!!-I znów rzuciłem ją na ścianę. Usłyszałem łamane kości. Nagle na schodach pojawili się wszyscy domownicy którzy byli w willi ale mnie to nie obchodziło.
-Proszę przestań.-Dziewczynka Wyszeptała to ale tak by wszyscy to słyszeli. Osoby na schodach z przerażeniem na mnie patrzyły.
-ZAMKNIJ SIĘ!!!! JANE NIE ŻYJE!!!-Złapałem tą dziewczynkę ze łzami w oczach i ją.... przytuliłem.
-Przepraszam Cię. Przepraszam. Po prostu ona była dla mnie ważna.-Dziewczynka odwzajemniła mój przytulas i teraz oboje płakaliśmy. W ziołem ją na ręce do kuchni i położyłem na stole i w ziołem apteczkę.
-Gdzie Cię boli?-Spytałem dziewczynkę spokojnym głosem. Pokazała na nogę. Nie wiedziałem dlaczego ale Nie bała się mnie. Zabandażowałem jej nogę i w ziołem ją na barana. Zacząłem w kuchni udawać że jestem samolotem. Ona zaczęła się śmiać i razem Z nią wbiegliśmy na schody. Złapałem Sally za rękę i razem w trójkę wbiegliśmy do pokoju Sally z głośnym śmiechem. Lecz dalej w głowie miałem jej imię.

Jeff i Jane The KillerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz